https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ekipa sprzątająca

Jesteśmy cały czas zakorzenieni w dawnym systemie - powiązania polityczno- gospodarczo-mafijne sięgają bardzo głęboko. To jest jak duża sieć rzucona na grupę ludzi.

     - Ma pan już dość kampanii wyborczej?
     
- Tak wyglądam? Nie, nie mam dość. Niemniej sądzę, że podczas tej kampanii zostały przekroczone pewne granice. To jest efekt zmierzania polskiej demokracji do zachowań światowych. Jeśli obserwuje się kampanie wyborcze francuskie czy amerykańskie, to tam jest jeszcze gorzej niż u nas. Sam odczuwam kampanię na sobie, niektóre słowa są niepotrzebne, niektóre kłamstwa są chwytami poniżej pasa.
     - Które? Niech pan powie.
     
- One padają z różnych stron. Ale jeśli ja mam misję tworzenia rządu, muszę bardzo uważać na słowa, bo bez kompromisu rządu nie zmontujemy. A jak się czasem powie jedno słowo za dużo, to kompromis może okazać się niemożliwy.
     - Mówi pan, że kampania dotknęła również pana. Czy zgodnie z sugestią partyjnych kolegów podał pan do sądu tygodnik "Wprost", który napisał o pana kontaktach z jednym z biznesmenów, znanym z działalności na styku biznesu i polityki?
     
- Na razie czekam na opublikowanie mojego sprostowania. Dziennikarze napisali, że moja rodzina pożyczała pieniądze od kogoś, napisali nawet, że ja pożyczałem. A jest odwrotnie - ja nie pożyczałem, a moi bracia pożyczali pieniądze komuś. W dodatku dziennikarze nie kontaktowali się z tymi, o których pisali, nawet wtedy, gdy obiecali kontakt w celu sprawdzenia dokumentów. To wszystko jest nadużyciem.
     - Media informowały też o innych kwestiach niż pożyczki. Na przykład o sponsorowaniu przez wspomnianego biznesmena klubu koszykówki żeńskiej, którego jest pan wiceprezesem.
     
- Klub ma ponad 30 bardzo różnych sponsorów, a ja dbałem, żeby wśród nich nie było żadnych spółek skarbu państwa. I nie było. Te, które są, to spółki samorządowe albo prywatne. W moim przekonaniu właśnie tak jest dobrze.
     - A jak pan wytłumaczy kłopoty Instytutu Środkowoeuropejskiego, którego jest pan współzałożycielem? Do niego należy fundacja prowadzona przez żonę kolejny już raz wspominanego biznesmena. W dodatku spółka za lata 2001-2003 nie złożyła w Sadzie Gospodarczym w Poznaniu rocznych sprawozdań finansowych, co stanowi złamanie ustawy o rachunkowości.
     
- Istotnie, jest problem ze sprawozdaniami. Po pierwsze Instytut Środkowoeuropejski jest spółką akcyjną non profit, która to spółka wykonała tylko jedną czynność formalnoprawną: powołała fundację. Prawnicy mówili, że w związku z tym nie ma potrzeby składania sprawozdań. Po drugie: tylko przez niespełna sześć miesięcy ja byłem prezesem tej spółki i tylko za ten okres, jako władza wykonawcza, mogę odpowiadać, bo jako właściciel nie odpowiadam za działania zarządu. Tu padnie zarzut, że o spółce nie napisałem w swoim oświadczeniu majątkowym. Prawda - nie napisałem. W związku z tym wysłałem do pana marszałka Cimoszewicza sprostowanie do mojego oświadczenia tłumacząc, że to nie było działanie celowe, bo gazety pisały o Instytucie Środkowoeuropejskim, podając przy tym nazwiska właścicieli.
     - Kiedy pan wysłał sprostowanie?
     
- W środę wieczorem albo w czwartek rano. Ale wysłałem je sam, bez bicia. Jednocześnie doszła do mnie informacja, że pan marszałek Donald Tusk przestał być członkiem rady nadzorczej Instytutu Liberałów 2 czerwca tego roku, a w jego oświadczeniu majątkowym za rok 2004 i część 2005 takiego wpisu nie ma. To oczywiście mnie nie usprawiedliwia.
     - Miałby pan okazję do wytłumaczenia wszystkich niejasności, które znalazłyby media, gdyby od dawna był pan kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na premiera. Tymczasem Jarosław Kaczyński wyciągnął pana nagle, jak królika z kapelusza.
     
