News o latającej polskiej ciężarówce bije rekordy popularności w niemieckich mediach. Dziennik ''Süddeutsche Zeitung'' porównuje nawet polskiego kierowcę do słynnego brytyjskiego agenta w służbie Jej Królewskiej Mości:
- To wyczyn jak z filmów z Jamesem Bondem - pisze dziennikarz ''Süddeutsche Zeitung''.
Po prostu się zagapił
Czy naprawdę jest o co robić tyle hałasu? Wygląda na to, że tak. Polski kierowca w wieku 46 lat, który kierował TIR-em, nie zauważył, że część jezdni na jednej z niemieckich autostrad jest remontowana. Dokładniej mówiąc - była to przebudowa mostu nad rzeką.
Gdy kierowca zorientował się, że na tym odcinku drogi trwa remont, było już za późno. Najpierw staranował zagradzające szosę barierki, a potem rozpędzona maszyna przeleciała w powietrzu 6-metrową przepaść nad rzeką. Samochód zahamował tylko dzięki temu, że w momencie uderzenia o nawierzchnię pękła jedna z osi podwozia. W przeciwnym wypadku samochód runąłby do wody z wysokości 16 metrów.
40 ton i cały zastęp aniołów
Niemieckie media i policja nie mogą wyjść ze zdumienia, że wypadek zakończył się tak szczęśliwie. Nieprawdopodobne wydaje się to, że w powietrze uniósł się pojazd o wadze ponad 40 ton.
- Czuwał nad nim chyba cały zastęp Aniołów Stróżów - dziwił się jeden z policjantów, którzy przybyli na miejsce zdarzenia.