https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dobrze zjeść u Ratteya

MAŁGORZATA WĄSACZ
Elegancka restauracja Wieszczyckiego. Dziś w kamienicy  na rogu ul. Grunwaldzkiej i ronda działa bar ?Nad  kanałem?, choć kanał w tym miejscu został zasypany.
Elegancka restauracja Wieszczyckiego. Dziś w kamienicy na rogu ul. Grunwaldzkiej i ronda działa bar ?Nad kanałem?, choć kanał w tym miejscu został zasypany.
Pierwszą restaurację otwarto w połowie XIX wieku przy V śluzie. W latach 30. knajpki istniały już przy każdej śluzie, a przy niektórych nawet dwie. Ich właściciele nie narzekali na brak klientów.

     Bydgoszczanka Maria Teodorowiczowaprzekonuje: - _Wspaniale było jeść obiad pod gołym niebem. W jednym z lokali serwowano najpyszniejsze naleśniki, jakie w życiu jadłam. Jeszcze dziś pamiętam ich smak.
     
_Lokal w kwiatach
     Kto posiadał restauracje nad kanałem? Otóż do swojego lokalu przy drugiej śluzie zapraszał Julian Mikulski. Nie było to duże pomieszczenie, ale jednak miało swoich stałych bywalców, ceniących sobie domowe jedzenie i atmosferę.
     Przy III śluzie, przy moście Władysława IV, restaurację prowadził Kazimierz Wieszczyński (jej pomieszczenia przetrwały do dziś w kamienicy na rogu ul. Grunwaldzkiej i ronda). Dalej, przy IVśluzie, obok mostu przy ul. Wrocławskiej, działała restauracja Emila Kleinerta z największą w Bydgoszczy salą taneczną. Wieczorami przygrywała tutaj pianola, grająca szafa, a niekiedy i orkiestra. Można było nie tylko dobrze zjeść, ale i wypić.
     Tuż przy V śluzie goście mogli odwiedzić lokal Karla Rasmusa.
     Nie ulega wątpliwości, że najpopularniejszą restauracją nad kanałem była "Śluza kwiatowa". Tak nazywano lokal należący do Hansa Ratteya. Znajdował się pomiędzy V a VIśluzą. Otaczały go rabaty kolorowych kwiatów i wymyślne kompozycje roślinne.
     - _Z kolei obok ostatniej śluzy na miejskim odcinku Kanału Bydgoskiego, przy jego zbiegu z ulicą Bronikowskiego swoje restauracje prowadzili Tadeusz Uliszewski oraz Otto Buchholz. Tu także istniało tak zwane "boisko Świtały", zawdzięczające swą nazwę Idziemu Świtale, mocno zaangażowanemu w rozwój bydgoskiego sportu masowego - _mówi Marek Jeleniewski, autor książki "Z biegiem lat, z biegiem Brdy".
     Zabawa na "dechach"
     
Po posiłku goście, za skromną opłatą, mogli wypożyczyć łódkę z wypożyczalni znajdującej się pomiędzy V a VI śluzą. Kto miał ochotę potańczyć wybierał się na popularne "dechy", czyli podest taneczny niedaleko V śluzy. Najczęściej młodzież bawiła się tutaj przy dźwiękach podwórkowej kapeli.
     Do Sikory i Patzera
     
Wielu bydgoszczan chętnie odwiedzało restauracyjki znajdujące się nieopodal Kanału Bydgoskiego. Na brak gości nigdy nie narzekał Teodor Sikorski. Jego lokal, zwany potocznie "knajpą u Sikory", w okresie międzywojennym mieścił się na rogu ulic Grunwaldzkiej i Jackowskiego (dziś sklep Grosik).
     Wcześniej, bo w 1850 roku, swoją restaurację przy dzisiejszej ul. św. Trójcy (wówczas przy zbiegu dróg prowadzących do Koronowa i Nakła) otworzył Natanael Patzer. - _Był to, używając dzisiejszej nomenklatury, ogromny kompleks wypoczynkowo-rekreacyjny. Stoliki dla gości rozstawiano zarówno w restauracyjnej sali, jak i pod gołym niebem. Wieczorami, bez względu na porę roku, przygrywała orkiestra. Zapraszano tu też na przykład na występy zespoły teatralne i recytatorskie. Bywały tu gwiazdy ówczesnej sceny operetkowej - _opowiada Marek Jeleniewski.
     
Kusił także lokal przy ul. Nakielskiej należący do Fajtanowskiego. Przylegała do niego kręgielnia. Można było tutaj ugasić pragnienie ciemnym piwem i dobrze zabawić się.
     Gości nie brakowało też w restauracji Libelta, usytuowanej w pobliżu. W maju, już o czwartej rano rozśpiewane grupy ludzi szły tutaj na jajecznicę czy mleko.
     **

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska