W czasach PRL półki sklepowe najczęściej świeciły pustkami, tak więc z okazji Dnia Kobiet panie otrzymywały towary deficytowe. Najczęściej były to rajstopy, ręczniki, ścierki kuchenne, mydła (np. „Lotos” lub „Zefir”), czy kawa. W trudniejszych czasach kobiety obdarowywano męskimi skarpetkami! Ale bywało, że dostały bilet do kina lub teatru.
Prezent prezentem, ale w papierach wszystko musiało grać, dlatego panie były zobowiązane pokwitować te upominki. W niektórych firmach na tablicach ogłoszeń pojawiały się nawet informacje, iż jest to obowiązkowe pod groźbą kar dyscyplinarnych! Panie musiały wytrzymać jeszcze tylko obcałowywanie rączek (najczęściej zamaszyście szarpanych przez panów do góry) i miały spokój.
Kawa i wuzetka
Ale bywało, że po akademii na ich cześć zapraszano je na wuzetkę i kawę podawaną w szklance w metalowym koszyczku. Te spotkania, niestety, nie wszędzie uznawane były za miłe, bowiem ich nieodzownym elementem były przemówienia „w temacie”.
Święto z „Kwiatkiem dla Ewy” w czasie PRL-u było jedną z okazji wykorzystywanych przez państwową propagandę. Pokazywano uśmiechnięte panie przy fabrycznych maszynach, w okienkach pocztowych, kierujące ruchem drogowym w centrum miasta. Wprowadzając je, komuniści chcieli stworzyć przekonanie, że partia wyznacza dla kobiet nowe role, jednocześnie doceniając ich wkład w budowanie socjalistycznej rodziny.
Czytaj więcej w naszym Serwisie PLUS:
W dalszej części testu przeczytasz:
- Krzepka robotnica i gospodarna "kura domowa" - obraz kobiety w latach 50.
- Brak premii i podchmieleni panowie, czyli świętowanie Dnia Kobiet w latach 70.