- Nie bardzo jest za co mnie wyciągać, bo włosów nie mam, a uszy niewielkie. W PiS kandydatura inna niż Jarosława Kaczyńskiego, była rozważana przez niego znacznie wcześniej. A w gronie tych osób, które były brane pod uwagę, byłem i ja. Od dwóch lat jestem głównym autorem programu gospodarczego PiS. Jeśli ten program uzyskuje bardzo wysoką aprobatę społeczną, to poza naturalną kandydaturą Jarosława Kaczyńskiego moja kandydatura w drugiej kolejności jest logiczna.
     - Zdoła się pan oprzeć tak silnej osobowości jak lider PiS? Nie powtórzy się casus kierowania rządem z tylnego siedzenia?
     
- Liczę na dobrą współpracę z Jarosławem Kaczyńskim. On jest liderem największej frakcji parlamentarnej i bez tej partii przeprowadzenie reform będzie niemożliwe. Liczę na komunikację przy podejmowaniu najważniejszych decyzji. A casus Krzaklewskiego kierującego rządem AWS znam bardzo dobrze, widziałem go z bliska. I wiem, że to się nie powtórzy.
     - Nie boi się pan dominacji ambitnego Jana Rokity?
     
- Z Janem Rokitą znamy się od wielu lat i rozumiemy, nawet sądzą, że mamy podobne spojrzenie na państwo na rządzenie, a to powoduje, że żadnej dominacji nie będę czuł. Może zabrzmi to nieskromnie - staram się robić to, co robię, perfekcyjnie. Jeśli zostałem nominowany na premiera, będę pracował od początku do końca właśnie tak.
     - Właśnie Janowi Rokicie przekazał pan dokument, w którym pada stwierdzenie, że III RP w dużej mierze była kontynuacją PRL. Naprawdę pan w to wierzy?
     
- Nie tylko wierzę, ale i to głoszę. Jarosław i Lech Kaczyńscy mówili o tym już na początku lat 90., ja zajmowałem się innymi sprawami i tego nie widziałem. Ale sposób rządzenia w ostatniej kadencji, afery ostatnich lat - Rywina, PZU, Orlenu to wszystko pokazało, że jesteśmy cały czas zakorzenieni w dawnym systemie, że powiązania polityczno-gospodarczo-mafijne sięgają bardzo głęboko. To jest jak duża sieć rzucona na grupę ludzi. Szamocą się, próbują coś robić, pewnie nawet mogliby w tym żyć. Ale nie dadzą rady biec. Musimy ten balast z państwa zdjąć, żeby mogło się dobrze rozwijać.
     - W dokumencie znalazło się również stwierdzenie, że najpierw państwo musi zostać oczyszczone. Czy właśnie na czyszczeniu upłynie pierwsze 100 dni rządzenia?
     
- Tak, to jest podstawowa kwestia. A więc najpierw wprowadzenie wysokich standardów rządzenia, oczyszczenie całej administracji i tego, co otacza rząd, w tym likwidacja wielu instytucji, agencji, funduszy, komasacja pozostałych. Państwo nie jest sprawne dlatego, że jest tak zabałaganione. Jak oczyścimy je z nieodpowiednich struktur i ludzi, to dopiero będziemy mogli mówić, że mamy szansę na inną Polskę.
     - Mówiąc o nieodpowiednich ludziach myśli pan o ludziach lewicy na wysokich stanowiskach?
     
- Najważniejsze jest oczyszczenie państwa z dziwnych powiązań różnych decydentów ze służbami specjalnymi, z ich rezydentów w mediach, w spółkach skarbu państwa. Pozostałych będzie obowiązywał regulamin powoływania, odwoływania, oceny wykonania zadań.
     - To nie będzie TKM, przed którym, w wykonaniu właśnie prawicy, przestrzegał kiedyś Kaczyński?
     
- Właśnie dlatego, że przestrzegał, opracowaliśmy regulamin postępowania w sprawach kadrowych, bo od tego będzie zależała nasza wiarygodność.
     Rozmawiała AGNIESZKA KUCHCIŃSKA-KURCZ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska