Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czar Neptuna, urok Rubina

Anna Stasiewicz [email protected]
Młodsze pokolenie pamięta takie radia tylko z opowieści rodziców albo dziadków. Podobne jak na zdjęciu stały niemal w każdym domu. Może nie prezentowały się atrakcyjnie jak współczesny sprzęt, ale wielu podkreśla, że miały to "coś". A czy ktoś pamięta, że radia produkowała też bydgoska "Eltra"?
Młodsze pokolenie pamięta takie radia tylko z opowieści rodziców albo dziadków. Podobne jak na zdjęciu stały niemal w każdym domu. Może nie prezentowały się atrakcyjnie jak współczesny sprzęt, ale wielu podkreśla, że miały to "coś". A czy ktoś pamięta, że radia produkowała też bydgoska "Eltra"? fot. Tytus Żmijewski
Obok plazmowego telewizora przejdą obojętnie. Jednak na widok wiekowego Neptuna zaświecą im się oczy. To są właśnie miłośnicy elektroniki z myszką.

Bydgoszcz, koniec lat siedemdziesiątych. Młody Adam Szydzik właśnie wraca ze szkoły. W portfelu odłożone pieniądze na wymarzone kolumny z Tonsilu. Wchodzi do sklepu. Są! Ale po chwili radość przechodzi w rozczarowanie. Zapakowane w kartony mają po półtora metra każda. - Pani w sklepie zgodziła się odłożyć kolumny na pół godziny, a ja pobiegłem szukać taksówki - opowiada Adam Szydzik, pracownik Osiedlowego Domu Kultury "Modraczek" w Bydgoszczy i miłośnik wiekowej elektroniki. - Jakoś udało mi się je dowieźć pod blok, ale pojawił się kolejny problem. Dwóch kolumn przecież nie przeniosę naraz, a jak którąś zostawię, po chwili nie będzie po niej śladu. Brałem więc na zmianę, raz jedną, raz drugą i przenosiłem po kawałku. Udało się.

Adam w szafie
Rok 2006. Adam Szydzik spotyka w "Modraczku" Arkadiusza Frontczaka i Dariusza Pokornego. Obydwaj pracują w osiedlowej kablówce. Cała trójka zna się od pewnego czasu. Najczęściej rozmowa schodzi na elektronikę. I to wcale nie tę najnowszą, tylko taką sprzed kilkudziesięciu lat. - Rozmawiamy, a tu nagle Adam otwiera szafę. W środku magnetofon Kasprzak i gramofon Adam zresztą. Szczęki nam opadły, ale poczuliśmy, że znaleźliśmy pokrewną duszę - opowiada Arek Frontczak.

Frontczak jest młodszy od Szydzika, ale tak samo zafascynowany sprzętem grającym sprzed lat. Jego koledzy śmieją się, że o starych telewizorach może rozmawiać godzinami. I faktycznie, kiedy stoi przed kilkudziesięcioletnim Neptunem, aż oczy mu się świecą z emocji. - Jowisz? Chylę czoło. W domu mam Triluxa z 2002 roku, żadne tam plazmy. Co z tego, że może ładnie wygląda? Jak się zepsuje, najczęściej nadaje się do wyrzucenia - mówi.

Z kolejki do pasji
Do dziś pamięta, gdy jako ośmiolatek stał w 1986 roku z ojcem po telewizor Elektron. - Kiedy wreszcie udało się go kupić za 88 tysięcy złotych, musieliśmy go targać po schodach, bo w tamtych czasach nikt nie dowoził sprzętu do domu - opowiada.

Kolejne wspomnienie związane z Elektronem: - Trafiliśmy chyba na pechowy egzemplarz, bo telewizor się dość często psuł - wspomina Arek Frontczak.

Ale częste wizyty mechanika w domu Frontczaków sprawiły, że Arek połknął bakcyla. - Przyglądałem się, co i jak mechanik naprawia. Z czasem mnie też wzięło - śmieje się. Ale jednocześnie martwi, że polskie fabryki produkujące sprzęt padły jedna po drugiej. - W latach dziewięćdziesiątych zaczęto sprowadzać z zagranicy ładnie wyglądające telewizory i magnetofony. To zabiło polski przemysł elektroniczny - mówi ze smutkiem.

Po podstawówce Arkadiusz Frontczak idzie do Technikum Elektrycznego, ale naprawianiem sprzętu elektronicznego interesuje się nadal. - Pamiętam, jak trafiłem na praktykę do Technikum Elektronicznego. Koledzy z elektronika głowią się, jak naprawić Jowisza. Mijają godziny, a oni nie potrafią sobie z tym poradzić. Nauczyciel prosi więc mnie i kolegę, żebyśmy mu spróbowali. Po jakimś czasie udało nam się uruchomić Jowisza. Pękaliśmy z dumy - opowiada Frontczak. - Doszedłem do wniosku, że skoro tak dobrze sobie radzę, to dlaczego na tym nie zarobić? Zacząłem naprawiać rozmaity sprzęt, a za zarobione pieniądze kupowałem następny. Rodzice mogli mieć mnie dość, ślęczącego nad lutownicą zamiast nad książkami, ale z czasem mamy koleżanki same zaczęły przynosić mi radia do naprawy. Byłem więc usprawiedliwiony - śmieje się.

Pożyczona wystawa
Ze wspólnych rozmów Frontczaka, Szydzika i Pokornego rodzi się pomysł: Zorganizują wystawę elektroniki PRL-u. Szydzik bierze na siebie rozmowę z Agnieszką Buzalską, szefową "Modraczka". Kiedy jest już zgoda, zaczynają się zastanawiać, jak zgromadzić sprzęt na wystawę. Pytają rodzinę, znajomych. Okazuje się, że jeden ma coś w piwnicy, drugi na strychu. - Dzwonili do nas znajomi mówiąc: Słuchajcie, u mnie przed blokiem wystawili stary telewizor. Może chcecie? - wspomina Dariusz Pokorny.

Pierwsza wystawa "Elektronika PRL-u" rusza pod koniec lutego 2007 roku. Udaje się zgromadzić 200 sztuk sprzętu. Połowa jest pożyczona. - Zastanawialiśmy się, czy ktoś w ogóle będzie chciał przyjść oglądać stare telewizory i radia - przyznają dziś. Przyszło 300 osób. Szydzik, Frontczak, Pokorny uznali, że to sukces i po roku zrobili kolejną wystawę: z dwa razy większą ekspozycją i z ponad dwa razy większą frekwencją.

Tegoroczna jednak przeszła ich najśmielsze oczekiwania. - Przez tydzień przyszło półtora tysiąca osób. Ostatniego dnia aż 300 - mówią z dumą.

Telewizor w szopie
Sprzęt na wystawy wyszukują między innymi na portalach internetowych. - Ostatnio wróciła moda na elektronikę sprzed lat. Niestety, za wzrostem zainteresowania poszedł też wzrost cen - opowiadają. Marzą o Wiśle, pierwszym polskim seryjnie produkowanym telewizorze. Niestety, cena półtora tysiąca złotych jest dla nich na razie poza zasięgiem. Dlatego starają się polować na okazje. - Przed drugą wystawą w internecie wypatrzyłem Elektrona - wspomina Frontczak. - Licytacja tak mnie wciągnęła, że nawet nie zauważyłem, dokąd trzeba jechać po telewizor. Okazuje się, że to drugi koniec Polski. Mam sprzęt, o jakim marzyłem, za 10 złotych, ale nie wiem, jak go przywieźć do Bydgoszczy - śmieje się Arek Frontczak. - Nawet firmy przewozowe nie chciały go dowieźć jako zwykłą paczkę.

Na szczęście okazuje się, że właściciel telewizora ma znajomego w PKS-ie. Elektron ważący 60 kilogramów jedzie więc autobusem do Płocka, a tam ma przesiadkę do Bydgoszczy. - O 4 rano biegliśmy na dworzec, żeby odebrać telewizor - opowiada Frontczak.

Wspominają też, jak przez ponad rok szukali Rubina, pierwszego dostępnego w Polsce kolorowego telewizora. - Dowiedzieliśmy się, że taki jest 80 kilometrów za Bydgoszczą. Na miejscu okazało się, że nieużywany przeleżał w szopie 15 lat! Przywieźliśmy go na miejsce. Zaczął działać od razu - mówi Arkadiusz Frontczak. - W szopie znaleźliśmy też prawdziwy rarytas, polski telewizor Wideoton, do kupienia tylko w "Peweksie".

Przed rokiem do trójki zapaleńców dołączył Sławek Krajewski. Przy drugiej wystawie pomagał nosić sprzęt, ale potem też go wciągnęło. W domu filmy ogląda na Neptunie, a muzyki słucha z głośników Altus. Do sklepów z nowoczesną elektroniką, podobnie jak koledzy, prawie nie zagląda. - Nuda, wszystko wygląda tak samo - podsumowuje.

Marzeniem całej czwórki jest pomieszczenie z prawdziwego zdarzenia, gdzie mogliby urządzić muzeum. Na razie mają prawo korzystać z magazynu, ale na każdą wystawę ciężki sprzęt trzeba wynosić i przewozić. Liczą, że może znajdzie się ktoś, kto udostępni im lokal.

Pokażą się w Warszawie?
Informacje w mediach o wystawach "Elektronika PRL-u" sprawiły, że o jej organizatorach zrobiło się głośno. - Zadzwonił do nas na przykład Jerzy Hanusz, koordynator centrum wystawienniczego Blue Expo, organizator między innymi kontrowersyjnej wystawy "Bodies the exhibition", prezentującej wypreparowane ludzkie ciała - opowiada Krajewski. - Chciałby urządzić wystawę naszego sprzętu w Warszawie.

Na początku ucieszyli się, ale po chwili ogarnęły ich wątpliwości. Czy sobie poradzą? Każdy egzemplarz musi być na chodzie, w dodatku opisany w dwóch językach. Nierozstrzygnięta jest też kwestia transportu. Na decyzję mają miesiąc. Warszawa kusi, ale jeśli się nie uda, to już za rok znów pokażą w bydgoskim "Modraczku" sprzęt z duszą, jak o nim mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska