- Gratulowali mi wszyscy jurorzy - wspomina. - Ale chyba najpiękniejsze słowa usłyszałem od Agaty Passent, córki Agnieszki Osieckiej, która powiedziała mi, że zaśpiewałem "Niech żyje bal" tak, jak by sobie tego życzyła jej mama i ona sama. Bo to nie jest wbrew pozorom taka radosna piosenka. I ja ją zaśpiewałem z taką nutą smutku, a jednocześnie zadziornie.
Festiwal promuje ludzi, którzy walczą z chorobą, Darek choruje na łamliwość kości, więc musi na siebie uważać. Zwycięstwo w festiwalu przyniosło mu statuetkę i stypendium w wysokości 24 tys. zł. Na co przeznaczy te pieniądze? - Będzie nowa gitara - mówi z przekonaniem. - No i coś się ponagrywa za te pieniążki.
Bo wielkim marzeniem jest nagranie płyty. Sam już dłubie trochę przy muzyce, ale teraz kłopot jest z dobrymi tekstami. A takie chciałby mieć. Sam wybiera sobie repertuar i można powiedzieć, że nie śpiewa "o niczym". - Wybieram takie piosenki, które sam lubię i w których dobrze się czuję - podkreśla.
Skończył niedawno dwuletnie studium muzyczne w Szczecinie i chciałby się dalej w tym kierunku rozwijać. Myśli o studiach, jeszcze nie wie, gdzie. Może Szczecin, może Gdańsk, a może Bydgoszcz?
Festiwal otworzył przed nim wiele furtek, ma sporo zaproszeń. Wie, że zaśpiewa na otwarciu festiwalu filmowego w Koszalinie i na wyborach miss Polski na wózku, na pewno też wystąpi jeszcze w Krakowie, bo Fundacja "Mimo Wszystko" Anny Dymnej, która festiwal wymyśliła, nie zapomina o swoich podopiecznych.
- Tam w Krakowie jest fantastyczna atmosfera - wspomina Darek. - Jest wielka komitywa między ludźmi, którzy przyjeżdżają na ten festiwal. Podobno w tym roku była ona szczególna, jakaś taka chemia, nie było poczucia, że to jest konkurs, jakaś rywalizacja.
Zobacz także: Oficjalne piosenki - na Mundial 2014 i w latach poprzednich [wideo]
Jak sobie radzi z tremą i czy w Krakowie go zżarła? - Nie, zobaczyłem te tłumy na rynku i nagle zero stresu, poszło - mówi. - A potem była niesamowita euforia, wielkie przeżycie.
I pomyśleć, że pierwszy raz startował do tego festiwalu przed sześciu laty, a doszedł tylko do półfinału. Potem się zgłaszał, ale przepadał. - I to mnie chyba zmotywowało - śmieje się.
Muzyczny debiut miał jeszcze w podstawówce, gdzie do śpiewania wyciągnął go Michał Leszczyński i jedna z sióstr katechetek. Ale potem śpiewanie rzucił i przypomniał sobie o nim dopiero w gimnazjum. A gitarę odkrył w liceum. I ta miłość została do dziś.