Czy to na pewno dobra strategia? Z pewnością powoduje, że nie mamy wirusa pod kontrolą – zgadzają się eksperci, z którymi rozmawialiśmy. Takie działanie krytykował – w rozmowie z portalem gazetawroclawska.pl - profesor Jarosław Drobnik, naczelny epidemiolog Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Gdy rozmawialiśmy z nim na początku listopada mówił, że to jeden z powodów gwałtownego wzrostu liczby zakażeń.
Profesor Krzysztof Simon – ordynator oddziału w szpitalu na Koszarowej i jeden z doradców medycznych premiera Morawieckiego - tłumaczy, że to strategia racjonalna. Bo nie ma możliwości testowania wszystkich kilkudziesięciu milionów Polaków. Choć przyznaje, że ta strategia powoduje, że nie mamy kontroli nad epidemią. Choć profesor Simon proponuje by wrócić do przesiewowego testowania w niektórych miejscach, gdzie są duże skupiska ludzi – jak duże zakłady pracy. Dzięki temu udałoby się ujawnić większą liczbę zakażeń.
Kontrowersje wzbudził pomysł Ministerstwa Zdrowia przesiewowego badania testami antygenowymi. Do sprawdzenia tego rozwiązania w praktyce wybrano trzy regiony – Śląsk, Małopolska i Podkarpacie. Wciąż nie wiadomo jak w praktyce akcja ma wyglądać. Skąd wątpliwości? Testy antygenowe są mało wiarygodne. Dają pozytywny wynik tylko u osób z objawami choroby. Sam Minister Zdrowia Adam Niedzielski mówił o „okienku” między 5. a 7. dniem od zakażenia, kiedy taki test najlepiej się sprawdza.
Profesor Agnieszka Mastalerz - Migas z Wrocławia, która zasiada w gronie medycznych doradców premiera Mateusza Morawieckiego jako krajowy konsultant z dziedziny medycyny rodzinnej, mówiła nam, że resort nie konsultował tego pomysłu z doradcami. Gdyby to zrobił - ona odradzałaby. Bo takie jednorazowe badanie – poza wydaniem pieniędzy – nic nie da.
Eksperci z MOCOS-u – w swoich rekomendacjach dla rządu – proponowali mieszany system testowania. Regularne badania testami antygenowymi wybranych grup ludzi – na przykład z jednej firmy, grupy w przedszkolu czy klasy w szkole. W przypadku ujawnienia u kogoś zakażenia wszyscy z otoczenia takiej osoby byliby kierowani na dokładniejsze – ale znacznie droższe - testy wykonywane metodą PCR.
