Przedstawiciele ewangelikalnych Kościołów przez trzy dni debatowali w Toruniu o tym, czy współczesne tendencje religijne można jeszcze uznać za chrześcijaństwo.
Konferencja pod przekornym hasłem "Czy czas na modyfikowaną Ewangelię?" wzbudziła sporo emocji wśród uczestników. Dyskusja dotyczyła różnych aspektów życia religijnego - od biblistyki po muzykę obecnej na nabożeństwach.
- Najwyższa pora powiedzieć "dość" tendencjom, które nie mają nic wspólnego z Biblią i jasno nazwać rzeczy po imieniu - mówi pastor Mateusz Wichary z ruchu Razem dla Ewangelii, który firmował imprezę. - Śledząc doświadczenia kościołów na Zachodzie zauważamy, że drobne ustępstwa, takie jak np. ordynacja kobiet w ciągu zaledwie kilku pokoleń prowadziły do całkowitej destrukcji. Mamy obowiązek przedstawiać światu Ewangelię taka, jaka ona jest, a nie taką, jaka świat chciałby ją widzieć. A to, że nazwą nas fundamentalistami można również potraktować w kategoriach komplementu.
Gościem specjalnym toruńskiego spotkania był pastor Paul Williams z Wielkiej Brytanii: - W moim kraju doszło do paradoksalnej sytuacji, w której biskupami są ludzie w praktyce nie wierzący w Biblię Na szczęście to właśnie konserwatywne chrześcijaństwo, które nie dostosowuje się do nakazów politycznej poprawności jest jedynym nurtem chrześcijańskim, który rośnie w siłę - zapewnił pastor Williams.