Wspomniana emerytka jest jedną z pierwszych 60-latek, które nabyły prawo do tzw. emerytur okresowych. Przez dziesięć lat - czyli od momentu wejścia nowego systemu emerytalnego - udało jej się zaoszczędzić w otwartym funduszu 6 tys. zł. Cała jej emerytura to 917 zł brutto. Z tego 23 zł pochodzą z otwartego funduszu, a reszta z ZUS.
300 zł przez pięć lat
Dotychczas o wypłatę emerytur okresowych wystąpiło w całym kraju 20 kobiet. Do bydgoskiego oddziału ZUS zgłosiły się dopiero trzy panie.
- Kryzys to najgorszy moment przejścia na emeryturę - przestrzega Małgorzata Rusewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". - Te panie nie doczekają aż fundusz odzyska pieniądze, stracone podczas ostatnich, giełdowych spadków.
Nie wszyscy zgadzają się z tą opinią. Prof. Marek Góra, współtwórca reformy emerytalnej uważa, że kryzys zabrał 60-letnim emerytkom zaledwie kilka złotych. Dr Wojciech Nagel, zastępca przewodniczącego rady nadzorczej ZUS oraz przewodniczący komisji ubezpieczeń społecznych Business Centre Club dodaje, że kobiety oszczędzały krótko, więc zgromadziły niewiele pieniędzy.
- O tak małych emeryturach z OFE mówiło się już trzy lata temu. Ludzie się tym nie interesowali, więc teraz są zaskoczeni - dodaje Nagel i nie pozostawia złudzeń: - Przez najbliższe pięć lat świadczenia z otwartych funduszy wyniosą najwyżej 200-300 zł.
Godnie do starości
Wszyscy zapytani przez "Pomorską" eksperci byli zgodni - im dłużej oszczędzamy w OFE, tym otrzymamy więcej gotówki na emeryturze.
Ale cudów i tak nie będzie. - Dostaniemy tylko tyle, ile wpłaciliśmy do funduszy wraz z wypracowanym przez nie zyskiem - tłumaczy Marek Góra.
W najlepszej sytuacji są młodzi ludzie. - To jest system dla dzisiejszych 25-30-latków - mówi dr Wojciech Nagel. - Satysfakcjonujące świadczenia będą wypłacane z OFE dopiero po 2030 roku.
A na najwyższe emerytury mogą liczyć ci, którzy najlepiej zarabiają oraz wybrali fundusz osiągający wysokie zyski.