Według oficjalnych wyników badań przeprowadzonych przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, w ciągu ostatniego roku o prawie 4,6 procent spadł odsetek Polaków uczestniczących w niedzielnej mszy. Przedstawiając rzecz obrazowo, wystarczy powiedzieć, że w samej tylko diecezji włocławskiej kościół zaczęło omijać tylu wiernych, ile liczą sobie Lipno, Radziejów, Aleksandrów i Nieszawa razem wzięte.
Przeczytaj też: Nikt nie wie, ilu katolików mieszka w Polsce
Zjedzie lub tąpnie
- Za wcześnie, aby potwierdzić, czy tak wyraźny spadek jest trwałą tendencją - zastrzega ks. prof. Witold Zdaniewicz, który koordynował badania Instytutu. - Odpowiedź poznamy w przyszłym roku, kiedy badanie zostanie powtórzone.
Zdaniem ks. Zdaniewicza na wynik mogły wpłynąć fatalne warunki atmosferyczne - badanie, jak co roku, przeprowadzano 23 listopada, a tego dnia odnotowano pierwszy atak zimy. Niektórzy księża mówili, że tego dnia pojawiło się mniej parafian niż zwykle.
- Ostatnio, podczas kursu języka angielskiego, zgadaliśmy się, że nikt w grupie nie jest wierzący w katolickim tego słowa rozumieniu. Owszem, niektórzy wierzą w Boga, ale po swojemu. Kościoły stały się natomiast dobrą dekoracją do różnych uroczystości. Ludzie niewierzący są w stanie nadrobić zaległe rytuały tylko po to, żeby wziąć ślub w urokliwym kościele, bo to znacznie ładniejsze niż urząd stanu cywilnego - uważa Ewelina z Torunia, mama 5-letniego Beniamina.
Zdaniem o. Wacława Oszajcy, publicysty i pisarza, wyludnianie się kościołów jest faktem w całej Europie i również polski katolicyzm będzie musiał stawić czoła temu zjawisku. W jaki sposób będzie przebiegać to w Polsce nikt nie potrafi przewidzieć. Być może czeka nas powolny spadek, ale nie można wykluczyć gwałtownego tąpnięcia, jak w Irlandii.
Nie można lekceważyć
W naszym regionie najmniej straciła diecezja bydgoska (3 proc. spadek liczby wiernych uczestniczących w niedzielnych mszach), gorszy wynik odnotowały parafie podległe kurii toruńskiej (4,4 proc.). Najpoważniejsza zmiana dotyczy jednak diecezji włocławskiej, gdzie i tak niska frekwencja (38,8 proc. w ubiegłym roku) spadła aż o 5,2 proc.
- Jednorazowe badanie to zbyt mało, aby wyciągać daleko idące wnioski - uważa ks. Artur Niemira, kanclerz włocławskiej kurii. - Ale nie można też lekceważyć tych informacji. Odczuwamy skutki kryzysu w rodzinach i brak zapowiadanej przez rządzących polityki prorodzinnej.
Również rzecznik bydgoskiej kurii ks. Sylwester Warzyński uważa, że nie ma powodu do załamywania rąk: - Owszem, w perspektywie kilku lat zauważamy pewną tendencję spadkową, ale nie ma mowy o pustoszejących kościołach.
Tymczasem w samej tylko diecezji bydgoskiej, choć aż 90 proc. mieszkańców przyznaje się do katolicyzmu, to zaledwie 23 proc. określa go jako głęboki. O ile na wsi frekwencja jest nadal wysoka, to już na bydgoskich Wyżynach w coniedzielnej mszy uczestniczy około 14 procent mieszkańców.