Rozmowa z Wiesławem Gajewskim specjalistą nauk o rodzinie z Fundacji "Czyste Serca" w Bydgoszczy, organizatorem konferencji.
- Mama 12-latka odkrywa, że jej syn przegląda w internecie strony pornograficzne. To normalna sytuacja?

Wiesław Gajewski
(fot. fot. Tytus Zmijewski)
Wiesław Gajewski jest wykładowcą przedmiotów z zakresu podstaw wychowania do życia w rodzinie dla nauczycieli. Współtwórcą Fundacji "Czyste Serca", która dziś organizuje konferencję na temat wychowania seksualnego młodych ludzi.
- Nasza młodzież żyje na bombie seksualnej - pornografia jest dostępna w internecie, w telewizji, w kioskach z kolorowymi pismami. Taka jest rzeczywistość. Młodzi ludzie wcześniej niż kiedyś trafiają na pornografię i to nie do końca jest ich wina. I dlatego, jako dorośli, do problemu kontaktów młodego człowieka z tym zjawiskiem powinniśmy podchodzić bardzo ostrożnie i bez nadmiernego lęku. Samo dotarcie tam może być po prostu przejawem zdrowej ciekawości.
- To kiedy sytuacja staje się niezdrowa?
- Niezdrowo jest, kiedy młody człowiek nie będzie potrafił podejść do tematu z dystansem. Wejdzie po uszy. Przejdzie niewidoczną granicę nałogowego oglądactwa. Jeśli pornografia go wciągnie - stanie się dla niego praktycznie jedynym wyobrażeniem zachowań seksualnych. W zdrowej rodzinie do takiej sytuacji nie powinno dojść.
- Dlaczego?
- Bo wtedy młody człowiek widzi na przykładzie rodziców, że seksualność jest tworzywem dla miłości. I że na tym polega jej sens.
- A jeśli się zafascynuje pornografią, to znaczy, że jest z rodziny patologicznej?
- Powiem inaczej - jeśli młody chłopak szuka pornografii wokół siebie, a młoda dziewczyna - wczesnej inicjacji seksualnej, to może to być przejawem tego, że w ich rodzinach brakowało zdrowych więzi. Deficyt czułości i bliskości kompensują więc niezdrowym zainteresowaniem seksem.
- A zatem już od dziecka trzeba przygotowywać potomstwo do seksu. Zaczynamy od bajki o bocianie albo kapuście, czy walimy z grubej rury, skąd się biorą dzieci?
- Żadnych bajek, mówimy prawdę, ale na poziomie odbiorcy. Małe dzieci zadają setki pytań i na wszystkie staramy się odpowiedzieć takimi słowami, żeby zrozumiały, odpowiednio do ich poziomu. I nie mamy problemów z większością pytań, a jedynie TE pytania nas denerwują.
- Bo się wstydzimy?
- Ech, to skomplikowana sprawa. Dorośli mają niestety dość poranione pojęcie seksu, naznaczone często nadmiernym poczuciem winy, itp. Proszę zwrócić uwagę, że tzw. świńskie kawały opowiadamy podczas np. imienin u cioci dopiero, jak sobie popijemy. No i dzieci tego słuchają. A kiedy potem same o tym mówią, to słyszą, że to brzydkie myśli.
- I są wypraszane sprzed telewizora, kiedy w filmie pojawi się erotyczna scena?
- No właśnie. Cała rodzina ogląda film i nagle na ekranie widzimy nagie ciała, scena łóżkowa, więc dziecko natychmiast ma wyjść z pokoju. A to największy błąd. Bo albo gasimy telewizor, bądź przełączamy program i wszyscy oglądamy coś innego, albo dalej oglądamy film wspólnie.
- Rodzina ma pokazać że seksualność powinna iść w parze z miłością i że wtedy nie ma w niej nic niezdrowego. Więc czego ma nauczać szkoła?
- Szkoła powinna przekazywać wiedzę szczegółową w różnych aspektach na ten temat, taką, której rodzice czasami nie mają. To przedmiot taki sam jak matematyka. Szkoła powinna np. nauczyć mówienia o seksie, bo młodzi ludzie używają często wulgarnych określeń, które poznali na podwórku, w filmach.
- Podczas lekcji pokazowej mówi im pan, że dziewczyny są jak lustra, a chłopcy jak witraże.
- Chcę im przez to uświadomić, że dziewczyna, której uczucia zostaną zranione, rozpada się jak lustro, w które ktoś rzuci kamieniem. Chłopak się cały nie rozpada. Ma do tego inne podejście. Kiedy zbije się jedna szybka w witrażu, to obraz się nie rozsypuje.
- I dzięki tej metaforze...
- Dowiadują się o różnicach między nimi. Wiedzą, że mogą się zranić. A to dopiero początek...
Rozmawiała Agata Kozicka