Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytelnik alarmuje, że pogotowie do wypadku jechało za długo. Sprawę wyjaśnia... policja

(bas)
fot. sxc.hu
Czytelnik jest oburzony powolnością, z jaką załoga karetki pogotowia ratunkowego zareagowała na sygnał o potrąceniu dziecka przy ul. Płockiej. Drążymy sprawę i wyłania się dość tajemniczy obraz.

www.pomorska.pl/wloclawek

Więcej informacji z Włocławka znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/wloclawek

Włocławianin, który wczoraj zatelefonował do naszej redakcji, nie krył zdenerwowania. Opowiadał, że dzień wcześniej, po godzinie 17.00, był świadkiem wypadku drogowego. - To stało się na ulicy Płockiej - mówił. - Samochód potrącił dziecko, które leżało na jezdni. Zdenerwowany kierowca tego auta wysiadł i zaczął dzwonić po pogotowie. Ale ono nie przyjeżdżało. Nie mogłem już dłużej czekać, pojechałem w stronę miasta ulicą Zielną. Tam bowiem, przy Papieżce, znajduje się podstacja pogotowia. Musieli już dostać sygnał o tym zdarzeniu, bo szykowali się do drogi. Ale jak powoli! Najpierw wyszedł z budynku kierowca, później dwie panie. Nikomu z nich się nie spieszyło. Widzieli mnie, pokazywałem dłonią na zegarek, dając do zrozumienia, że czas nagli. Wreszcie pojechali.

Dwie podstacje

Włocławskie pogotowie ma dwie tak zwane podstacje. Jedną przy ul. Papieżka, drugą przy Kaliskiej. Kiedy je tworzono dyrektor włocławskiego pogotowia Ewa Krysińska-Błaszczyk zapewniała, że chodzi właśnie o czas, czyli o skrócenie czasu przejazdu karetek od momentu otrzymania sygnału o zdarzeniu do dojazdu do osób, potrzebujących ratunku. Czy możliwe jest, że ten "zaoszczędzony" czas jest przez pracowników pogotowia po prostu marnotrawiony? Jak tłumaczyć ową "powolność" załogi karetki w sytuacji, gdy ofiara wypadku jest dziecko, a jego stan nie jest znany? O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy dyrektor Ewę Krysińską-Błaszczyk.

Policja szuka sprawcy wypadku

Rozmowy z dyspozytorem, załogą i innymi osobami, znającymi sprawę, dały obraz zupełnie inny, niż przedstawiony przez Czytelnika. - Zgłoszenie było o godzinie siedemnastej czternaście, już minutę później, jak wynika z dokumentów, karetka ruszała w drogę - tłumaczy dyrektor pogotowia. Zastanawia się kto w takim razie wzywał pomoc, skoro mężczyzna, telefonujący do redakcji, był na Papieżce jeszcze przed wyjazdem karetki. Najciekawsze jest jednak to, że kiedy ambulans dotarł na miejsce wypadku, żadnego sprawcy potrącenia tam nie było.

- Dziecko, na szczęście, nie zostało ciężko ranne - mówi Ewa Krysińska-Błaszczyk. - Została mu natychmiast udzielona pomoc. Musieliśmy jednak powiadomić policję o zdarzeniu, przekazując im informację, że na miejscy nie zastaliśmy sprawcy potrącenia. To jest już sprawa policji, nie nasza.
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska