Franio urodził się z wadą serca i lewej rączki. Pierwsze chwile jego życia wyglądały strasznie. Kiedy położna przyszła z nim do sali zapytała, czy wiedziałam o wadzie rączki. O czym ona mówi - pomyślałam. Dopiero, gdy zobaczyłam Frania rączkę oniemiałam. Wyglądała tak, jakby dłoń przyrosła do łokcia. W dodatku została przekręcona o 90 stopni - opisuje mama Franciszka.
Na rodziców chłopca spadł kolejny cios - wiadomość o jego wadzie serca.
Franek, jeszcze jako noworodek, przeszedł operację serca w Łodzi. Uratował go profesor Moll. Teraz kolej na to, by uratować lewą rękę chłopczyka. Jego problem to bowiem tzw. ręka hakowata promieniowa. Franuś potrzebuje dwóch operacji, które nie są refundowane.
Jeśli chodzi o koszty, z którymi muszą zmierzyć się rodzice maluszka, mowa o sumie prawie 600 tys. złotych. - Kwota astronomiczna, która oddziela nas od sprawności naszego dziecka i w jego przyszłości. Zrobimy wszystko, aby zebrać te pieniądze i dać Franiowi szansę na życie z dwoma rękami - podkreślają torunianie.
I teraz nasza rola - nagłośnijmy wspólnie zbiórkę na rzecz Franusia, która trwa na platformie Siepomaga.pl.
Do tej pory (4.03) internauci wpłacili około 8,6 tys. złotych. Do niezbędnej kwoty brakuje aż 98,5 procent, więc - wszystkie ręce na pokład.
