Mieczysław Rządkowski był wtedy wójtem Przechowa. - Oficer pokazał ojcu ryngraf z Matką Boską Ostrobramską, który nosił pod mundurem, wyjął broń i zażądał wydania pieniędzy z gminnej kasy. Powiedział, że będą one przeznaczone dla kobiet, których mężowie zostali zamordowani przez NKWD w Katyniu. Ojciec wysłał po pieniądze ciotkę, siostrę mojej mamy. Przyniosła, ale część banknotów zdążyła schować pod pierzyną. Oficer wystawił mu pokwitowanie.
Przeczytaj także: To próba podtrzymania czarnej legendy AK [rozmowa]
Potem Jarosław Rządkowski słyszał ostrzeżenie wojskowego. - Zagroził mojemu ojcu, że jeśli będzie sprzyjał z komunistami i nie wypisze się z PPR, zabije go. Tata go posłuchał i porzucił urząd, mimo że został wybrany demokratycznie, bo do 1948 r. na naszej ziemi nie wiedzieliśmy jeszcze co to socjalizm.
Do tego zdarzenia rodzina Rządkowskich wracała wielokrotnie. - Dobrze zapamiętałem nazwisko tego oficera: Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”. W moim domu mówiło się o nim tylko źle. Bo też jedynie łotr mógł ograbić gminną kasę.