W ostatnią sobotę premier Mateusz Morawiecki miał ogłosić decyzje w sprawie dalszej pracy szkół. Kilka dni wcześniej zapowiedział, że „pandemia rzeczywiście się rozszerza, dlatego być może te zasady [wprowadzone w sierpniu - przyp.red.] trzeba będzie zaostrzyć”. Wszyscy czekali więc na informację.
Zobacz wideo: Koronawirus - pojawiły się nowe objawy.
Tymczasem premier powiedział, że na razie nauczania zdalnego nie będzie .
Po kolei na kwarantannę
- Czuję się rozczarowana - mówi wprost Magdalena Popielewska, dyrektor Zespołu Szkół Budowlanych w Bydgoszczy. - Spodziewałam się decyzji, która pozwoliłaby dyrektorowi szkoły w porozumieniu z sanepidem. wprowadzić nauczanie hybrydowe. Pan premier powiedział, że to wirusolodzy, inspekcja sanitarna lepiej znają się na koronawirusie i jego wpływie na dzieci i młodzież. I ja się z tym zgadzam, ale sanepid nie wie, jak realizować nauczanie. Nie uważam, że należy zupełnie zamykać szkoły, ale jestem za nauczaniem hybrydowym. Bardzo obawiam się o zdrowie nauczycieli. Martwię się też, że czekają nas niekończące się kwarantanny kolejnych klas i kolejnych nauczycieli. A to bardzo dezorganizuje pracę szkoły.
- Pan premier twierdzi, że 98 proc. szkół pracuje normalnie. Być może, ale co ta normalność oznacza? - pyta Rafał Łaszkiewicz, dyrektor I LO im. Kasprowicza w Inowrocławiu. - Podam przykład z wczoraj: w mojej klasie na kwarantannie są dwie klasy, które wygenerowały nieobecność 13 nauczycieli. I muszę teraz zorganizować zdalne lekcje dla tych dwóch klas, które są w domu i 16, które zostały w szkole. Być może dobrze wygląda to w statystykach, bo kwarantannę mają „tylko” dwie klasy, ale w praktyce już nie. Czuję się jednoznacznie rozczarowany decyzją premiera. Uważam, że w szkołach średnich spokojnie można by wprowadzić nauczanie zdalne bądź hybrydowe. To nie są dzieci, które wymagają opieki.
Problemy z opieką
Na ten właśnie problem wskazują dyrektorzy szkół podstawowych. Tutaj wprowadzenie zdalnego nauczania, zwłaszcza w przypadku młodszych dzieci jest bardziej skomplikowane. - Rodzice musieliby wówczas zapewnić im opiekę, a to dla wielu osób duży kłopot - mówi Przemysław Kotłowski, dyrektor SP 63 w Bydgoszczy. - Trudno rozstrzygać, co jest lepsze. Ze względu na zdrowie na pewno korzystniejsze będzie nauczanie hybrydowe bądź zdalne. W naszej placówce jest przecież około tysiąca uczniów. Jednak z drugiej strony uczniowie znacznie więcej wynoszą z zajęć stacjonarnych i to nie tylko, jeśli chodzi o przyswojenie materiału. Mają kontakt z nauczycielem, z rówieśnikami.
Według Marka Gralika, kujawsko-pomorskiego kuratora oświaty dyrektorzy muszą przygotowani pracę w systemie zdalnym bądź hybrydowych. - Taka organizacja pracy nie powinna być problemem - stwierdził.
Uczniowie protestują
Tymczasem uczniowie skrzykują się w mediach społecznościowych, aby zaprotestować przeciwko polityce rządu (#protestuczniowski). Uczniowie domagają się zamknięcia szkół, ponieważ jak mówią boją się o zdrowie swoich bliskich. Protestujący uczniowie ubierają się na czarno. Trwa też zbiórka podpisów pod petycją w internecie.
Mieli COVID-19
Nauczyciele coraz głośniej mówią o tym, że obawiają się o swoje zdrowie. Podkreślają, że nie czują się bezpieczni w placówkach, w których spędzają kilka godzin dziennie z setkami uczniów.
W poniedziałek media obiegła informacja o śmierci pani pedagog ze Szkoły Podstawowej w Osieku nad Wisłą (gmina Obrowo). Beata Rumińska-Ćwik była zarażona COVID-19. Po walce z koronawirusem zmarł też wieloletni sołtys miejscowości Łążyn w tej samej gminy. O śmierci tych dwóch osób w niedzielę poinformował na Facebooku Urząd Gminy Obrowo.
W sobotę zmarł zarażony koronawirusem 31-letni nauczyciel Kamil Pietrzyk. Uczył w SP nr 5 w Zawierciu (województwo śląskie). Jego stan był ciężki. Mężczyzna wymagał podłączenia do respiratora, dlatego przetransportowano go do szpitala w Tychach. Komunikat o jego śmierci opublikowała szkoła, w której pracował.
