Do tej pory region miał w zarządzie przedstawiciela w osobie Macieja Krystka. On jednak nie startował w niedzielnych wyborach. W efekcie kujawsko-pomorskie straciło miejsce we władzach. W komisji rewizyjnej będzie zasiadał jedynie Przemysław L. i to jedna z największych kontrowersji wyborczego zjazdu PZKosz.
Przemysław L. brał udział w zjeździe PZKosz jako prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Koszykówki. Wcześniej był kierownikiem CKK Jordanki, a przed rokiem zaczął się ubiegać o stanowisko prezesa Toruńskiej Infrastruktury Sportowej. To miejska spółka, zarządzająca halą przy ul. Bema.
Konkurs przebiegał bardzo dziwnie. Pierwsze postępowanie odwołano, gdy pojawiły się pierwsze wątpliwości dotyczące aplikacji. W kolejnym konkursie wymagania wobec kandydatów już obniżono. Wygrał Przemysław L. i objął stanowisko prezesa, ale o sprawie było w mieście coraz głośniej.
Istniało podejrzenie, że w pierwszym konkursie nowy prezes posłużył się sfałszowanym zaświadczeniem o dorobku zawodowym. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa złożyła Polska Liga Koszykówki. Wcześniej pojawił się także anonimowy donos. Ruszyło śledztwo toruńskiej prokuratury, czego efektem są już konkretne zarzuty.
- Przemysławowi L. postawiliśmy zarzut posłużenia się fałszywymi dokumentami jako autentycznymi w trakcie kandydowania na prezesa Toruńskiej Infrastruktury Sportowej. Miało to miejsce w okresie od 13 lipca do 9 sierpnia 2017 roku. Fałszywymi okazały się dwa dokumenty: umowa z Polską Ligi Koszykówki oraz zaświadczenie o wcześniej zajmowanym stanowisku. Oba dokumenty pan L. przedłożył w siedzibie spółki TIS. Teraz sprawę skierujemy do sądu. Za czyn opisany w art. 270 par. 1 Kodeksu karnego grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna nie przyznaje się do winy - mówi Judyta Głowacka, kierująca Prokuraturą Rejonową Toruń Centrum-Zachód.
Władze miasta do tej pory nie zajmowały stanowiska w tej sprawie. Waldemar Szczepański, prezes rady nadzorczej TIS, cały czas zapewniał, że konkurs odbył się zgodnie z prawem. Zapewne także teraz magistrat zaczeka na wyrok sądu.
Zaskakuje jednak wybór Przemysława L. do władz Polskiego Związku Koszykówki, bo działacze powinni wiedzieć o prokuratorskich zarzutach. Sam przebieg wyborów był zresztą dość nieoczekiwany. Wcześniej Przemysław L. był uważany raczej za stronnika Jacka Jakubowskiego, wielkiego przegranego w niedzielę. Jak mówią nasi rozmówcy, tuż przed zjazdem zmienił front i podpisał deklarację poparcia dla Piesiewicza, jako jeden z prezesów okręgowych związków koszykówki. Dzięki temu właśnie mógł liczyć na poparcie w wyborach do komisji rewizyjnej.
- Na temat zarzutów nic nie wiedziałem. Nie byłem też delegatem na zjeździe w Warszawie i nie ja wybierałem komisję rewizyjną. Jestem bardzo zaskoczony i ta informacja wbiła mnie w fotel. Pamiętajmy jednak: jest śledztwo, są zarzuty, a na koniec sąd podejmuje ostateczną decyzję i nie skazujmy nikogo przed wyrokiem. Zarząd nie ma możliwości usunięcia członka komisji rewizyjnym. On może jedynie sam zrezygnować. Natomiast pan Przemysław L. był delegatem z kujawsko-pomorskiego i tam należałoby zapytać, dlaczego otrzymał taki mandat - powiedział nam Piesiewicz.