Zanim szedł do ich sypialni, podawał żonie rytualną herbatkę, do której (ich córka zeznała to w sądzie) albo dolewał jakieś kropelki, albo dosypywał jakiś proszek. Katarzyna zapadała w głęboki sen, nie obudziła się żadnej nocy przez te 16 lat.
Z relacji dzieci, złożonych podczas terapii w Ośrodku Konsultacyjno-Edukacyjnym i Wsparcia Rodziny w Olsztynie wynika, że Aleksander Ł. obnażał się przed nimi i instruował je, co mają robić. Dotykał je, pobudzał intymne części ich ciał, zmuszał do dotykania swoich. Kazał, żeby powtarzały wszystko między sobą. Filmował je. Kontakty oralno-genitalne ojca z dziećmi były codziennością. Co gorsza, udostępniał swoje dzieci innym mężczyznom.
Najbardziej ucierpiał najstarszy syn Mateusz. Leczy się psychicznie. W jego karcie napisano: jest nadmiernie pobudzony seksualnie, "wszystko kojarzy mu się z seksem". - Sam jest zagrożony sprawą o demoralizację, bo na oddziałach, gdzie był leczony, zawsze znajdywał sobie jakąś dziewczynę. W jednym wypadku chodziło o 13-latkę - tłumaczy matka.
Pytanie: "Jak matka mogła nic nie zauważyć?" jest nieuchronne, nawet mimo narkotycznego snu. Nie miała żadnych podejrzeń? - Pamiętam słowa przedszkolanek, że syn wkłada sobie klocek do pupy, ale żeby od razu zakładać molestowanie? - odpowiada Katarzyna. - Miałam różne przebłyski, ale nie potrafiłam ich ułożyć w całość. Gdy wreszcie sobie to uświadomiłam, to było jak puzzle, które w końcu mi się poukładały.
Przeczytaj: W samo południe: Zły dotyk zła
Wiedziała na pewno, że ma problemy z dziećmi. Były agresywne, rozkojarzone, ale sądziła, że to przez częste awantury. Ojciec bił je i na nie wrzeszczał. Uwagę na siebie zwrócił podczas rekolekcji w Dólsku koło Świecia. - Wśród ludzi był przemiły dla żony i dzieci, a jak nikt nie patrzył, miał wściekły wraz twarzy. Potrafił szarpać nawet maluchy, był bardzo agresywny - opowiada pani Teresa, opiekunka ośrodka w Dólsku.
Sprawa trafiła do sądu w maju 2012 roku. Aleksander Ł. dostał 10 zarzutów za znęcanie. Podczas przesłuchań dzieci otworzyły się, zaczęły mówić o molestowaniu, jednak od przesłuchania minął ponad rok, a Aleksander Ł. ciągle cieszy się wolnością i z niej korzysta.
- Jestem niewinny, wszystkie zarzuty są wyssane z palca - mówi Aleksander Ł. - Chciałbym, żeby sąd przesłuchał moją żonę w obecności psychologa, który wykazałby rzeczywiste powody jej postępowania.
Cały reportaż przeczytasz w piątkowym (22.10.2013), magazynowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »