- Około godz. 2 usłyszeliśmy huk i pobiegliśmy z żoną na drogę. Widok był makabryczny! Zmasakrowane ciała młodych ludzi - mówi roztrzęsionym głosem Krzysztof Arendt z Klamer. - Większość nie żyła. Nic nie mogliśmy zrobić, tylko powiadomić służby.
Nastolatkowie w wieku od 16 do 17 lat oraz jedna 13-latka to mieszkańcy miasta i gminy Chełmno. Wszyscy jechali osobowym renault scenic - w sumie dziewięć osób. Przeżyły dwie. Prawie bez szwanku z wypadku wyszli 16-letnia dziewczyna i jej rówieśnik, którzy prawdopodobnie siedzieli z przodu pojazdu. Młodzież bawiła się w sobotę wieczorem przy ognisku u kolegi w Borównie (gm. Chełmno). Ktoś wpadł na pomysł, by zrobić sobie nocną przejażdżkę, choć nikt nie miał prawa jazdy. Zabrali kluczyki do auta ojcu jednego z imprezowiczów. Niestety, na łuku auto wypadło z drogi i uderzyło bokiem w drzewo. Siedmioro pasażerów zginęło na miejscu.
Zabawa przy ognisku
Zaczęło się od ogniska, które nastolatki urządzili na posesji jednego z chłopców. Bawili się, żartowali. Niektórzy pili też alkohol. Około godz. 1 zaczęli dogaszać ogień. Tak podobno jeden z chłopców powiedział mamie, która do niego zatelefonowała, aby zapytać o której wróci do domu. Miał być wkrótce. Nie dotarł, bo gdy mieli rozejść się ktoś rzucił hasło, by pojeździć po okolicy. Jeden z chłopaków zorganizował kluczyki do auta ojca. Dziewięć osób wsiadło do pięcioosobowego renault.
Byli w szoku
- Około godziny 2 w nocy samochód uderzył bardzo mocno bokiem w drzewo - mówi mł. kpt. Tomasz Guzek, oficer prasowy PPSP w Chełmnie. - Był bardzo rozbity. Uderzenie nastąpiło w tylne drzwi, a tam działała największa siła. Renault rozerwał się za fotelami kierowcy i pasażera. Gdy dotarliśmy na miejsce nie było w nim nikogo. Dwie osoby poszkodowane chodziły wokół wraku. Były w szoku. Udzieliliśmy im pierwszej pomocy. Na jezdni leżały dwa ciała, a po oświetleniu terenu, w pobliskim rowie znaleźliśmy kolejne. Rozrzucone były na przestrzeni 30 - 40 metrów. Osoby te nie dawały oznak życia. Lekarz stwierdził zgon siedmiu. Ci, którzy przeżyli zostali odwiezieni do szpitali.
Dziewczyna trafiła do chełmińskiej lecznicy, z kolei chłopak - do szpitala w Grudziądzu.
- Nastolatka nie doznała obrażeń ciała, więc po badaniach lekarz zdecydował, że nie jest potrzebna hospitalizacja - mówi Mariola Burc, dyrektor chełmińskiego szpitala. - Od razu opuściła szpital.
Była trzeźwa. Nie można tego powiedzieć o chłopaku, który także uszedł z życiem.
- Policjanci z Grudziądza, gdy lekarz dopuścił ich już do niego, przebadali go na obecność alkoholu w wydychanym powietrzu - mówi podkom. Agnieszka Sobieralska, oficer prasowy KPP w Chełmnie o tym, co miało miejsce kilka godzin po zdarzeniu. - Badanie wykazało, że był po spożyciu alkoholu - miał poniżej 0,5 promila. Pobrana do badań została mu krew. Na wynik poczekamy kilka dni.
Więcej w papierowym wydaniu Gazety Pomorskiej lub w e-wydaniu.
Czytaj e-wydanie »