- Katolicy kwestionujący ewolucję narażają się na ironiczne reakcje. Słyszą: przecież już Pius XII uznał ewolucję.
- Co z tego, że jakiś papież uzna albo nie uzna jakiejś teorii przyrodniczej za poprawną, lub błędną. Trąbiono nie tak dawno temu, że błąd Kościoła w sprawie Galileusza nie powinien się powtórzyć. A teraz darwiniści uciekają się pod skrzydła papieży! To komedia - w sprawach nauki papież nie jest nieomylny. Ale ograniczoną formę zmienności gatunków (powstawania nowych ras) znali i uznawali liczni XIX-wieczni przeciwnicy Darwina i jego teorii. Od czasów Adama i Ewy powstało wiele nowych ras człowieka (Eskimosi, Buszmeni, Aborygeni).
- Czy warto więc kruszyć dziś kopię o tę kwestię?
- Kopię kruszą głównie przyrodnicy. Darwin bowiem dokonał zupełnie nienaukowego uogólnienia. Tak jak w bajce o szewczyku, fasolka urosła Darwinowi tak wysoko, że aż zaczepiła o księżyc. Nie ma dotąd naukowego dowodu, że krowy są spokrewnione z końmi, psy z kotami, a żółwie z wężami. Nie ma też dowodu, że człowiek jest spokrewniony z małpami - chyba, że stał się cud, jak z fasolką.
- Jeśli nie ewolucja, to co? Argumenty kreacjonistów przekazywane są na ogół w sposób, który zniechęca do poważnej dyskusji. Czy słusznie?
- Są kreacjoniści i kreacjoniści. Jedni się ośmieszają, odrzucając bezsporne osiągnięcia przyrodoznawstwa (istnienie epoki lodowcowej i innych, trwających miliony lat epok geologicznych, Wielkiego, Kambryjskiego Big-Bangu biologicznego sprzed pół miliarda lat itd). Inni, uznając te osiągnięcia, nie zgadzają się na tłumaczenie wszystkiego darwinowską, niezwykle prymitywną teorią bezkierunkowych mutacji i bezkierunkowej selekcji naturalnej. Bardziej prymitywna teoria jest już logicznie niemożliwa! Któż dziś przekazuje argumenty przyrodnicze, przemawiające przeciwko nieograniczonym generalizacjom darwinistów i przeciwko proponowanym przez nich "mechanizmom"? Nikt. Przekazywana jest tylko karykatura kreacjonizmu.
- Jakie jest obecnie stanowisko Kościoła w sprawie kreacjonizmu?
Takie jak zawsze. Takie jak wszystkich religii świata. To nie tylko katolicy odkryli, że świat jest dziełem Istoty Wszechmogącej, Rozumnej, Kochającej Piękno i Sprawiedliwość. Nie tylko Biblia o tym mówi. Natomiast rodzi się pytanie, ile było stwórczych interwencji w powstawaniu form żywych? To jest temat do badań przyrodniczych. Czy żbiki są spokrewnione z tygrysami? Chyba tak. Żbik jest pewnie praojcem tygrysa a osioł lub zebra pramatką konia. Ale czy tygrys i pies są kuzynami? Nikt tego dziś nie rozstrzygnie prócz darwinistów, którzy już z góry "wiedzą", że wszystko jest spokrewnione ze wszystkim, czyli że istnieje tylko jedno, jedyne drzewo genealogiczne.
- Skąd wziął się renesans tego ruchu na początku XX wieku?
- Jak już powiedziałem, nie jednemu psu Burek. Jedni zaczęli walczyć w obronie Stwórcy, gdy darwinizm odsłonił swoje materialistyczne oblicze i zaczął dowodzić, że Stwórca to iluzja. To był ruch w obronie wiary w Boga i prawd zawartych w Bibli. Inni walczyli z darwinizmem z racji swojej wiedzy przyrodniczej. Ta forma kreacjonizmu wyłoniła się wyraźniej dopiero pod koniec ubiegłego wieku. Rozwinęła się polemika, ale też pomnożyły się odkrycia, które są trudne do pogodzenia z materialistyczną wizją biologii.
- Jakie argumenty mają w ręku kreacjoniści?
- Tu nie chodzi tylko o samego człowieka i jego "życie nadprzyrodzone". Są to obserwacje nad regeneracją ciała z pojedynczych komórek (tzw. klonowanie), naprawianie przez komórki cząsteczek DNA posiekanych promieniami Rentgena na setki fragmentów itp. Takie odkrycia sprawiły, że materialistyczny dogmat prymatu struktury nad dynamiką zaczyna się kruszyć. Krótko mówiąc, zaczęło świtać pytanie, czy to sam piasek ukręcił się w bicz, czy to Diabeł na życzenie Pana Twardowskiego tym piaskiem zakręcił. Czy struktura piasku tłumaczy powstanie bicza, czy Diabeł, ze swoją dynamiką jest tu konieczny! Materia jest strukturą lub bezładną dynamiką. Duch jest dynamiką, mniej lub bardziej zorientowaną w rzeczywistości i zdolną do manipulowania tą rzeczywistością (w pewnym zakresie). Renesans kreacjonizmu zacznie się, gdy monopol filozofii materializmu przyrodniczego zostanie przełamany. A do tego, jak mawiał Koszałek Opałek, jeszcze daleko.
- Czy koncepcje kreacjonistyczne powinny trafić do obowiązkowych programów nauczania w szkołach?
- Kreacjonizm biblijny już trafił do szkół poprzez lekcje religii. Natomiast kreacjonizm przyrodniczy, odwołujący się do danych empirycznych, jest w powijakach. Brak na razie syntezy. Sądzę jednak, że pewne elementy kreacjonizmu przyrodniczego mogą być młodzieży przedstawiane tak, aby pokazać, że darwinizm nie ma monopolu na racjonalne tłumaczenie rzeczywistości biologicznej. Trudność najpoważniejsza, to panujące powszechnie przekonanie, że nauka "musi być powiązana z materializmem."
Przez całe wieki aż do czasów nowożytnych wielcy przyrodnicy nie widzieli żadnej sprzeczności w istnieniu Inteligencji Pozaziemskich (Aniołów, Archaniołów, Demonów, samego Pana Boga - nie mówiąc już o duszach roślin, zwierząt i tych duszach dla nas najważniejszych, bo własnych). Dziś to tematy "wstydliwe", ze względu na intelektualny terror materializmu.
Rozmowa z profesorem Kazimierzem Jodkowskim
rof. dr hab. Kazimierz Jodkowski (56 l.), pracuje na Uniwersytecie Zielonogórskim, zajmuje się filozofią nauki, jest redaktorem naczelnym czasopisma "Filozoficzne Aspekty Genezy".
(fot. Fot. Archiwum)
- Czy dialog pomiędzy zwolennikami teorii ewolucji a chrześcijanami, którzy przekonują, że świat został stworzony przez Stwórcę ma z naukowego punktu widzenia jakikolwiek sens?
- Trudno to nawet nazwać dialogiem, bo ta dyskusja bardziej przypomina wzajemne obrzucanie się inwektywami. Ale każda niezgoda i wielość poglądów jest korzystna dla nauki. Nauka nie ma natury dogmatycznej, choć w każdej epoce dominuje jakaś koncepcja teoretyczna. Dyskusje pomiędzy kreacjonistami i ewolucjonistami też są korzystne dla nauki, choć w niewielkim stopniu. Kreacjoniści koncentrują się głównie na krytyce ewolucjonizmu, część pozytywna ich doktryny jest słaba. Ale ta krytyka zmusza uczonych do lepszego formułowania swoich poglądów, precyzowania ich i wysubtelniania.
- Ewolucjoniści zarzucają kreacjonistom, że ich poglądy to element wiary, który z nauką nie ma nic wspólnego. Kreacjoniści odpowiadają podobnie - że koncepcja ewolucji ma tyle dziur, że również nie sposób traktować jej inaczej niż jako wyznanie wiary.
- Obie strony mają tu dużo racji. Zarzut ewolucjonistów, że kreacjonizm nie ma nic wspólnego z nauką jest słuszny przy dzisiejszym rozumieniu naukowości. Od około 150 lat (Darwin odegrał tu ważna rolę) za naukę rozumie się tego typu badania, które wykluczają wyjaśnianie zjawisk przyrodniczych przez odwoływanie się do aktywności bytów nadprzyrodzonych, w rodzaju Boga. Niektórzy jako twórcę nauki uważają pierwszego filozofa - Talesa z Miletu, który jako pierwszy na pytanie "skąd wziął się świat?" odpowiedział "z wody" - czyli nie odwołał się do bóstw. Jednak przez setki lat filozofowie i uczeni okazyjnie odwoływali się do Boga. Po raz pierwszy konsekwentną zasadę zakazu odwoływania się do bytów nadprzyrodzonych wprowadził Darwin i to on przekonał resztę społeczności uczonych. Koncepcja metodologiczna Darwina okazała się ważniejsza i bardziej nośna w skutkach, niż jego teoria biologiczna. Ta ostatnia była już wielokrotnie poprawiana, modyfikowana, a pewne jej elementy zostały porzucone i zastąpione innymi. Natomiast jego poglądy metodologiczne zostały powszechnie przyjęte i są akceptowane do dzisiaj w niezmienionej postaci. Ewolucjoniści mają 100-procentową rację, że propozycja kreacjonistów - aby wyjaśniać zjawiska świata przyrodniczego poprzez odwoływanie się do aktów stwórczych Boga - nie ma nic wspólnego z dzisiejszym rozumieniem nauki. Otwarta pozostaje kwestia, czy to rozumienie nauki jest słuszne i czy nie ulegnie jakiejś zmianie w przyszłości.
- Czy zatem człowiek wierzący i poważnie traktujący swoją religię może uprawiać naukę bez rozdwojenia jaźni?
- To jest bardzo ważne pytanie, choć niewiele osób zdaje sobie sprawy z potrzeby jego zadania. Jeśli, jak uważają wierzący, Bóg istnieje i działa w przyrodzie, to może być dla nich dziwne, że nauka rozwija się dziś tak, jakby Bóg nie istniał. Niektórzy mówią, że nauka jest próbnie ateistyczna, ale wydaje się, że dzisiejszy sposób praktykowania nauki przekłada się potem na stanowisko światopoglądowe. W praktyce olbrzymia większość uczonych-biologów, to ateiści. Jest ich więcej niż wśród fizyków i astronomów, gdzie jest mniej więcej po połowie wierzących i niewierzących.
- Istnieje również "miękka" wersja kreacjonizmu, która uwzględnia niektóre elementy ewolucji. Czy osoby o takich poglądach mogą znaleźć wspólny język z ewolucjonistami?
- Grupa katolickich filozofów przyrody z polskich uczelni w odpowiedzi na poglądy wygłaszane przez Macieja Giertycha i ministra Orzechowskiego podpisała się pod oświadczeniem, że teoria ewolucji jest zgodna z wiarą. Nie wolno zapominać, że zarówno kreacjonizm, jak i ewolucjonizm, to pojęcia, które mają wiele znaczeń. Istnieją takie rozumienia ewolucjonizmu, które zgodne są z koncepcją osobowego Boga. Osoba wierząca może powiedzieć, że Bóg stworzył świat, w tym życie i człowieka, a metodą stwórczą były procesy ewolucyjne. A zatem to, co napisali filozofowie katoliccy jest zgodne z prawdą, ale jednocześnie prawdą jest również, że ten rodzaj ewolucjonizmu, z którym się zgadzają, nie jest tym samym ewolucjonizmem, o którym mówią uczeni w naukach przyrodniczych. Ten ostatni występuje bowiem pod postacią neodarwinizmu, który wyklucza jakąkolwiek aktywność Boga w przyrodzie. Nie jest to zatem deklaracja do końca uczciwa, bo sugeruje opinii publicznej, że ewolucjonizm rozwijany przez przyrodników, neodarwinizm, jest zgodny z religią.