Policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu pełnili służbę na drodze krajowej DK-35 Wrocław - Świdnica. Mundurowi zaparkowali radiowóz i przygotowywali się do przeprowadzania kontroli pojazdów. Nagle z trasy zjechał samochód osobowy, którego przerażony kierujący podbiegł do nich z wołaniem o pomoc. Jak się okazało, jego 4-letnia córka pilnie potrzebowała pomocy medycznej i jak określił – umiera mu na rękach.
W kilkanaście minut dotarli do szpitala we Wrocławiu z mdlejącą dziewczynką
Bez ani jednej chwili zawahania mundurowi zrobili wszystko, aby pomóc tej rodzinie. Mając w takich przypadkach ogromne doświadczenie, niezwłocznie podjęli pilotaż osobowego audi do jednego ze szpitali, o czym natychmiast poinformowali dyżurnego. Z jego udziałem udało się w bardzo krótkim czasie ustalić, która z dostępnych wrocławskich placówek będzie w stanie najszybciej przyjąć dziewczynkę - relacjonują policjanci.
Kilkanaście minut później wszyscy bezpiecznie i szczęśliwie dotarli na miejsce, gdzie oczekiwał na nich powiadomiony wcześniej przez dyżurnego personel, który natychmiast zajął się czterolatką. Kiedy córeczka była już opieką medyków, mężczyzna na chwilę wyszedł z SOR, aby na spokojnie móc porozmawiać z policjantami.
Co się wydarzyło? Dlaczego dziewczynce groziło niebezpieczeństwo?
Opowiedział im co się wydarzyło, w jakich okolicznościach dziecko przez przypadek uderzyło się w głowę, przez co straciło przytomność. To dlatego tak pilnie potrzebowali pomocy. Był bardzo wdzięczny policjantom za szybką reakcję i okazaną pomoc, za którą im osobiście podziękował. Dziewczynka, po udzieleniu pierwszej pomocy, poczuła się już lepiej.
źródło: Komenda Miejska Policji we Wrocławiu
