https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czas na rewolucje w toruńskim MZK [szczegóły]

Wojciech Giedrys [email protected] tel. 56 61 99 912
Rusza likwidacja Miejskiego Zakładu Komunikacji.
Rusza likwidacja Miejskiego Zakładu Komunikacji. Lech Kamiński
Rusza likwidacja Miejskiego Zakładu Komunikacji. Za miesiąc stanie się spółką. To dobry moment, aby rozpocząć poważną dyskusję o przyszłości komunikacji.

"W toruńskim MZK czas się zatrzymał" czy też "MZK nie jest gotowy do zmian i dialogu" - to tylko niektóre z nagłówków artykułów, jakie napisałem o miejskim przewoźniku w ciągu ostatnich siedmiu lat. Mógłbym wygrzebać je z archiwum i z drobnymi korektami prawie żywcem ponownie opublikować. W ciągu ostatnich lat w komunikacji publicznej wprowadzono kosmetyczne zmiany. Nie chcę już przytaczać listy zarzutów, wypaczeń, zaniedbań, błędów oraz grzechów MZK.

Przeczytaj także:Toruń. Pasażerowie MZK marzną i tracą nerwy! Wszystko przez opieszałość urzędników

Ten artykuł równie dobrze mógłby być listem otwartym do przyszłego prezesa MZK oraz dyrektora wydziału gospodarki komunalnej, który jest organizatorem przewozów, czyli ustala m.in. sieć połączeń, częstotliwość jazdy oraz kontroluje jakość usług świadczonych przez przewoźników i przyznaje im rekompensatę. Albo inaczej: listą postulatów, sugestii, propozycji i zadań dla MZK i urzędu.

Sieć połączeń i rozkłady jazdy do kosza

Przekształcenie MZK z zakładu budżetowego w spółkę jest idealnych momentem, by przygotować zupełnie od podstaw sieć połączeń oraz rozkłady jazdy, porzucić jakiekolwiek przyzwyczajenia, sentymenty oraz argumenty typu "trasa tej linii nie była zmieniana od kilkudziesięciu lat", "bo ludzie się pogubią". Taki krok można by podzielić na kilka etapów, a także kilkanaście miesięcy.

Wiadomości z Torunia

Pierwszy: magistrat organizuje konsultacje np. przy okazji spotkań prezydenta z mieszkańcami. Drugi: z grona uczestników zostaje wyłoniona grupa torunian, która wchodzi w skład specjalnie powołanej komisji złożonej z przedstawicieli magistratu, MZK, MZD czy też ekspertów od programowania ruchu. Trzeci: przeprowadzenie pomiarów dotyczących liczby pasażerów jeżdżących na danych liniach MZK, itp. Czwarty: opracowanie nowego układu linii oraz rozkładów jazdy. Czwarty: kolejna seria konsultacji oraz wprowadzenie poprawek do dokumentu. Piąty: wdrożeniu nowej sieci połączeń oraz rozkładów jazdy powinna towarzyszyć szeroka akcja informacyjna, np. druk darmowych rozkładów jazdy z dokładnymi mapkami, itp.

Nie chciałbym przesądzać, w jaką stronę miałyby pójść te prace i jak winna wyglądać ostateczna wersja siatki połączeń i częstotliwość jazdy wozów MZK. Uczestnicy zespołu powinni trzymać się jednak kilka ważnych wytycznych.

Złote zasady dla toruńskiej komunikacji

Po pierwsze: koniec z nierentownymi liniami, które "wożą powietrze" i kursują kilka razy w ciągu doby, np. linią nr 35 i 41. Jeżeli już autobusy mają kursować na ul. Odległą i Na Zapleczu, bo takie zapotrzebowanie zgłaszają pracownicy okolicznych zakładów, warto po prostu wydłużyć tylko niektóre kursy innych linii np. nr 19 (może pojechać dalej - w kierunku Makro) czy linii nr 22 (w kierunku Odległej).

Po drugie: trasy przejazdu linii jeżdżących w zbliżonych relacjach mogą się pokrywać np. w 30 proc. Chodzi przede wszystkim o linie nr 19, 21 i 30, a także 26, 34 i 40. Obecnie zdarza się, że autobusy tych linii kursują seriami, po których następuje kilkunastominutowa dziura w rozkładzie jazdy. Jedną z linii - nr 21 lub 30 - można by też poprowadzić np. ul. Skłodowskiej-Curie tak, aby osoby mieszkające na Bielawach, gdzie mieszka coraz więcej torunian, mieli szybsze połączenie ze Starówką. Tymczasem miasto trzyma się zasady, że tam, gdzie powstaje nowa ulica, musi być również nowa linia, np. linie nr 34 (po otwarciu Wielkiego Rowu) czy 39 (po udostępnieniu ul. Ligi Polskiej), które w niedużym stopniu różnią się od innych połączeń w podobnych relacjach.

Po trzecie: należy także wydłużyć linie, które trasę między pętlami pokonują w kilkanaście minut. Zgodnie z rozkładem czas przejazdu "trzynastki" wynosi tylko 13 minut (mogłaby jechać np. do kampusu uniwersyteckiego czy Motoareny), "dziewiętnastki" - 16 minut (część kursów można wydłużyć np. do dworca Toruń Główny).

Kampus, Dworzec Główny i centrum

Po czwarte: Toruń jest zbyt małym miastem, żeby tworzyć punkty przesiadkowe. Należy zatem wskazać priorytetowe miejsca, do których powinniśmy dojechać z każdego toruńskiego osiedla bez przesiadki. Każda dzielnica powinna mieć bezpośredni dostęp do przynajmniej jednego z kolejowych dworców (przede wszystkim do Torunia Głównego), kampusu uniwersyteckiego oraz centrum. Na Główny i do miasteczka UMK nie dojedziemy teraz bezpośrednio np. z Bielaw czy Kaszczorka. Na stację za Wisłą bez przesiadki nie dostaną się też mieszkańcy Bydgoskiego, południowej części Jakubskiego.

Po piąte: należy usprawnić dojazd do obiektów sportowych przy Bema czy Motoareny, gdzie mają być przecież organizowane zawody o wysokiej randze. Muszą je obsługiwać regularne lub też okazjonalne linie autobusowe, które docierają do dworca PKP Toruń Główny (np. wspomniana już "trzynastka").

Po szóste: należy wprowadzić mniejsze autobusy na rzadziej uczęszczanych liniach - tak jak na linii nr 43. W tym przypadku warto rozważyć, czy część pojazdów mogłaby wjeżdżać na ulice wewnątrz osiedli, np. na ul. Antczaka, Niesiołowskiego (między ul. Łyskowskiego a Przybyłów), ul. Wyszyńskiego, Wojska Polskiego czy działki PZWANN. Można też przyjąć zasadę, że dotarcie do przystanku MZK powinno zajmować nie więcej niż 10-15 minut.

Po siódme: zespół powinien też opracować zmiany w sieci połączeń w związku z otwarciem nowego mostu czy północnej trasy średnicowej. Po siódme: należy też przeanalizować kwestię połączeń międzyosiedlowych. Przykładowo: ze Skarpy i Rubinkowa nie dojedziemy do Czerniewic, z Kaszczorka i Bielaw na Jakubskie, z Bydgoskiego na Koniuchy, itd.

Po ósme: warto przeanalizować, czy należy likwidować bądź też ograniczać połączenia autobusowe, które mogą być konkurencją dla tramwaju. Przykład? Pasażerowie z północnej części miasta - z Chełmińskiego. Koniuchów, działek św. Józefa czy też Wrzosów - nie mają bezpośredniego dojazdu do pl. św. Katarzyny, dworca Toruń Miasto, Lubickiej.

Po dziewiąte: jedną z podstawowych i najważniejszych kwestii w komunikacji jest punktualność. Jeszcze kilka lat temu do wozów MZK można było ustawiać zegarki. Teraz już chyba nikogo nie dziwią kilkuminutowe opóźnienia. Są na porządku dziennym. Rozkłady jazdy powinny być dostosowane do warunków, jakie panują na drogach, ewentualnych remontów czy utrudnień. Tymczasem nie mają one większego związku z rzeczywistością. Nie może też być tak, że rozkłady są tak wyśrubowane, że kierujący są zmuszeni na łamanie przepisów.

Nazwy przystanków są dla przyjezdnych

MZK od lat kurczowo trzyma się nazw przystanków z poprzedniej epoki. Mamy lub mieliśmy do niedawna przystanki typu "Polchem", "Merinotex", "Merkury", "Sezam", "Saturn", "Jowisz". Tych zakładów i sklepów już od wielu lat nie ma. Mieszkańcy bardzo dobrze kojarzą, że wysiadając przy "Jubilacie", dostaną się na ul. Bażyńskich, a na przystanku "Olbrachta" na ul. Sobieskiego. Nie zazdroszczę jednak przyjezdnym, którzy są po raz pierwszy w Toruniu i muszą się dostać np. na ul. Dziewulskiego. Gdzie wysiąść? Na "Sezamie", "Rubinkowo Centrum", "Manhattanie", "Jowiszu"?

System nazw przystanków powinien być prosty i przejrzysty. Pierwszy człon nazwy powinien pochodzić od ulicy, na której mieści się przystanek, a drugi od najbliższej ulicy, z którą się ona krzyżuje, sklepu czy instytucji, itp. Turysta powinien w rozkładzie zobaczyć np. Rydygiera - Kościół (lub Jodłowa), Łyskowskiego - Kwadrat (Rydygiera), Dziewulskiego - Targowisko (Łyskowskiego), Dziewulskiego - Spółdzielnia (Jamontta).

Przeczytaj także: Moje przypadki z MZK

Wielkim krokiem w toruńskiej komunikacji była drastyczna obniżka cen biletów miesięcznych. To bodaj jedna z najlepszych decyzji, która została podjęta w ubiegłej dekadzie. Na tym jednak "eksperymenty" się zakończyły. A szkoda. Do tej pory nie było żadnych poważniejszych przymiarek bądź dyskusji o biletach czasowych. Zwykle kończyło się na stwierdzeniu, że w Toruniu są zbyt duże z korki - np. na drogach dojazdowych do mostu - i że takie rozwiązanie, by się nie sprawdziło. Na ostatniej sesji ze strony urzędników padło hasło, że można by wprowadzić bilet na liczbę przejechanych przystanków. Nie poszły jednak za tym żadne konkrety, oprócz zapowiedzi, że można o tym pomyśleć w 2013 r. przy wprowadzaniu karty miejskiej, o której mówi się od wielu lat. Toruńska oferta biletowa jest bardzo skromna. A to i pewnie jest zbyt delikatne stwierdzenie. Magistrat powinien przeanalizować m.in. wprowadzenie oferty dla rodzin (np. rodzice kasują, dzieci nie), turystów (bilet jednodniowy lub dwudniowy nie tylko do MZK, ale też muzeów i instytucji kultury). Można mnożyć takie propozycje.

Podobne postulaty dotyczące komunikacji publicznej w Toruniu wysuwałem już w 2007 r. Oprócz jednej jedynej odpowiedzi ówczesnego rzecznika MZK nie było żadnej reakcji ze strony magistratu. Mam nadzieję, że tym razem władze Torunia otworzą się na poważną dyskusję. Nie liczę na żadną polemikę, bicie się w piersi, ale po prostu na podjęcie konkretnych i zdecydowanych działań. Oddzielmy to, co było dotychczas w MZK grubą kreską. Piszę te słowa nie jako dziennikarz, ale przede wszystkim jako pasażer, któremu zależy, aby komunikacja publiczna w naszym mieście była sprawna, punktualna, czysta, niezawodna i nowoczesna, by w końcu stała się poważną konkurencją dla komunikacji samochodowej.

Zachęcam Państwa do dyskusji o tym, co zmienić w toruńskiej komunikacji, o liniach autobusowych i tramwajowych, rozkładach jazdy. Czekam na Państwa głosy pod tel. 56 61 99 912 lub e-mailem: [email protected].

Czytaj e-wydanie »

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

t
tkmkm
Od lat próbuję promować komunikacje miejską. Pokazywać dobre przykłady z innych miast Europy i Polski (np. Wrocław). A najważniejsze w tym przypadku jest zawsze skierowanie się na klienta, czyli pasażera. Tylko zmieniając mentalność kadry menadżerskiej zakładu, komunikacja MZK będzie służyć ludziom. I będzie to przyjemna część dnia dla pasażera (nie tylko miłośników busów i tramwajów) ale dla społeczeństwa. Zastanawia mnie fakt, opisany powyżej, że na opinie kierowców (czyli tych którzy stoją frontem do klienta) nie ma żadnej reakcji. Przecież to właśnie oni powinni współukładać rozkład jazdy. Oni oraz pasażerowie, nikt więcej. Gdybym był urzędnikiem ukladającym rozklady najważniejsza byłaby platforma komunikacji z pasażerami o komunikacji. W czasach tak rozwiniętych form komunikowania się naprawdę to powinno stanowić podstawę. Następnie fakty i liczby - czyli wspomniane już badania przepływów potoków pasażerskich. Ale cóż nie wystartowałem do konkursu
z
ziomas
od wielu lat jestem kierowca mzk,ale NIGDY niemozna bylo rozmawiac z dyrekcja o rozkladach.Kierowcy sa od jezdzenia,a nie od rozkladow ja to wiem najlepiej tak mawia pani Z. oraz pan przybyszewski,ktory teraz rzadzi w urzedzie.przy tym panu zadych zmian niebedzie!!!!!!!!!!TO nie nasza wina,ze stimy w korkach,ale dyrekcji.ktora pcha wszystko na most.

Święte słowa tylko wymiana Przybyszewskiego na kogoś myślącego logicznie miałaby sens .Tylko jest jeden problem facet już uciekł do urzędu miejskiego i nowy prezes MZK chyba nie będzie miał żadnego wpływu na rozkłady ,a bez tego nic się nie zmieni!!!!!!
m
mirek
od wielu lat jestem kierowca mzk,ale NIGDY niemozna bylo rozmawiac z dyrekcja o rozkladach.Kierowcy sa od jezdzenia,a nie od rozkladow ja to wiem najlepiej tak mawia pani Z. oraz pan przybyszewski,ktory teraz rzadzi w urzedzie.przy tym panu zadych zmian niebedzie!!!!!!!!!!TO nie nasza wina,ze stimy w korkach,ale dyrekcji.ktora pcha wszystko na most.
a
aina
Musi się zmienić filozofia zarządzania firmą. Co pewnie przyjdzie zaraz po przekształceniu w spółkę. No i nie wyobrażam sobie, żeby przy obecnym zarządzie udało się coś zmienić. MZK musi wziąć w ręce dobry menedżer. Czy są dobrzy menedżerowie, którzy chcą pracować w mieście. Boje się że nie
q
qazwsx
Na pewno warto pomyśleć o jakiejś internetowej platformie, gdzie pasażerowie mogliby urzędnikom podsuwać pomysły, sugerować zmiany w rozkładach jazdy, siatce linii autobusowyuch, wskazyuwać na jakieś potrzeby. Teraz można składać wnioski, ale to jak składanie urzędowego pisma. Musi być burza mózgów. Inaczej sobie nie wyobrażam rzyszłości MZK.
m
max12
Bardzo merytoryczny artykuł. Brawo. Ktoś w końcu zauważył że komunikacja nie jeździ w czasach wyznaczonych rozkładem nie dlatego że są korki , tylko dlatego że są źle ułożone rozkłady jazdy (wyśrubowane czasy przejazdów,brak czasów korekcyjnych na pętlach,niezsynchronizowane odjazdy różnych linii co powoduje że pojazdy jeżdżą stadami)Złą pracę osób odpowiedzialnych za rozkłady jazdy można zaobserwować po ostatnich zmianach na liniach tramwajowych nr 1 i nr 5 gdzie żadna linia nie jeździ zgodnie z rozkładem a przecież tramwaje nie stoją w korkach. Widać znajomość tematu u Pana Redaktora tak trzymać.
s
stantrzc
Co do zmian funkcjonowania komunikacji miejskiej w Toruniu, to wątpię czy magistrat będzie brał pod uwagę zdanie mieszkańców, a nawet zdanie fachowców od komunikacji. Raczej przewiduję nieprofesjonalne, chaotyczne podejście do organizacji przewozów - jak w samym MZK (z tłumaczeniem typu: bo taniej, bo przepisy nie takie itd. itp.)
Poza postulatami wymienionymi w artykule chciałbym zwrócić uwagę na parę innych aspektów w komunikacji pasażerskiej.
Po pierwsze: częstotliwość kursowania poza zależnością od liczby pasażerów korzystających z danej linii musi uwzględniać fakt, że atrakcyjność dla mogących z niej korzystać zależy właśnie od częstości kursów. Czyli, że nie można robić kursów rzadszych niż co 30 min - pasażer prędzej dojdzie piechotą do celu swojej podróży, niż doczeka się środka komunikacji miejskiej.
Po drugie: oprócz małych autobusów na mało uczęszczane linie, należy przeznaczyć autobusy przegubowe na linie bardziej oblegane, tak aby częstotliwość kursowania nie była większa niż co 7 min. (obecne linie 11, 15, 19, 22, 26, 31, 40).
Po trzecie: linie kursujące na odległe osiedla (np. 21, 30, 35) skierować najkrótszą trasą, a nie przez Rubinkowo - ich obecność niewiele pomaga w rozładowaniu tłoku w pozostałych liniach, a zabiera czas pasażerom jadącym dalej.
Po czwarte: nazwy przystanków muszą odpowiadać trwałym obiektom w topografii miasta, takim jak najbliższa ulica, charakterystyczny obiekt architektoniczny lub ośrodek kulturalny, a nie budom z warzywami (Manhattan), czy też dawno nie istniejącym miejscom (sklepy Jowisz, Saturn, Merkury itd.).
Po piąte: magistrat musi zadbać o czytelność, dostępność i prawidłowe funkcjonowanie informacji pasażerskiej. Potrzebne są czytelniejsze formy rozkładów przystankowych, schematów połączeń i możliwych przesiadek (na przystankach i w środkach komunikacji). Działanie informacji dźwiękowej (ewentualnie wideo) musi być usprawnione (odpowiednie natężenie dźwięku, synchroniazacja z trasą itd.).
Po szóste: dochód ze sprzedaży biletów i ich dystrybucja musi należeć do organizatora przewozów, a nie przewoźnika, który wykonuje tylko zlecenie. Warto zatem zastanowić się nad umieszczeniem automatów biletowych na przystankach a nie w autobusach - choć tu rozwiązania mogą być różne.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska