- W poniedziałkowe popołudnie wręczono panu dymisję ze stanowiska podsekretarza stanu w resorcie rolnictwa. Wiceministrem przestał być także Andrzej Butra. Ogólnopolskie media skomentowały to w taki sposób: premier Donald Tusk zwalniając dwóch wiceministrów oczyścił przedpole nowemu ministrowi. Nie czuje się pan pokrzywdzony?
- Nie. Taka jest polityka. Muszę z pokorą przyjąć decyzję premiera.
- W fotelu wiceministra długo pan nie posiedział. Ile czasu minęło od nominacji?
- Zaledwie dwa miesiące.
- Czy przez ten czas zdążył pan przynajmniej zapoznać się z wszystkimi zadaniami w resorcie? Był pan odpowiedzialny za hodowlę i ochronę roślin oraz rynki rolne. Agencja Rynku Rolnego też panu podlegała.
- Czasu było za mało. Trafiłem na gorący okres pracy Sejmu i Senatu, więc pracy miałem dużo. Z wieloma sprawami nie zdążyłem się zapoznać. Jeśli chodzi o Agencję Rynku Rolnego to nawet nie został jeszcze rozstrzygnięty konkurs na stanowisko jej prezesa. A z pełniącym obowiązki wszystkiego ustalić nie można, niektóre sprawy trzeba konsultować z kierownictwem resortu. Na spotkania z ministrem też było niewiele czasu. Liczyłem, że teraz kiedy rozpoczęły się wakacje w Parlamencie, moglibyśmy wiele kwestii omówić, miałbym też szansę na zapoznanie się na przykład z sytuacją w Agencji Rynku Rolnego.
- Dwa miesiące na to nie wystarczyły? A o sytuacji w spółce Elewarr, w której 100-procent udziałów ma Agencja Rynku Rolnego, też pan nie wiedział przed wybuchem afery taśmowej?
- Nie miałem takiej wiedzy. Nie było żadnych sygnałów, ten temat nie stawał także podczas obrad kierownictwa resortu.
- A gdyby pan miał taką wiedzę, to co by zrobił? Jeden z wątków afery dotyczy m.in. wynagrodzeń członków zarządu spółki Elewarr...
- Gdybym wiedział co się tam dzieje, to na pewno każdą decyzję w tej sprawie skonsultowałbym z ministrem Markiem Sawickim. Konkretne pomysły na pewno bym przedstawił.
- Nie czuje się pan winny?
- Nie. Czasu było za mało, by zareagować. Mam jednak nadzieję, że zostanę rzetelnie oceniony.
- Żałuje pan, że odchodzi?
- Trochę tak. Najbardziej tego, że nie zdążyłem się wykazać, nie miałem na to szansy.
- Ale odprawę pewnie pan dostanie?
- Tego nie wiem. Nie mam pojęcia, czy mi się należy po tak krótkim czasie. Ale pieniądze nigdy nie były dla mnie najważniejsze.
- Jednak za coś trzeba żyć. Znalazł pan nową pracę?
- Z tym nie będzie problemu, bo byłem urlopowany ze Związku Gmin Pomorskich. Wrócę na stanowisku dyrektora zarządu związku.