Jednak dla prokuratury wiodącą hipotezą jest porwanie dziewczyny.
- Moim zdaniem w ciągu kilkunastu dni powinniśmy wyjaśnić okoliczności śmierci Iwony Wieczorek - mówi MMTrojmiasto.pl Krzysztof Rutkowski. - Cały czas pracuję nad sprawą, dlatego nie mogę ujawnić szczegółów śledztwa. Kiedy byłem w Szwecji udało mi się ustalić, że dziewczyna została na siłę wciągnięta do samochodu. To bardzo cenna informacja - dodaje Rutkowski.
Przeczytaj również: Krzysztof Rutkowski dla "Super Expressu": Iwona Wieczorek nie żyje - to więcej niż pewne.
Detektyw Rutkowski w rozmowie z MMTrojmiasto.pl tłumaczy, że nie ma sobie nie do zarzucenia mówiąc o tym, że dziewczyna nie żyje. Zapytaliśmy go, czy może to potwierdzić na 100 proc.?
- Od początku przygotowywałem mamę dziewczyny na najgorsze, jednak to więcej niż pewne, że dziewczyna nie żyje. Na tym etapie mojego śledztwa naprawdę nie chcę i nie mogę nic więcej powiedzieć. Proszę mi dać jeszcze trochę czasu - mówi Rutkowski.
Zupełnie inną, wiodącą hipotezę niż detektyw przyjmuje Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która zajmuje się sprawą Iwony Wieczorek.
- Z naszej strony nigdy nie wyszła informacja, która mogłaby wskazywać, że poszukiwana Iwona Wieczorek nie żyje - mówi prokurator Wojciech Szelągowski z gdańskiej Prokuratury Okręgowej. Wyjaśnia też, że na tym etapie śledztwa udało się wyeliminować chęć zerwania więzi przez Iwonę Wieczorek ze swoją rodziną, możliwość samobójstwa, a także nie ma dowodów, które mogłyby wskazywać na zabójstwo.
Przeczytaj też: Zaginięcie Iwony Wieczorek. Krzysztof Rutkowski odnalazł w Szwecji świadka?.
- Nie znaleziono ciała zaginionej co powoduje, że cały czas w pełni zasadną i wiodącą hipotezą naszego postępowania jest to, że Iwona Wieczorek została porwana - mówi Wojciech Szelągowski.
Prokurator nie chce komentować słów i czynności prowadzonych przez detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. - Mogę jedynie powiedzieć, że złożył on do prokuratury pismo, w którym wskazał na osobę, która może coś wiedzieć w tej sprawie i my te informacje weryfikujemy - dodaje.
Rutkowski natomiast bardzo chwali sobie współpracę z prokuraturą, która, jego zdaniem, jest znacząco lepsza niż ta z sopocką policja.
- Ta współpraca jest wzorowa, w przeciwieństwie do działań jakie prowadzili "nadęci" policjanci z Sopotu - mówi Rutkowski. Detektyw przyznaje, że prokuratura przyjmuje i weryfikuje wszystkie informacje jakie jej przekazuje i jest z tej współpracy bardzo zadowolony.
Nie zostawia jednak suchej nitki na policjantach z Sopotu, którzy jego zdaniem dopuścili się rażących błędów. - Po zakończeniu sprawy złożę odpowiednie zawiadomienie na policjantów z Sopotu do Biura Spraw Wewnętrznych i mam nadzieję, że niektórzy poniosą konsekwencje za swoje nieprofesjonalne działania - zapewnia detektyw.
Mirosław Pinkiewicz, komendant miejski policji w Sopocie nie wie nic o żadnych, oficjalnych zarzutach co do pracy jego podwładnych. - Nie mamy sobie nic do zarzucenia - mówi Mirosław Pinkiewicz. - Powiem więcej, moi podwładni przekroczyli zakres obowiązków określony przez przepisy, żeby tylko wyjaśnić tę sprawę. W okresie poszukiwań pracowaliśmy nie 8, a 24 godziny na dobę - wyjaśnia Pinkiewicz.