- Byłam w pracy, kiedy to się stało. Zadzwonił do mnie mąż i powiedział, że Lenkę ukąsiła żmija, o mało nie dostałam zawału. Kiedy przeprowadziliśmy się z Wałbrzycha do Unisławia Śląskiego koło Mieroszowa, tłumaczyliśmy naszej córeczce, jak należy zachowywać się na łące, że trzeba uważać i patrzeć pod nogi, ostrzegaliśmy, ale cóż stało się. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło - mówi nam pani Marta, która kilka dni spędziła z córką w wałbrzyskim szpitalu.
- Mojemu dziecku podano surowicę przeciwko jadowi żmii, przez chwilę miała złe parametry, dlatego zatrzymano nas w szpitalu. Ale już wszystko jest dobrze, żmija nie zdążyła wpuścić za wiele jadu, wyglądało tak, jakby wbiła się w kostkę tylko jednym zębem - zaznacza mama Lenki i ostrzega. - Powiedzcie swoim dzieciom, żeby uważały, wytłumaczcie, jak wygląda żmija i jak należy się zachowywać - mówi pani Marta.
Wałbrzyski nadleśniczy Marcin Calów również przyłącza się do apelu pani Marty. Jak tłumaczy, zrobiło się ciepło i gady takie jak żmija lubią wygrzewać się w słońcu. Można je spotkać wszędzie, nie tylko w naszych lasach, ale i na łąkach.
- Same nie atakują, bo kiedy się zbliżmy, wyczuwają wibracje i raczej uciekają. Atakują w obronie własnej, kiedy właśnie nie zdążą czmychnąć. Tak, jak w powyższej sytuacji, dziewczynka biegła i wpadła na żmiję. To się zdarza. Naszych leśników również kąsały - mówi nadleśniczy i zaznacza, że kiedy wybieramy się na łąkę, warto ubrać wysokie buty, za kostkę.
Dla człowieka spotkanie ze żmiją zygzakowatą może okazać się groźne. To jedyny jadowity gatunek węży, żyjący w naszym kraju. Lubią wylegiwać się w nasłonecznionych miejscach na leśnych polanach lub dróżkach, łąkach i składowiskach drewna. Najczęściej chowają się w norach, między korzeniami drzew i w stosach kamieni.
