- Jest już pan piłkarzem Olimpii?
- W czwartek późnym popołudniem podpisałem kontrakt. Uzgodniłem z prezesem Bojarowskim ostatnie szczegóły. Jestem w Grudziądzu i szukam mieszkania.
- Co pana skusiło, by przyjść z ekstraklasy do zespołu broniącego się przed spadkiem w pierwszej lidze?
- Konkretna oferta. Miałem kilka propozycji, ale ta z Grudziądza była najlepsza. Klub jest stabilny, jest fajny zespół i młody, ambitny trener.
- Piłkarze przed przyjściem do klubu robią zasięgają opinii wśród kolegów. Pan zapewne też tak zrobił.
- Rozmawiałem z kilkoma osobami. Dobrze znam Janka Dziedzica. Z Marcinem Kokoszką i Marcinem Stańkiem grałem w Odrze Wodzisław. Z boiska pamiętam Jarka Białka i Adama Cieślińskiego. Maciek Dąbrowski przed sezonem był sprawdzany w ŁKS. Nie chcę nikogo pominąć, ale tych znajomości jest dużo.
Przeczytaj także: Marcin Staniek wzmocni Olimpię Grudziądz. Grischok skręcił nogę w kostce
- Długo trwały negocjacje?
- Temat ciągnął się od grudnia. Miałem kilka innych propozycji, ale wybrałem Olimpię z racji stabilności. Miałem już dość bałaganu: czy boisko będzie odśnieżone, czy będzie bramka na treningu. Chcę myśleć tylko o piłce, a nie o sprawach organizacyjnych.
- Rozmawiał pan z trenerem Marcinem Kaczmarkiem o swojej roli w zespole?
- Rozmawialiśmy krótko telefonicznie. W sobotę pojawię się na pierwszym treningu. Będzie okazja dłużej porozmawiać. Potem jedziemy na zgrupowanie do Kleszczowa, będą sparingi. Na pewno trener znajdzie dla mnie miejsce w drużynie. Liczę, że pomogę Olimpii i jednocześnie pomogę sobie. W drużynie jest potencjał, by znaleźć się w górnej połowie tabeli. Dokonałem rozważnego i przemyślanego wyboru.
Cała rozmowa tylko w piątkowej "Gazecie Pomorskiej" - mutacja grudziądzka.