Mieszkańcy Błonia skrażą się na "to", co powstaje na targu przy ul. Władysława Broniewskiego. Pisaliśmy już wielokrotnie: kupcy nie są z tego projektu zadowoleni, mieszkańcy także.
- Kto wydał na to zgodę? Czy widział to plastyk miejski? - pytano nas wczoraj. Odpowiedzi szukaliśmy w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego. Niestety, pod nieobecność Marka Jaworskiego, powiatowego inspektora, nikt nam nie chciał udzielić informacji na temat tej inwestycji. W sekretariacie potwierdzono jedynie, że inspektorat zajmuje się tą sprawą.
Niewiele wiedzą też radni - do nich jeszcze nie dotarły krytyczne opinie.
- To teren komunalny - mówi Wojciech Nowacki, radny PiS współzałożyciel stowarzyszenia "Bydgoskie targowiska". - Targowisko ma swojego administratora. Zainteresuję się tym.
Podobne obietnice udzielenia pomocy kupcom z Błonia składa Grażyna Górska, prezes "Bydgoskich targowisk". - Nie mamy członków na Błoniu. Pojadę jednak, przekażę nasze postulaty i deklaracje - stwierdza pani Górska.
Zanim powiem, co myślę o inwestycji na targowisku przy ul. Broniewskiego, mam kilka pytań. Między innymi do architekta miejskiego. Czy rzeczywiście nie miał zastrzeżeń do projektu konstrukcji, która jako żywo przypomina dach nad peronem w czasach głębokiego PRL-u? A co na to plastyk miejski? Czy to, co powstaje może się komukolwiek podobać? Bo to, że nie spełnia swoich funkcji już wiadomo. Np. nie chroni kupujących i handlujących przed deszczem. Majowe opady to udowodniły. Nie zakrywa też wszystkich straganów. A to oznacza, że część kupców nadal będzie musiała chronić towar ustawiając parasole, daszki, namioty, etc. Brzydota przyciąga brzydotę. Gdy na straganie śmieją się pęczki młodej marchewki, brokuły i jabłka nie widać ohydnych, skorodowanych "szczęk", tynku odpadającego ze ścian pawilonów. A teraz jeszcze ten dach. Autorom projektu, także zarządcy targowiska i miejskim urzędnikom polecam wyprawę na Kapuściska. Na targ właśnie. Tam ktoś myślał...