Z niemieckimi piłkarzami i klubami jest tak, że ostatnie sekundy meczu traktują szczególnie. Ileż mieliśmy już takich przykładów z przeszłości, że o swojej wygranej decydowali w końcówce, ba nawet w doliczonym czasie.
W sobotni wieczór na Wembley Bayern Monachium nie miał najmniejszego zamiaru czekać na dogrywkę. W 89. min. przeprowadził akcję meczową. Trochę szczęśliwie, ale zadał Borussii decydujący cios. Natychmiast przyszła do głowy myśl - kto przed finałem wygrywa z Barceloną, ten sięga po PucharMistrzów. Przecież podobnie było z Interem Mediolan (2010) iChelsea Londyn (2012).
Z zera na bohatera
Piłkarze z Monachium, którzy w 2010 i 2012 r przegrywali w finałach Champions League, po raz 5. w historii klubu sięgnęli wiec po Puchar Europy. To ich pierwszy triumf od 2001 r. Ale poległa w finale Borussia nie ma się czego wstydzić. Dortmundczycy byli godnym rywalem i przed wielkim faworytem udowodnili, że w pełni zasłużyli na występ w finale na Wembley.
Niewątpliwym bohaterem finału w Londynie okazał się Arjen Robben. W decydującym meczu o Puchar Mistrzów pewnie zabrakłoby go, gdyby zdolny do gry był ToniKross. Holender nie był ulubieńcem, srogiego dla swoich piłkarzy, trenera Jup-pa Heynckesa. Zarzucano mu przerost ego, zbytni indywidualizm w grze, nie realizowanie założeń taktycznych. Z tych powodów nie zagrzał miejsca w Madrycie, popaprał wyniki reprezentacji Holandii podczas mundialu w RPA. Można jeszcze dorzucić do tego inne grzeszki lewonożnego piłkarza, ale dość pastwić się nad MVP finału.
Na Wembley Robben pokazał jednak błysk geniuszu. Najpierw asystował przy golu Chorwata Mandżukica, potem wykorzystał bezlitośnie zawirowanie (nie pierwsze w tym meczu) defensywy BVB. A po ostatnim gwizdku płakał ze szczęścia, bo po tym spotkaniu wraca z pewnością na piłkarski top.
Przeczytaj także: Bayern - Borussia 2:1. Zobacz bramki [wideo, YouTube] - 25.05.2013
Bez trzeciego boku trójkąta
Obejrzyliśmy kawał bardzo dobrego futbolu. Ale w tym meczu Bayern był odrobinę lepszym zespołem. Doświadczenie pucharowe, więcej indywidualności (m.in. najlepszy na placu Hiszpan Martinez) i siła fizyczna, to było źródło ostatecznego sukcesu zespołu Heynckesa.
W Borussi było zdecydowanie za dużo, jak na decydujący o Klubowym Pucharze Europy mecz, słabych punktów. Dramatycznie złe spotkanie rozegrał Schmelzer. Liczne błędy Hum-melsa musiał naprawiać Subotić. Grosskreutz nie okazał się godnym zastępcą Goetze. Play-makera BVB brakowało szczególnie, bo Reus i Lewandowski nie mieli należnego wsparcia. Właśnie bez trzeciego boku trójkąta Borussia w ofensywie nie była zdolna do wielkich rzeczy, a pod polem karnym monachij-czyków sprawiała wrażenie bezradnej.
Borussia miała w Polsce wielu kibiców. Przede wszystkim z powodu obecności trójki rodaków. Łukasz Piszczek zaprezentował w tym meczu dwa oblicza; do przerwy grał perfekcyjnie i zatrzymał kompletnie Ribery-ego. W drugiej połowie dostał zadyszki, nie był już tak dokładny w kryciu i przy wyprowadzaniu piłki. Kuba Błaszczykowski był o krok od pokonania Neue-ra, zapobiegła temu instynktowna parada nogą bramkarza. Lewandowski pracował dla drużyny, nie unikał momentami walki wręcz. Miał też "swoje" szanse, ale górą był golkiper Bayernu. Na pewno jednak poprzednie mecze z udziałem Polaków były w ich wykonaniu dużo lepsze. Bayern dobrze o tym wiedział i na wiele nie pozwolił.
Czy zdobyciem Pucharu Mistrzów Bayern otworzył erę swego panowania? Przypomnijmy, że w latach 1974-1976 trzy razy z rzędu sięgał po Puchar Europy. Heynckes przed swoim następcą Pepe Guardiolą zawiesza poprzeczkę niesłychanie wysoko. Nie wydaje się raczej, aby w Monachium zadowolili się jednorazowym sukcesem w LM.
Czytaj e-wydanie »