Dziesięć lat temu krzyżowe obozowisko rozbił sobie na terenie byłej żwirowni Auschwitz Kazimierz Świtoń. Byłem tam wówczas, rozmawiałem z człowiekiem, który sprawiał wrażenie obłąkanego.
Widywałem krzyż w gabinetach decydentów, których ze stanowiska zdjął prokurator i w salach obrad, w których działy się rzeczy niegodziwe. Pomimo krzyża.
Mierzi mnie to epatowanie symbolami. W moim domu nie zawiesiłem żadnego krzyża ("po owocach was poznają", a nie po symbolach), nie odczuwam takiej potrzeby.
Nie wierzę w dobre intencje w tym konflikcie. Po stronie obrońców krzyży również.
Całość czytaj tutaj