- Od kiedy przejęła nas spółka z Sopotu musimy wyrabiać normy kontrolując wszystkich, zamiast łapać gapowiczów - mówi pracownik "Renomy".
Zatrudnieni w bydgoskiej filii przedsiębiorstwa ZW Renoma Sp. z o.o. mówią wprost:
- Skupiamy się na tym, by odnotować setki sprawdzonych pasażerów w autobusach - nasz informator chce pozostać anonimowy.
Jak ująć gapowicza, żeby go nie pobić?
Pracownicy "renomy" jednocześnie podkreślają, że nowe porządki nastały w firmie w momencie przejęcia jej przez nowy zarząd.
- Tak jest od września 2010 roku - twierdzi nasz rozmówca. - Spotykamy się z komentarzami, że puszczamy wolno tak zwanych "karków", którzy jeżdżą bez biletów. W rzeczywistości często nawet nie zdążymy do nich dotrzeć w zatłoczonym autobusie.
Rzekomo - według naszego rozmówcy - miałoby to być spowodowane faktem, że firma uzależnia wynagrodzenia od liczby skontrolowanych podczas dyżuru. "Kanar" nie poprzestaje na tym. Mówi o stawkach obowiązujących w przedsiębiorstwie.
Kontrolerzy "Renomy", którzy obezwładnili gapowicza, zostali zwolnieni z pracy
- W miesiącu musimy skontrolować co najmniej 750 pasażerów - wyjaśnia. - W przeciwnym wypadku mamy ucinane pensje. Oczywiście na naszą wypłatę ma też wpływ liczba złapanych gapowiczów. Od każdych zapłaconych za brak biletu 100 zł, dostajemy 20 zł - dodaje pracownik "Renomy".
Firmę reprezentuje kancelaria adwokacka GKK z Gdańska. _- Przede wszystkim zaprzeczamy wszelkim informacjom, które przekazał pracownik firmy "ZW Renoma" - odpowiada adw. Anna Augustyniak. - Jednocześnie pragniemy odnieść się do wszystkich stawianych zarzutów. Przy czym będzie to możliwe dopiero po powrocie z urlopu pełnomocnika spółki mecenasa Łukasza Syldatka.
Do tej sprawy jeszcze wrócimy.
Czytaj e-wydanie »