Bydgoski szkoleniowiec jeszcze kilka dni temu prowadził 3-ligową Spartę Brodnica, jednak obie strony zdecydowały się rozwiązać kontrakt.
W Łabiszynie Kołacki zastąpił Zdzisława Pietrzykowskiego. Kierownictwo klubu od dłuższego czasu poszukiwało szkoleniowca i udało się uzgodnić warunki z Kołackim (umowa zawarta została do końca rundy jesiennej z możliwością przedłużenia na kolejną rundę, bądź sezon). Nowy trener Noteci poprowadził zajęcia już dziś.
Kołacki ma 37 lat, od 2008 posiada uprawnienia trenerskie I klasy. W przeszłości był reprezentantem Polski juniorów. W I lidze zadebiutował w wieku 16 lat w barwach Zawiszy. Poza tym reprezentował barwy Górnika Konin, Sparty Brodnica i Polonii Bydgoszcz. Jako trener poza Spartą prowadził Zamek Gołańcz, Cuiavię Inowrocław, Sokoła Kleczew i Unię Solec Kujawski.
Unia pewnie wygrała
Chełmnianie fatalnie zaczęli zawody w Solcu Kujawskim. Już po 13 minutach przegrywali 0:3. Ich sytuacji nie poprawiło zbytnio trafienie Tomasza Grzeleckiego. - Popełniliśmy kardynalne błędy w defensywie, których na tym poziomie nie powinno być - mówi trener Chełminianki Andrzej Karwowski. - Już w 15. min musiałem zmienić Pawła Śmigielskiego, bo to z jego strony szło największe zagrożenie. Założenia taktyczne na ten mecz zaginęły gdzieś na drodze z szatni na boisko. Z czasem przejęliśmy inicjatywę, ale gospodarze umiejętnie przerywali nasze akcje. Grali bardzo agresywnie nie pozwalając nam na dokładne rozgrywanie piłki. Nie udało się nam już nic strzelić. Najlepszą sytuację miał Tomek Grzelecki.
Remis beniaminków
W Kruszwicy spotkali się mistrzowie V lig z minionego sezonu. Z bezbramkowego remisu bardziej zadowoleni powinni być gospodarze. - Szkoda straconych punktów - uważa trener Startu Warlubie Mariusz Gralak. - Zespół zagrał po raz kolejny dobre zawody. Niestety, coś się zacięło z przodu. Nie potrafimy wykończyć stwarzanych sytuacji. W Kruszwicy doskonałe okazje mieli Dawid Górski, Michał Chrobociński, Michał Pokora i Adam Reise. Myślę, że gdyby mecz trwał 5 minut dłużej w końcu zdobylibyśmy tego gola. Mamy nadzieję, że w końcu tę niemoc przerwiemy.
Wyjazdowe zwycięstwo Krajny
Z problemami dotarli do Lubania piłkarze Krajny, ale mecz zakończyli z kompletem punktów. Najpierw okazało się, że kontuzji nie zdołał na czas wyleczyć kapitan Mirosław Tyda. Dodatkowo krajanie źle rozplanowali czas przejazdu na trasie Sępólno - Lubanie i na stadion przyjechali w momencie rozpoczęcia spotkania. Okazało się jednak, że nie wszyscy, bo 5 piłkarzy jechało własnym autem, które w trasie odmówiło posłuszeństwa i trener Lipiński musiał z konieczności przemeblować ustawienie. Na domiar złego goście stracili już gola w 8. minucie gry.
Goście dopiero w drugiej połowie pokazali, że potrafią grać w piłkę. Już w 48. minucie ładnym uderzeniem popisał się Majtczak, piłka otarła się jeszcze od obrońcy i ugrzęzła w siatce. W odpowiedzi w dogodnej sytuacji znalazł się Lisota, ale jego strzał z 3 metrów pewnie obronił Fac. W 62. min goście objęli prowadzenie po akcji Mrugals-kiego i spokojnie kontrolowali grę. Co prawda, w samej końcówce meczu gospodarze trafili w słupek, ale ostatecznie trzy punkty pojechały do Sępólna.
- Cieszę z tego wyniku, bo jest to pierwsza wyjazdowa wygrana w sezonie - podsumował trener Maciej Lipiński. - Można powiedzieć, że początek naszej potyczki z Lubaniem był straszny, ale finał bardzo szczęśliwy. Uważam, że zasłużenie wywalczyliśmy 3 punkty, bo stworzyliśmy sobie więcej dogodnych okazji, z których tylko dwie wykorzystaliśmy. Ten wynik nas podbudował i do Warlubia pojedziemy po kolejne punkty. Dojdzie Tyda, więc zagramy w optymalnym zestawieniu - kończy optymistycznie trener Krajny.
Włocłavia wciąż nie zwalnia tempa
Ósmy z rzędu mecz bez porażki zanotowała Włocłavia i umocniła się na drugim, gwarantującym awans, miejscu w tabeli.W sobotę włocławianie pokonali Unię Gniewkowo (3:1). Rywal mimo iż zagrał bez swojego najlepszego strzelca Krystiana Piechockiego, postawił trudne warunki. Grał defensywnie, praktycznie nie zagrozili bramce gospodarzy.
Jednak o przebiegu meczu zadecydował fatalny w skutkach błąd Adriana Grudzińskiego, który za lekko podał do bramkarza. Piłkę przejął Bartosz Pędowski i lobem pokonał Ibrahima Tandjigorę, który wpuścił pierwszą ligową bramkę od 395 minut. Chwilę wcześniej w 31. min po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Maciej Lamparski zdobył gola i patrząc na gości wydawało się, że jest już po meczu. Niestety, sami włocławianie pozwolili wrócić do gry Unii. W kolejnych minutach, mimo dużej przewagi (bilans rzutów rożnych 14:3) nie udawało się Włocłavii zdobyć zwycięskiej bramki.
Przeczytaj też: Pogoń i Włocłavia nadal nie zawodzą [wyniki 9. kolejki IV ligi, wideo, radość w szatni]
Dopiero w 78. min po zagraniu ponownie Frąckowiaka w pole karne, przesunięty do ofensywy kapitan zespołu Marcin Piotrowski z bliska trafił do siatki (trzeci gol w sezonie). Już w doliczonym czasie gry wprowadzony za niego Adrian Rogalski po klasycznej kontrze (rozpoczął Frąckowiak, a asystę zaliczył Cezary Doręda) ustalił wynik meczu.
Po raz kolejny w tym sezonie, przeżywający wyraźnie drugą młodość Piotrowski decyduje o wyniku. - Miło to słyszeć, ale jest tyle młodzieży w naszej drużynie, że muszę się dostosować i biegać tyle, ile oni - żartował po meczu 35-letni kapitan Włocłavii.
Kolejna porażka Startu
Radziejowianie bardzo dobrze zaczęli spotkanie. Już w 8. min gola zdobył Karol Świerski. Była to pierwsza bramka Startu od siedmiu godzin zdobyta przed własną publicznością oraz od pięciu ligowych kolejek. Jednak już w pierwszej akcji po przerwie Emil Marciniak taktycznie faulował w polu karnym (otrzymał czerwoną kartkę), a goście z jedenastki wyrównali.
Grający w osłabieniu radziejowianie bronili wyniku. W 80. min sędzia podyktował drugi problematyczny rzut karny, z którego Noteć objęła, ponownie, po strzale Tomasza Kośmidra, prowadzenie. Z kontrowersyjnymi decyzjami arbitra nie mogli pogodzić się niektórzy piłkarze Startu. Ostatecznie czerwonymi kartkami za uderzenia ukarani zostali jeszcze Piotr Adamkiewicz i Paweł Behlke. Start kończył więc w "8" i sytuacja kadrowa drużyny jest tragiczna przed środowym (g. 16) zaległym meczem w Solcu Kujawskim z Unią. Tym bardziej, że nie zagra ponownie Radosław Malinowski, a pod dużym znakiem zapytania stoi występ nieobecnych w sobotę Daniela Kędziory i Radosława Kosickiego.
- Na pewno wyciągniemy konsekwencje z niedopuszczalnych zachowań niektórych piłkarzy (Behlke pobił się z rywalem). W środę zagramy juniorami - powiedział Piotr Bolewicz, prezes Startu. Warto dodać, że w zespole z Radziejowa zagrał Adam Matusiak, pierwszy raz od czasu pobicia po wyjazdowym meczu inauguracyjnej kolejki w Toruniu z Pomorzaninem.