Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dała zięciowi lepsze życie

Hanka Sowińska [email protected]
www.sxc.hu
Elżbieta pierwsza szła na stół operacyjny. Gdy opuszczała salę, powiedziała do Sebastiana: - Dostaniesz na urodziny prezent, ale bez opakowania. Bądź grzeczny i przyjmij ten dar.

Zgodzili się opowiedzieć tę historię, podać nazwiska i pokazać twarze, bo mają nadzieję, że ludzie częściej będą pomagać bliźnim. Bo wierzą, że gdy przeczytają, chętniej podzielą się sobą.

***

W medycynie transplantacyjnej nawet suche liczby wiele mówią. Na koniec czerwca na nerkę czekało w Polsce 880 pacjentów. W pierwszym półroczu zdrowy organ od dawców zmarłych dostało 505 osób. Tylko 33 chorym ze schyłkową niewydolnością nerek przeszczepiono narząd od żywego dawcy. Osiem zabiegów (najwięcej w jednym miesiącu) przeprowadzono w marcu. Wtedy, kiedy Sebastian Banaszkiewicz dostał "prezent bez opakowania" od swojej teściowej Elżbiety Stefańskiej.

***

Pierwsze objawy choroby. - Byłem wtedy żołnierzem kontraktowym w jednostce wojskowej w Bydgoszczy. Miałem plany na najbliższą przyszłość i fajne perspektywy - wspomina Sebastian.
Ale ze zdrowiem coś się zaczęło dziać niedobrego. - Pojawiły się zawroty głowy. Rodzice zmusili mnie, bym poszedł do lekarza - opowiada.

Usłyszał, że ma bardzo wysokie ciśnienie krwi - 230/130. Skierowano go do szpitala w Pile. Po dokładnych badaniach usłyszał diagnozę: kłębuszkowe zapalenie nerek.

Pierwszą dializę miał 31 sierpnia 2012 r. Od tamtej pory trzy razy w tygodniu musiał być w stacji dializ. - Cały dzień z głowy. Wyjazd przed południem, powrót do domu wieczorem. Nie jechałem sam - takich jak ja było więcej.

Po pierwszych dializach czuł się wyczerpany i osłabiony. Potem już było lepiej. Bywało, że wsiadał w samochód i sam jechał z Chodzieży do Piły.

Pierwszy raz o transplantacji usłyszał od ordynatora w pilskim szpitalu. - Powiedział, że jak choroba będzie postępować, to warto zrobić rodzinny przeszczep - wspomina.

Rok 2012. Apogeum choroby. To ten moment, kiedy na serio zaczął myśleć o nowej nerce. W stacji dializ dowiedział się, że w Bydgoszczy jest bardzo dobry ośrodek transplantacyjny. Dostał telefon do prof. Zbigniewa Włodarczyka, szefa Kliniki Transplantologii i Chirurgii Ogólnej w "Juraszu".

Sebastian: - We wrześniu byłem w klinice po raz pierwszy. Wiele się wtedy dowiedziałam nie tylko o badaniach, które będę musiał zrobić. Także o tym, że muszę trafić na centralną listę oczekujących na przeszczepienie nerki.

Wiedział już wówczas, że może otrzymać nerkę od kogoś z rodziny. - Gdy usłyszałem to od teściowej, byłem zaskoczony, ale bardzo szczęśliwy - przyznaje.

***

Chętnych wśród najbliższych było więcej. - Nerkę chciała mi oddać moja mama i żona Asia. Tylko tato nie mógł, bo choruje na cukrzycę - tłumaczy.

Dawcą chciał również zostać Rafał, brat Sebastiana, ale odradzili mu lekarze. - Usłyszał, że może mieć tę samą chorobę co ja, tylko jeszcze się nie ujawniła. Nie wolno mu było tak ryzykować.

Elżbieta mówi, że nie zastanawiała się, czy oddać, nerkę czy nie? - Kiedyś powiedziałam do Ireneusza (mąż - przyp. HS), że jak trzeba będzie, to podzielę się sobą i dam nerkę zięciowi. I tak się stało. To był odruch. Sebastian wiedział, że może na mnie liczyć. Zięć mnie o to nie prosił. Jest bardzo skromny. Nie narzucał się. Cała rodzina widziała, jak cierpi, jak wielkim nieszczęściem są dializy.

Dla Seby (tak w rodzinie nazywają Sebastiana) nerkę gotowa była oddać także jego kuzynka Sylwia. I Sławek, brat Ireneusza Stefańskiego.
Elżbieta: - Sylwia ma 29 lat i małe dziecko. Gdyby coś poszło nie tak, co by się z dzieckiem stało... Szwagier Sławek też ma dzieci. Przecież różnie może się w życiu zdarzyć. Dlatego nie chciałam, by któreś z nich zostało dawcą.

***

Na wstępne badania pojechała Ela, Sylwia i Sławek. - Pamiętam tę trudną do zniesienia atmosferę w trakcie podróży do Bydgoszczy. Rozmowa się nie kleiła. Pragnęłam, żeby to na mnie padło. Ich chciałam oszczędzić.

Elżbieta zdystansowała potencjalnych donatorów. Z całej trójki to ona miała najlepsze wyniki. U Sławka badania wykazały lekkie nadciśnienie. - Kiedy już wracaliśmy do domu, było dużo śmiechu - wspomina Ela.

***

Nigdy na nic poważnego nie chorowała (- Osiem lat temu miałam operację ginekologiczną, wszystko jest w porządku). Nie ma cukrzycy, nadciśnienia. - Wyniki miałam super. Przed operacją byłam szczuplejsza, teraz sobie dogadzam - śmieje się.

Fakt, że jest honorowym dawcą krwi, też zapewne wpłynął na jej decyzję o zostaniu żywym dawcą nerki. - Kilka lat temu kolega Joasi (córka - przyp. HS) miał ciężki wypadek. Potrzebna była krew. Mam grupę "zero". Bardzo się cieszyłam, kiedy oddałam krew po raz pierwszy. Syn Adam poszedł w moje ślady, też jest honorowym dawcą krwi. Skończył w Pile ratownictwo medyczne.

***

Zbadanie zgodności w grupie krwi dawcy i biorcy to początek długiego procesu kwalifikacji.
Aby zostać dawcą nerki, trzeba być w pełni zdrowym. Oceny stanu zdrowia można dokonać tylko na podstawie wielu badań - lekarskich, laboratoryjnych (analiza krwi i moczu), obrazowych (USG jamy brzusznej z oceną nerek, zdjęcie radiologiczne klatki piersiowej, scyntygrafia nerki, tomografia komputerowa).

- Pech chciał, że nie mogłam zrobić w "Juraszu" scyntygrafii, nerki, bo akurat popsuł się aparat. Myślałam, że uda mi się w Pile, bo to blisko domu, ale lekarka odmówiła. Wiedziała, że mam być dawcą, bo leczyła Sebastiana. Usłyszałam, że na to badanie przyjmują tylko chorych. Nie chcę komentować tej postawy. W końcu zrobiono mi scyntygrafię w bydgoskim szpitalu wojskowym - opowiada Ela.

I jeszcze jedno trudne wspomnienie: wizyta u psychologa w Warszawie. - To była druga rozmowa - wyjaśnia Ela. - Podczas pierwszej, w Bydgoszczy, przyznałam się, że mam wielki strach przed dużymi psami. Dlatego wysłali mnie do stolicy.

Dwanaście lat temu Elżbietę zaatakował owczarek niemiecki. - To był pies sąsiada. Broniąc się, zasłoniłam twarz ręką. Miałam rany nie tylko na ręku, ale i nodze. Jednak nie ból dokuczał mi najbardziej, tylko zapach psa. Nosiłam go na sobie przez długi czas.

Podróż do stolicy była traumatycznym wydarzeniem. - Styczeń, noc, wielka śnieżyca. Z Chodzieży to kawał drogi. Strach było jechać. Autentycznie byłam zła, że muszę jechać. Potem nie żałowałam. Rozmowa z panią psycholog bardzo mi pomogła. Uspokoiłam się. Pamiętam, że weszłam do niej z płaczem. Coś gadałam, że jestem zdrowa psychicznie, tylko skłonna do płaczu. Wie pani przecież, że kobiety są miękkie...

***

Operacja rodzinnego przeszczepienia nerki została wyznaczona na 25 marca.

Elżbieta: - Do szpitala przyjechaliśmy w piątek, 22 marca. Umieszczono nas w jednym pokoju. Dzień później Sebastian miał urodziny. Musiała być kawa i ciasto. Lekarz nie był zadowolony, kiedy zobaczył, jak sobie świętujemy...

Noc z niedzieli na poniedziałek do łatwych nie należała, pomogły tabletki na sen. I wreszcie operacja. Opuszczając pokój, Ela zażartowała. - Dostaniesz na urodziny prezent bez opakowania. Bądź grzeczny i przyjmij ten dar. I żebyś go tylko nie odrzucił!

Jak wspominają pierwsze godziny po zabiegu?
Sebastian: - Już na stole operacyjnym popłynął mocz. Było robione usg, wszystko było w porządku.
Ela: - Leżałam i prawie nie kontaktowałam. Źle się czułam, dopiero w środę zaczęłam rozmawiać.
Kiedy doszła do siebie, u Sebastiana pojawił się ostry ból brzucha. Przyczyną były dwa krwiaki okołonerkowe. Po transfuzji krwi też wystąpiły niepożądane objawy. Z kolei biopsja doprowadziła do ostrego odrzutu nerki, ale sterydy zapobiegły katastrofie.

Sebastian spędził w szpitalu miesiąc, Elżbieta wyszła po dziewięciu dniach. - Były święta, bardzo chciałam być już w domu, ale jak wsiadłam do samochodu, to nie miałam pewności, czy dojadę żywa.

***

Elżbieta nadal jest na zwolnieniu lekarskim. - Chyba za szybko chciałam pokazać, co potrafię. Organizm musi mieć czas, by do siebie dojść. Miejsce po wyjętej nerce jest teraz "zagospodarowywane". Na pewno nic się złego nie dzieje. Cieszę się, bo widzę, że zięć mi się poprawił. To po moich ciastach. Teraz się nimi zajada, przed zabiegiem nie lubił słodyczy.

W tym tygodniu Sebastian był na kontroli w poradni transplantacyjnej w "Juraszu". - To już siódma wizyta po przeszczepieniu nerki - pokazuje mi specjalną książeczkę biorcy, w której odnotowane są wyniki badań.

- Nerka od dawcy żywego jest rzeczywiście lepsza i to z kilku powodów - tłumaczy prof. Zbigniew Włodarczyk. - Człowiek żywy, który oddaje nerkę, jest w doskonałym stanie fizycznym - my to wcześniej bardzo dokładnie sprawdzamy. Możemy też wybrać moment zabiegu. W przypadku rodzinnego przeszczepienia nie ma zmian, które dokonują się w organizmie zmarłego w okresie okołozgonnym, czyli spadków ciśnienia i zaburzeń krążenia. Poza tym nerka nie jest przechowywana poza organizmem dłużej niż kilka godzin, co jest istotne, bo przechowywanie może ją w pewnej mierze uszkadzać. I kolejna sprawa - jeżeli dawcą jest ktoś bardzo bliski, to istnieje istotna zgodność układu genetycznego, co w przypadku obcej osoby nie zawsze jest możliwe do zagwarantowania. To wszystko składa się na odległy wynik i rzeczywiście nerki pobrane i przeszczepione od dawcy żywego działają dłużej i lepiej.

***

Sebastian pozostaje na rencie, ale wierzy, że to się zmieni. Ela ma nadzieję, że wkrótce wróci do pracy w sklepie. - Wszyscy bardzo chcieli pomóc Sebastianowi, a jak się czegoś mocno pragnie, to musi się udać. Pomogła cała rodzina. Materialne wsparcie dostaliśmy od bliskich mojego męża - jego siostry Małgosi i jej męża Sławka. To cudowni ludzie. Wspierał nas również brat męża Bogusław i jego żona. Rodzice Seby też są wspaniali. Tak wiele im zawdzięczamy. Wielkie serce okazała nam moja szefowa Daniela Nowak, właścicielka sklepu, w którym jestem zatrudniona. Od początku mnie dopingowała. Nikogo na moje miejsce nie przyjęła. Czeka, aż wrócę do pracy.

Podanin to mała wieś koło Chodzieży. Gdy Ela spotyka sąsiadów, słyszy: - Podziwiamy cię, żeś się odważyła...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska