Dzieci z Chile w Tucholi
- Ksiądz zna te tereny, bo ma brata koło Chełmna, zna też Jacka Wójcickiego i poprzez tych znajomych zwrócił się do mnie o przyjęcie tej grupki w naszym mieście - opowiada Halina Janowska-Giłka. - Szybko uruchomiłam gorącą linię. Spotkałam się z otwartością ze strony burmistrza i starosty oraz innych osób, którym bardzo dziękuję. Oczywiście przyjęliśmy ich w naszym mieście.
Dzieci z dalekiego Chile są doświadczone przez los, pochodzą z biednych i patologicznych rodzin. Ksiądz wyrwał je stamtądi chciał żeby chociaż na chwilę zapomniały o trudach codzienności. Zabrał je do Rzymu i do Polski. Trafiły także w Bory. - U nas od razu zintegrowały się z tucholskimi dziećmi. Przez ponad trzy godziny bawiły się koło ogródka na rynku, potem występowały - dodaje Janowska-Giłka. - Ten akcent egzotyki świetnie wpisał się w całość Dni Borów Tucholskich i urodzin naszego stowarzyszenia.
Jak mówi prezeska, goście są otwarci i mili, dziękują za wszystko, a uśmiech to najmilsze podziękowanie dla wszystkich. - Znalazły się dla nich też upominki - dodaje. - Dzieciaki się uśmiechały i chętnie robiły zdjęcia, widać, że dobrze się czuły w sercu Borów.