Czytelniczka mieszka przy ul. Żeromskiego w Lipnie. - Na naszej ulicy często dochodzi do włamań i kradzieży - mówi. - Tymczasem nocą uliczne latarnie są wyłączane. Tak dzieje się od niedawna. Telefonowałam w tej sprawie do Zakładu Energetycznego, ale dowiedziałam się, że taką decyzję podjął burmistrz. To dla mnie niezrozumiałe.
Burmistrz Janusz Dobroś potwierdza, że w nocy uliczne latarnie nie świecą. Nie dotyczy to tylko ulicy Żeromskiego, ale w ogóle ulic znajdujących się na obrzeżach miasta. Światła są wyłączane o północy, a zapalane o piątej rano. Tylko na ulicach znajdujących się w ciągu dróg krajowych i wojewódzkich latarnie nie gasną.
Dlaczego tak się dzieje? - Szukamy oszczędności - tłumaczy burmistrz. - Lamp ulicznych w mieście przybywa, energia elektryczna idzie w górę. W tegorocznym budżecie mamy zaplanowane na oświetlenie uliczne pięćset tysięcy złotych. Ale to może nie wystarczyć. Zdecydowałem więc, wzorem innych miast, wyłączyć część lamp.
A co z bezpieczeństwem? - Lampy uliczne nie są do oświetlania posesji - mówi burmistrz Dobroś. - Tę każdy może oświetlić we własnym zakresie. Zresztą nie jest powiedziane, że złodzieje i włamywacze działają tylko tam, gdzie ciemno, bo do tego typu przestepstw dochodzi też w dzień.
W tym roku tylko na krajowej "dziesiątce" w Lipnie przybyło 200 lamp. Ponadto nowe oświetlenie pojawiło się na niedawno wybudowanych ulicach: Studziennej, Ptasiej, Bagiennej. Urząd Miejski w Lipnie wymienia stare 400-watowe lampy rtęciowe, pożerające mnóstwo prądu na świetlówki energooszczędne, ale i tak rachunki za prąd są wysokie.
Jakich oszczęsności spodziewają się władze miasta po wygaszeniu lamp w godzinach nocnych? Burmistrz Dobroś liczy, że miasto zaoszczędzi na tej operacji nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
