Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekstraliga milionerów. Zazdrościmy żużlowcom ich zarobków. Ale ryzyko kosztuje!

Magdalena Zimna, Joachim Przybył [email protected] tel. 52 32 63 192 [email protected] tel. 56 61 99 925
Emil Sajfutdinow, junior Polonii Bydgoszcz i brązowy medalista indywidualnych mistrzostw świata, na odpowiednie przygotowanie do sezonu wydaje 950 tys. zł netto rocznie!
Emil Sajfutdinow, junior Polonii Bydgoszcz i brązowy medalista indywidualnych mistrzostw świata, na odpowiednie przygotowanie do sezonu wydaje 950 tys. zł netto rocznie!
Dwa miliony złotych może zarobić czołowy żużlowiec za jeden sezon startów w polskiej Speedway Ekstralidze. Sporo. To jednak aż 600 razy mniej niż najlepiej zarabiający sportowiec świata.

To okres żniw dla żużlowców. Od 1 grudnia mogą zmieniać barwy klubowe w polskiej lidze, od tygodni negocjują jak najwyższe stawki w swoich kontraktach. A w naszej lidze kryzysu nie widać. Budżety klubów rosną z roku na rok, a z nimi - zarobki zawodników.

Kaprysy gwiazd

Tegorocznymi rekordzistami są Duńczyk Nicki Pedersen i Amerykaninin Greg Hancock, którzy negocjacje rozpoczynali od ponad 2 mln zł za sezon. Hancock oczekuje 5500 zł za każdy wywalczony na torze punkt (w sumie w minionym sezonie zdobył ich 215), do tego 550 tys. za podpis na kontrakcie i 6 tys. zł za każdy przyjazd do Polski. Niektóre warunki stawiane pracodawcom przypominają zachcianki gwiazd muzyki pojawiających się na koncertach w naszym kraju. Amerykanin oczekuje m.in. zakwaterowania i wyżywienia w hotelu dla siebie i całej ekipy przy okazji każdego meczu i nowego samochodu (Mercedes Sprinter). Pedersenowi marzy się, że nowy klub znajdzie mu indywidualnych sponsorów na łączną kwotę 600 tys. zł. Mile widziane - gwarancje wypłacalności przyszłego pracodawcy.

Nieco mniej kosztują polscy żużlowcy. Może poza Gollobem, który w Gorzowie może liczyć na gwiazdorski kontrakt (w oficjalnie podaną kwotą 38 tys. zł ryczałtu za mecz wierzą tylko najbardziej naiwni kibice). Pozostali krajowi zawodnicy notowani w czołowej dwudziestce klasyfikacji Speed- way Ekstraligi zadowolą się wynagrodzeniem od 1 do 1,2 mln zł.

Minikorporacja

Pozazdrościć? Niekoniecznie. Każdorazowy wyjazd żużlowca na tor to groźba poważnej kontuzji, a nawet utraty życia. W dodatku, to ryzyko nie jest aż tak bardzo opłacalne. Zarobki żużlowców szybko topnieją, kiedy zestawi się je z wydatkami. Niemal każdy zawodnik stoi na czele minikorporacji. Emil Sajfutdinow, junior Polonii Bydgoszcz i brązowy medalista indywidualnych mistrzostw świata, na odpowiednie przygotowanie do sezonu wydaje 950 tys. zł netto rocznie. To więcej niż zarabiają w tym czasie najlepsi siatkarze w PlusLidze, a więc m.in. aktualni mistrzowie Europy!

Nie ma w tym przesady. Najlepsi żużlowcy zatrudniają w sezonie nawet do dziesięciu osób. Wynagrodzenia wcale nie takie małe. Polski mechanik (są bardzo cenieni na rynku) u żużlowca ze środka klasyfikacji Grand Prix dostanie minimum 10 tys. zł miesięcznie. - Bez teamu z prawdziwego zdarzenia nie ma co liczyć na sukcesy. Wystarczy spojrzeć na grafik: sobota - Grand Prix, niedziela - polska liga, wtorek - rozgrywki w Szwecji, czwartek - Dania lub turniej towarzyski w Niemczech. Nikt tego sam nie ogranie - opowiada jeden z czołowych polskich żużlowców.

Do tego trzeba przed sezonem kupić własne motocykle. Im lepszy zawodnik, tym większe wydatki. Podstawowa maszyna marki GM kosztuje 35 tys. zł, ale przynajmniej kolejne 20 tys. trzeba zainwestować w jej przygotowanie przez zawodowego tunera. A takich silników czasami w sezonie potrzeba dziesięć. Do tego zapewnienie sobie i członkom teamu transportu na każde zawody, zakwaterowania, dbanie o logistykę, kontakty z mediami...

Do kiszeni żużlowca trafia 30, góra 40 procent zarobionych na torze pieniędzy. I te zarobki wypadają blado, jeśli porówna się je choćby do dochodów piłkarzy. Najbogatszy w polskiej lidze jest Łukasz Garguła, który w Wiśle Kraków odbiera blisko 1,5 mln złotych za sezon. A Garguła to żadna czołówka światowa, nie ponosi żadnych kosztów, a do szczęścia wystarczą mu dobre buty (może być sprzęt oferowany przez klub lub sponsora) i trochę umiejętności.

 

warto być sportowcem

Zarobki żużlowców bledną przy dochodach światowych gwiazd sporu. Ranking otwiera golfista Tiger Woods, który w ciągu ostatniego roku wzbogacił się o 410 mln dolarów. Przeliczając tę kwotą na polską walutę, Amerykanin zarabia ponad 40 tys. zł na godzinę. W tym tempie w ciągu 30 godzin przekroczy dochody najlepiej zarabiających sportowców w naszym kraju. Kolejne miejsca zajęli koszykarze: czynny jeszcze Kobe Bryant oraz była gwiazda NBA Michael Jordan, a tuż za podium sklasyfikowani są kierowca Formuły1 Kim Raikkonen i najlbogatszy z piłkarzy David Beckham. Według miesięcznika Forbes cała czwórka kasuje w ciągu roku ok 45 mln dolarów. 20 najbogatszych sportowców rankingu (zarobki, wpływy z reklam, bonusy i nagrody) - zarobiło w ciągu 12 miesięcy łączną kwotę 789 mln dolarów.

W rankingu najlepiej zarabiających polskich sportowców dominują rodacy zarabiający za granicą. Klasyfikację otwiera koszykarz Marcin Gortat, któremu nowa umowa z Orlando Magic gwarantuje 6,8 mln dolarów za sezon. Goni go Robert Kubica. Kierowca Formuły 1 w BMW dostawał 3 mln euro rocznie, ale w Renault ta gaża przynajmniej się podwoi. Dalej mamy dwóch naszych eksprortowych bramkarzy: Artura Boruca (Celtic Glasgow) i Tomasza Kuszczaka (Manchester United). Obaj zarabiają ok. 350 tys. zł miesięcznie. Wysoko w tej klasyfikacji jest także tenisistka Agnieszka Radwańska, która kasuje w sezonie mniej więcej 2 mln dolarów.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska