pomorska.pl/krajswiat
Więcej informacji z kraju przeczytasz na stronie www.pomorska.pl/krajswiat
Gazeta Pomorska przez sms
Gazeta Pomorska przez sms
Kup Gazetę Pomorską przez SMS - kliknij
Pojawiają się kolejne wątpliwości i pytania. Załoga polskiego Jaka-40, który podchodził do lądowania kilkadziesiąt minut przed Tupolewem, miała problem z odbiorem sygnału z radiolatarni położonej kilometr od pasa.
Pełny zapis z czarnych skrzynek
Radiolatarnia to kluczowe urządzenie, które pomaga lotnikom sprowadzić maszynę na ziemię. Informacje o kłopotach Jaka potwierdziły dwa źródła: ekspert pracujący dla rządu oraz osoba w Dowództwie Sił Powietrznych.
Czy na podobne przeszkody mógł natrafić Tu-154? Rządowy ekspert: Rejestratory samolotu potwierdzają, że urządzenia namierzyły radiolatarnie. Nie oznacza to jednak, iż sygnał działał potem prawidłowo.
Po wypadku Rosjanie dokonali oblotu lotniska, lecz bez udziału polskich specjalistów. Twierdzą, że urządzenia były w porządku. Jednak dotąd nie dostaliśmy protokołu czynności.
O kłopotach z radiolatarnią może świadczyć coś jeszcze. Kwadrans po jaku na lotnisku próbował dwa razy lądować rosyjski Ił-76. Nie trafiał w pas, zbaczał w lewo. A to właśnie radiolatarnie są odpowiedzialne za pomoc w wejściu na oś drogi startowej.
Kolejna zagadka: w raporcie Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) pojawia się informacja, że załoga tupolewa wyleciała z Warszawy bez danych nawigacyjnych lotniska w Smoleńsku.