MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co przeszkadza sąsiadom? Głośny seks, muzyka, remont i... polityka

Irena Łaszyn
rys. B. Brosz
Przeważnie nie chcemy za ścianą muzyka, majsterkowicza czy pary uprawiającej głośno seks. Ale niekiedy obawiamy się też staruszków i singli. Przeczytajcie o sąsiedzkich preferencjach, waśniach i przyjaźniach.

Muzyka łagodzi obyczaje? Na pewno nie w bloku, który ma cienkie ściany. Tam nawet Jan Sebastian Bach, nie mówiąc o techno, wywołuje furię. Ostatnio pewien meloman przypłacił nocne słuchanie muzyki życiem. Sąsiedzki konflikt o decybele zakończył się bowiem morderstwem. Starszy pan, doprowadzony do ostateczności, wtargnął do mieszkania fana głośnej muzyki z patelnią. I zrobił z niej użytek niezupełnie zgodny z przeznaczeniem. Gdy urwała się rączka, sięgnął po patelnię należącą do gospodarza. Ten inwazji nie przeżył.

- To było w Siewierodwińsku, w Rosji - macha ręką zrezygnowany pan Mietek. - Nawet pokazywałem artykuł sąsiadom. U nas, mam nadzieję, do takiego barbarzyństwa nie dojdzie. Z klatkowym melomanem usiłujemy dogadać się polubownie. Ale to na razie rzucanie grochem o ścianę. On nie słucha, tylko gra!
- Gra na jakimś instrumencie?
- Pani kochana, to badziew, nie instrument! Jakieś rozstrojone elektryczne organy! A on na nich zasuwa "Majteczki w kropeczki, ło ho ho ho, niebieskie wstążeczki ło ho ho ho…". Już wszyscy ten repertuar na pamięć znamy, żyjemy jak w remizie.

Falowiec na gdańskim Przymorzu, czwarte piętro. Amator disco polo mieszka na szóstym, ale słychać go i na trzecim, i na dziesiątym.
- Nie powiem, czasami gra i śpiewa coś nostalgicznego - przyznaje pan Mietek - na przykład "Żółty jesienny liść" albo "Ta ostatnia niedziela", bo to wcale nie jest młody człowiek, ma bogaty repertuar. Problem w tym, że on koncertuje niemal bez przerwy. Już skarżyliśmy się na niego w administracji i na policji, ale nikt nas nie traktuje poważnie. Każą składać pisma i na tym się kończy.

Pan Tadeusz, z parteru, jest prawnikiem. "Majteczki" przeszkadzają mu sporadycznie, ma inne problemy. Zresztą, jemu bardziej daje się we znaki majsterkowicz z pierwszego piętra. Wciąż stuka jak dzięcioł. Ale podpowiadał sąsiadom, że mogą tego grajka podać do sądu.

- Sąd zbada, czy gra "zakłóca korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych" - tłumaczy pan Tadeusz. - Chodzi o artykuł 144 k.c.
Pan Mietek mówi, że woli cierpieć niż na stare lata włóczyć się po sądach.

W mieszkaniu na szóstym - cisza. Dzwonek nie działa, na pukanie nikt nie reaguje.
- Co za pech! - zżyma się pan Mietek. - Jak trzeba, to skubaniec nie gra!

Ani muzyki, ani seksu

Ostatnio TNS Polska, na zlecenie serwisu Tablica.pl, zrobił badania dotyczące sąsiedzkich układów i preferencji. Wynika z nich że - generalnie - Polacy żyją w zgodzie z osobami z najbliższego otoczenia, ale dociskani, kogo nie chcieliby za ścianą, najczęściej wskazywali muzyka (19 proc.), parę kochanków głośno uprawiających miłość (17 proc.) i polityka (12 proc.). Co ciekawe, w kwestii miłości bardziej bezwzględne okazywały się kobiety i osoby po 60. roku życia, a w kwestii polityków - ludzie młodzi. Zdarzali się też tacy, którzy nie życzyliby sobie po sąsiedzku osoby starszej i singla.

- Singiel miał najmniej przeciwników, tylko 2 procent badanych na niego wskazywało - przypomina Przemysław Klemczak z serwisu Tablica.pl, który zlecił przeprowadzenie badań przez TNS Polska. - Większe uprzedzenia ankietowani mieli do osób starszych (7 proc.).

Zdaniem Klemczaka, tę niechęć może tłumaczyć pokutujący stereotyp wścibskiej starszej sąsiadki, która w społeczności osiedlowej stanowi główne źródło plotek, potrafi składać niezapowiedziane wizyty i oczekuje pomocy w najmniej spodziewanym momencie. W przypadku osób samotnych może być podobnie. Obawy budzi też towarzyski singiel, który chętnie zaprasza do domu przyjaciół i urządza imprezy do białego rana.

(Nie) wystarczy zapukać

Na imprezowiczów i melomanów uczuleni są mieszkańcy falowców, wieżowców oraz wszelkich innych budynków wielorodzinnych.
- Ściany w bloku są cienkie, z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę - tłumaczą lokatorzy. - Młodzi słuchają głośnej muzyki, a basy mają tak podrasowane, że słychać głównie dudnienie perkusji. Trudno wytrzymać.

Na klatkach pojawiają się więc ogłoszenia typu: Lokatora z mieszkania X. uprasza się o ściszenie głośników. Czasem pomaga, czasem nie.

Pan Jarek, z wieżowca przy al. Rzeczpospolitej, mówi, że niekiedy wystarczy do beztroskich melomanów zapukać. On tak zrobił, podczas którejś bezsennej nocy.
- Dzień dobry - zagadnął grzecznie. - Jestem sąsiadem z dołu i chciałbym państwa zaprosić na kawę. Państwa muzyka już u nas jest.

Młody lokator nie trzasnął mu drzwiami przed nosem, nie obrzucił stekiem wyzwisk, tylko przeprosił. On sobie po prostu nie zdawał sprawy, że muzyka może komuś przeszkadzać. Od tego czasu sprzęt podkręca rzadko i o przyzwoitych porach.
Dlatego pan Jarek uważa, że z każdym można się dogadać. Tak naprawdę nie ma złych sąsiadów, są tylko niewłaściwe metody. Lepiej rozładować sąsiedzki konflikt w zarodku niż toczyć wojnę przez lata.
Państwo C. trafili przed oblicze Temidy, bo ich dzieci zakłócały spokój sąsiadom z dołu. Biegały, piszczały, a nawet - o zgrozo - się śmiały. Rodzice usiłowali tłumaczyć, że dzieci się po prostu bawiły, ale sąsiedzi dowodzili, że mają prawo do odpoczynku w ciszy, a tupania nad głową sobie nie życzą. I wysoki sąd udzielił rodzicom nagany. Państwo C. się odwołali, przedstawili opinie innych sąsiadów. Tym razem sąd uznał, że dzieci zachowują się stosownie do swego wieku, a państwo C. są niewinni.
Niestety, atmosfery w bloku w żaden sposób to nie poprawiło.

Szklanka cukru

TNS Polska dowodzi, że większość Polaków docenia dobre sąsiedztwo. Najlepszy dowód, że aż 62 proc. ankietowanych żyje z osobą zza ściany w zgodzie, składa sobie wzajemnie świąteczne życzenia i chętnie pożycza przysłowiowy cukier, młotek, korkociąg czy… papier toaletowy. Około 30 proc. korzysta z uprzejmości sąsiadów, gdy wyjeżdża i trzeba zaopiekować się mieszkaniem, rybkami w akwarium i kwiatkami na parapecie. Z drugiej strony, co czwarty badany (41 proc.), zwłaszcza w wieku od 20 do 29 lat, poprzestaje na wymianie grzecznościowego "dzień dobry". Najbardziej zdystansowani wobec sąsiadów są mieszkańcy dużych miast . Tylko 10 proc. z nich regularnie się odwiedza i przyjaźni.

Pan Jarek z wieżowca przy al. Rzeczpospolitej jest w tej elitarnej grupie. Na sąsiedzkie pogaduszki wpada zarówno do osób w podobnym wieku, czyli czterdziestolatków, jak i do nieco starszych sąsiadek. Czasem niesie kawałek szarlotki, którą upiekła żona, czasem - pustą szklankę.
- Chciałem pożyczyć cukier i popatrzeć pani w oczy - żartuje od progu.
- Wciąż się przekomarzamy - uśmiecha się pani Maria, już po siedemdziesiątce, mieszkająca za ścianą. - Taki sąsiad to skarb. Pogada, podrzuci warzywa z działki, podaruje słoiczek marynowanej dyni, wymieni żarówkę. Gdy usłyszałam, że szuka większego mieszkania i chce się wyprowadzić, wpadłam w panikę. Ja się nie zgadzam! A bo to wiadomo, kto przyjdzie na jego miejsce? Najbardziej to się boję pijaka, który urządzi tu melinę. Albo wścibskiej baby, która mi zacznie zaglądać do garnków…
Właściwie, to nie chodzi o tę szarlotkę czy żarówkę. Chodzi o poczucie bezpieczeństwa, życzliwą duszę za ścianą i towarzyskie konwersacje.

- Jeśli się wyprowadzimy, to najbardziej nam będzie żal sąsiadów - przyznaje pan Jarek. - Mało kto ma takie poczucie humoru jak pani Maria i tyle życiowej mądrości jak pan Krzysztof, mieszkający na tym samym piętrze.
Pan Krzysztof, generalnie, unika sąsiedzkich biesiad i towarzyskich rozmów o niczym. Szkoda mu na to czasu.
- Wolę poczytać książkę - przyznaje.

Kiedyś, gdy jeszcze mieszkał w starej kamienicy we Wrzeszczu, wiódł życie bardziej ożywione, był bardziej otwarty. Z wiekiem nabrał dystansu do świata. Chyba podobnie jak inni. Tu, na szczęście, nikt się nikomu nie narzuca, jest cicho, spokojnie, poprawnie. Częściej słychać wiertarkę niż rozrywkowe towarzystwo.
Czasem pan Krzysztof spotka się na kawie z panem Jarkiem. Pogadają o życiu, bo mają zbliżone poglądy, pospierają się, jak to Polacy. Ale szanują też swoją prywatność, potrzebę wyciszenia. Na tym właśnie polega dobre sąsiedztwo.

Co przeszkadza

Tylko 1 proc. badanych przez TNS Polska osób ma w sąsiedzie wroga. Powody sąsiedzkich kłótni są zazwyczaj błahe i niewspółmierne do wyrządzonej szkody. Oprócz głośnej muzyki, przeszkadzają szczekający pies, piszczące dziecko i wystawiane na klatkę worki ze śmieciami. Zdarzają się jednak i poważniejsze przewinienia, np. kłótnie o przysłowiową miedzę.
Na początku listopada telewizyjna Czwórka rozpoczęła emisję nowego reality documentu "Piekielni sąsiedzi". Bohaterami programu są sąsiedzi, których kłótnie osiągnęły już taki poziom eskalacji, że sami nie potrafią wyjść z impasu, w jakim się znaleźli.

Bo co zrobić, gdy komuś wadzą dwa koniki hasające po łące? W takim przypadku musi do akcji wkroczyć mediator, np. Robert Boch z ośrodka Mediatorzy.pl (dawniej - Klinika Konfliktu). Mediator nie rozstrzyga, nie podejmuje decyzji i nie rozwiązuje problemu, lecz pomaga przyjrzeć się konfliktowi z nowej perspektywy i wspiera skłócone strony w dojściu do ugody. Taka jest teoria. W praktyce o ugodę trudno. Bo jeśli nawet właściciel koni zbuduje płot, by zwierzaki nie wpadały sąsiadowi w oko, to co ma zrobić, by nie wyczuł ich nosem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Co przeszkadza sąsiadom? Głośny seks, muzyka, remont i... polityka - Dziennik Bałtycki

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska