Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cztery bydgoskie zakonnice na budowie

Roman Laudański [email protected] tel. 52 32 63 125
Pracy jest ogrom, ale sióstr to nie przeraża. Odkąd s. Bonawentura została "hazjiajką”- wszystko idzie ku dobremu
Pracy jest ogrom, ale sióstr to nie przeraża. Odkąd s. Bonawentura została "hazjiajką”- wszystko idzie ku dobremu archiwum sióstr
Cztery siostry klaryski wyjechały z Bydgoszczy do Kazachstanu, żeby zbudować klasztor z wieczystą adoracją. Proszą o pomoc w dalszych pracach budowlanych.

Klaryski od Wieczystej Adoracji

Klaryski od Wieczystej Adoracji

Początkowa nazwa: Franciszkanki Najświętszego Sakramentu. Zakon klauzurowy powstały w 1854 roku we Francji. W Polsce posiada 8 domów zakonnych: Bydgoszcz, Elbląg, Hajnówka, Kęty k/Bielska, Kłodzko, Pniewy Wielkopolskie, Słupsk, Ząbkowice Śląskie. 1 w Austrii, 1 w Niemczech, 5 w USA, 1 w Bangladeszu, 11 w Indiach.

Poprzedniczkami sióstr Klarysek, które dzisiaj zamieszkują klasztor w Bydgoszczy były siostry Klaryski urbanistki. Pozostały po nich, częściowo zachowane zabudowania klasztorne (użytkowane obecnie przez Muzeum Okręgowe) oraz gotycko- renesansowy kościół pw. Wniebowzięcia NMP.
Siostry Klaryski od Wieczystej Adoracji pojawiły się w Bydgoszczy w 1925 r.

Obecny budynek kaplicy został wzniesiony w latach 1900-1901 jako willa mieszkalna należąca do kupca Adolfa Kolwitza, współwłaściciela hurtowni artykułów żelaznych przy ul. Chodkiewicza 19-21, znanej we wszystkich prowincjach wschodnich Niemiec.

W 1925 roku parcela została sprzedana Zgromadzeniu Sióstr Klarysek z Gniezna. W związku z tym budynek główny przebudowano na cele klasztorne.

Źródło: Wikipedia

Tuż przed krótkim powrotem (po wizy) do Polski, do sióstr klarysek w kazachskim Pawłodarze przyszedł Władymir. Zapytał, czy siostry mogą przyjąć ofiarę?

- Zrobiłam duże oczy, bo częściej spotykamy się z prośbami o pomoc - wspomina siostra Bonawentura, przełożona kazachskiego klasztoru w budowie. - W jakiej intencji mamy się modlić? - zapytała.

- Nie wyjeżdżajcie. Jesteście nam bardzo, bardzo potrzebne. To moja intencja - powiedział Władymir. Odwrócił się i poszedł. Nie chciał więcej rozmawiać.

W bydgoskim klasztorze zamkniętym przy ul. Gdańskiej siostry Klaryski od Wieczystej Adoracji modliły się zawsze w intencji misji i misjonarzy. Z perspektywy klasztornego, poukładanego życia taka intencja wydawała się odległa. Dopiero kiedy 26 listopada 2009 roku we cztery wyjechały same do Kazachstanu i rozpoczęły budowę klasztoru, poznały smak misyjnego chleba.

- Coraz bardziej przekonujemy się, że nasza budowa to dzieło Boże, bo gdyby tak nie było, to pewnie wróciłybyśmy już do kraju, opowiadają siostry.

Do Kazachstanu pojechały siostry: Maria Beata, Maria Agnela, Maria Bonawentura i Maria Cecylia. Żadna nie kończyła szkoły budowlanej. Siostra Agnela studiowała pedagogikę, siostra Beata skończyła studium organistowskie, siostra Cecylia - maluje obrazy i pisze ikony (tak właśnie wykonuje się ikony). Napisała m.in. reprodukcję ikony Rublowa na 15-lecie sióstr grekokatoliczek. Siostra Bonawentura skończyła teologię.

W Kazachstanie zaczynały od katechez. Przygotowywały już pierwsze osoby do chrztu i pierwszej Komunii św. Siostra Agnela najlepiej zna język, pracowała wcześniej jako katechetka, dlatego najczęściej spotyka się z ludźmi.

W tym roku przyjęła chrzest Zamira, dziewczyna z muzułmańskiej rodziny Kazacha i Azerki. Poprosiła proboszcza, żeby do chrztu przygotowywały ją polskie siostry.

Siostry: - Uprzedzałyśmy ją, że po przyjęciu chrztu może zostać wykluczona z rodziny muzułmańskiej. Rozważała to bardzo poważnie, zastanawiała się, czy będzie zdolna żyć poza domem swojej mamy i siostry?

W odległości 100 km od Pawłodaru jest miejscowość Mainkain. Tam Polacy-zesłańcy kopali złoto. W czasie II wojny światowej wielu z nich, także dzieci, zmarło. Pochowano ich na cmentarzu odnawianym teraz etapami przez jedną z poznańskich firm. W ubiegłym roku postawili 15 nowych krzyży. Cmentarzem opiekuje się również miejscowa szkoła.

- Przed nami były już w pawłodarskiej parafii siostry - franciszkanki Rodziny Maryi. Teraz została tylko jedna z nich. Druga - staruszka, z uwagi na wiek wróciła do kraju.

- W jedynej parafii w Pawłodarze, 400-tysięcznym mieście, pracują jezuici - opowiada siostra Bonawentura. - Parafia liczy ponad dwa tysiące osób, ale na mszy świętej pojawia się ok. 70. Proboszcz Józef Schmitlain urodził się w Kazachstanie, ale rodzina pochodzi z Niemiec. Ma jeszcze cztery siostry w zakonie Eucharystek. Po śmierci ojca mama również wstąpiła do Eucharystek. Pięć zakonnic - mama i cztery siostry - to jego rodzina. Rodziny polskich i niemieckich zesłańców były bardzo religijne, wiara się w nich przechowała.

W Pawłodarze jest jeszcze parafia grekokatolicka, dwie prawosławne i protestanckie. Jeden z jezuitów, ojciec Ryszard Matejuk, Polak jeździ po wioskach oddalonych od Pawłodaru ok. 200 i więcej kilometrów i odprawia msze święte. To parafie "pasiołkowe" (pasiołek z rosyjskiego osada).

W Karagandzie zmarł apostoł Kazachstanu, sługa boży Władysław Bukowiński. Polak, kapłan z diecezji krakowskiej. Wykształcony, doktor teologii. Prawie w każdym katolickim domu znajduje się jego obrazek. To może dziwić, bo przecież w Polsce nie w każdym domu jest zdjęcie Jana Pawła II. Ksiądz Bukowiński cieszy się tam ogromnym kultem. Był zesłańcem (trzy wyroki zsyłki), w łagrach odprawiał msze. W 1955 roku mógł wrócić do Polski, ale czuł się tak związany z wiernymi w Kazachstanie, że został z nimi do śmierci w roku 1974.

Charyzmatem sióstr klarysek jest wieczysta adoracja. W bydgoskim klasztorze modlą się przez całą dobę przed Najświętszym Sakramentem. W Kazachstanie są tylko we cztery, ale również rozpoczęły nocne adoracje.

- Na początku na nasz widok przechodnie robili zdjęcia "komórkami" - wspominają siostry. Latem wybrały się na wycieczkę nad Irtysz. Było tam dużo młodzieży i wszyscy chcieli koniecznie zrobić sobie z nimi zdjęcie. Katolicy w Kazachstanie postrzegani są jako ludzie uczciwi, spokojni. Polaków traktują jako przyjaciół. W "Domu Drużby ("przyjaźni") spotyka się miejscowa Polonia. Dwie dziewczyny chcą przyjechać do Polski na studia.
Największe problemy siostry miały z załatwianiem dokumentów na budowę klasztoru. - Do pomocy miałyśmy księdza grekokatolickiego, ale oni mają swoje rodziny i obowiązki - mówią siostry. - Wydawało się nam, że nic nie osiągniemy. Miałyśmy projekt koncepcyjny i śmiałość do odwiedzania urzędów. Dostałyśmy pozwolenie na możliwość budowy i na tym sprawa się zatrzymała. Nie bardzo orientowałyśmy się w zawiłościach miejscowej administracji. Zaczęłyśmy się więcej modlić, żeby wyjechać z honorem, pokazać panu Bogu, że zrobiłyśmy wszystko, co w naszej mocy. Wtedy pojawił się pan Gintas - Gintaustaus. Litwin z pochodzenia, katolik, który zaproponował nam, że zawiezie nas na cmentarz w Mainkaninie. Po drodze dowiedział się, że chcemy budować klasztor. Powiedział: - To ja wam pomogę. Powstał projekt roboczy klasztoru. Zimą kupiły materiały. A na początku maja tego roku rozpoczęła się budowa.

- Pana Gintasa poznałyśmy w dniu Aniołów Stróżów i kiedy opowiadałam o tym biskupowi, śmiał się, że przysłali nam go aniołowie - opowiada siostra Bonawentura.

Na placu budowy siostra Bonawentura jest dwa razy dziennie. Wszyscy uważają ją za "hazjiajkę" - gospodynię. - Dzięki panu Gintasowi robotnicy muszą mnie słuchać. Podpowiada, co trzeba poprawić. Czego pilnować.

- Jeśli coś zostało powierzone mojej odpowiedzialności, to nie może zostać zmarnowane - podkreśla siostra Bonawentura. - Pieniądze na budowę zbieramy pod kościołami. Wspomagają nas biedni ludzie. Trzeba nad tym czuwać. Przecież ludzie nam zaufali.

Budowa klasztoru ruszyła, ale skończyły się już zebrane pieniądze. - Bez nich nie będziemy mogły kontynuować budowy - mówi siostra Bonawentura. W bydgoskim klasztorze haftują, żeby zarobić pieniądze na utrzymanie. Nie chcą jednak zamienić się w pracownię hafciarską, bo najważniejszy jest charyzmat modlitewny. Proszą też o wsparcie, piszą pisma do fundacji i zakonów zagranicznych, ale nie ma odzewu na prośby z Kazachstanu. - Czasami odnosimy wrażenie, że ludzie uważają, iż Kazachstan jest krajem muzułmańskim i po co wieczysta adoracja w takim miejscu? Jeśli pomocy nie będzie z Europy lub Ameryki, to niczego nie zbudujemy. Oglądając filmy z Astany można przypuszczać, że Kazachowie są zamożni, ale to złudzenie. Karaganda jest wielkim miastem, ale są tam miejsca takiej biedy, której próżno dziś szukać na polskiej wsi.

Siostra Bonawentura: - Kiedy pierwszy raz wyjeżdżałyśmy do kraju po przedłużenie wiz, miejscowi żegnali nas słowami: - Nie zostawiajcie nas, wróćcie.

Budowę klasztoru w Kazachstanie można wspierać wpłatami na konto: 57 1020 1462 0000 7902 0196 3230.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska