https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dygant nie boi się łatki

Rozmawiała Magdalena Adamska
Rozmowa z aktorką Agnieszką Dygant serialową "Nianią".

Od trzech lat wciela się w niepoprawną Franię Maj, znaną z ciętego języka i skłonności do popadania w tarapaty bohaterkę sitcomu "Niania". Agnieszka Dygant, bo o niej mowa, twierdzi, jej życie prywatne nijak ma się do serialowej rzeczywistości, bo jest mniej spektakularne i znacznie spokojniejsze.

- Już od trzech lat wciela się pani w temperamentną Franię. Jakoś nie widać po pani zmęczenia...

- Nie kręcimy "Niani" non stop. Spotykamy się kilka razy w roku na zdjęciach do kolejnego sezonu, dlatego nie narzekam na - tak zwane zmęczenie - materiału. Poza tym w serialu pojawia się gościnnie wielu aktorów, i nie ukrywam - zdarza mi się traktować ich wampirycznie.

- A co to znaczy?

- No, cóż... świeża krew dostarcza mi nowych sił (śmiech)!

- Frania znana jest z tego, że lubi pakować się w tarapaty. Czy Agnieszka Dygant też?

- Moje prywatne życie jest zdecydowanie mniej spektakularne od serialowego, więc nie ściągam na siebie, jak to ma w zwyczaju moja bohaterka, dziwnych i kłopotliwych sytuacji.

- A nie obawia się pani, że w pamięci wielu widzów już dożywotnio może zostać nianią?

- Jest ryzyko - jest zabawa (śmiech). A mówiąc poważnie, mam nadzieję, że tak się nie stanie.

- Czy przygotowując się do roli Frani oglądała pani wyczyny Fran Drescher czyli amerykańskiej Fran Fine?

- Nie. Potem, już w czasie zdjęć, z ciekawości obejrzałam kilka odcinków. Będąc w tym roku na wakacjach w Grecji, przypadkowo włączyłam telewizor i natrafiłam na 147., czyli ostatni odcinek "The Nanny", który my dopiero nakręcimy zimą. Dziwaczne uczucie. Patrzyłam na Fran trochę jak na siebie. Zobaczyłam też, jak ta nasza historia z "Nianią" się zakończy. I co tu dużo gadać, wzruszyłam się.

- Frania ma wyrazistą mimikę i gestykulację. Czy to przychodzi pani z łatwością?

- Gesty i mimika są wynikiem sposobu myślenia o postaci. Frania to dynamiczna dziewczyna. Jej sposób bycia, poruszania sięm a także mówienia jest adekwatny do jej charakteru.

A przynajmniej tak mi się wydaje.

- Niania jest mocno temperamentną osobą. Skąd bierze pani energię do grania tej postaci?

- A skąd kominiarz bierze energię do chodzenia po dachach? Albo szewc do robienia butów? Nie ma wyjścia, bo to jego praca. Czasami wcale nie mam energii i w ogóle mi się nie chce. Rano siedzę na fotelu charakteryzatorskim i kombinuję, co tu zrobić, żeby wrócić do domu i pójść spać. Ale potem wchodzę na plan, zaczynamy robić scenę i nie wiadomo skąd pojawia się jakiś taki... "power".

- Atmosfera na planie sprzyja pracy...

- Mieliśmy szczęście. Dobrze dobrany zespół to połowa sukcesu. Nie kadząc nikomu, to najlepsza ekipa, z jaką kiedykolwiek pracowałam. Reżyser Jurek Bogajewicz potrafi wytworzyć atmosferę święta na planie. Daje nam energię, dowartościowuje. Od rana mówi, że jesteśmy fajni, piękni, zdolni, a my... chętnie się z nim zgadzamy (śmiech).

- Jak pracuje się pani z serialowymi dziećmi?

- Bardzo dobrze. W trakcie zdjęć nie dostrzegamy, jak one się zmieniają. Dopiero po dłuższym niewidzeniu, przy okazji kręcenia kolejnej transzy, zauważamy, że Marysia stała się przepiękną, młodą kobietą, Roger nie jest już śmiesznym chłopcem rodem z rodziny Adamsów i mówi grubym głosem, a Emilka ma już wszystkie zęby. Dzieci nam się udały, nie ma co!

- Popularność panią męczy?

- Jak gra się w telewizji, to ludzie rozpoznają cię na ulicy. Nie mogę mieć o to pretensji.

- Dobrze czuje się pani w zatłoczonej i głośnej Warszawie?

- Bardzo dobrze. To jest moje miasto. Ma swoją specyficzną atmosferę, którą uwielbiam.

- Jak najlepiej pani wypoczywa?

- Lubię nic nie robić. Morze, słońce, książka. Jak mam dużo pracy, a chcę oderwać od niej myśli, idę na zakupy. Nic spektakularnego.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska