- To afera taśmowa czy "chłopcy" z rządu dali się podejść?
- Jedno i drugie. O aferze możemy mówić w kontekście rozmowy min. Sławomira Nowaka z byłym wiceministrem finansów o zablokowaniu kontroli skarbowej u żony Nowaka. Prywatne interesy byłego ministra transportu rozgrywane są na szczytach władzy przy wykorzystaniu służbowych kontaktów. Druga, podsłuchana rozmowa, to spotkanie dwóch wysokich rangą polityków, którzy rozmawiają o kluczowych sprawach w nieformalnej atmosferze i w bardzo złym miejscu.
- Premier nazwał ją "rozmową o kryzysie"
- Jeśli chodzi o treść rozmowy, pomijając jej naganny styl, to panowie rozmawiali o polityce związanej z problemami ekonomicznymi w kontekście państwa. Oczywiście łączyło się to z interesem Platformy Obywatelskiej. Czy to coś nadzwyczajnego w polityce? Raczej nie.
Przeczytaj także: Premier znowu zaintonował: - Polacy, nic się nie stało!!!
- Nie doszło do naruszenia zasad i dobrego obyczaju?
- Naruszeniem zasad był wybór miejsca rozmowy - restauracja. Politycy pełniący tak ważne funkcje publiczne nie powinni tematów strategicznych omawiać w takim miejscu. Treść jest interesująca, ale nie widzę w niej - oprócz zwrócenia uwagi przez min. Sienkiewicza na kwestię tego, że państwo nie istnieje - niczego dziwnego. Pamiętajmy, że mówi to szef MSW.
- Można się zdziwić po tych słowach?
- Jak najbardziej, ale nie mamy pewności, czy te materiały nie zostały zmontowane. Dlatego nasz odbiór może być zafałszowany. Trzeba też pamiętać, że mamy do czynienia z rozmową prywatną, która rządzi się swoimi prawami. Wszyscy inaczej rozmawiamy oficjalnie, a inaczej prywatnie. To może nie tyle kwestia różnicy treści, ale przede wszystkim stylu.
- Tylko kiedy panowie rozmawiali o stanie polskich inwestycji, to nie wiadomo, czy usiąść i płakać, czy też się uśmiechnąć.
- Określenia dotyczące tego programu inwestycyjnego są niepokojące dla wszystkich.
- A to, jak rząd chce "zmobilizować" właściciela mennicy, którą ten sam rząd wcześniej mu sprzedał?
- Wątpliwości dotyczą formy wypowiedzi. Jeżeli jakaś firma winduje koszty usługi tylko dlatego, że płaci za nią państwo (chodzi o bicie monet - przyp. Lau.) to być może powinna być bardziej świadoma, że nie jest monopolistą na rynku - szczególnie europejskim. Użyte przez min. Sienkiewicza określenia, być może są naganne i źle się kojarzą, ale wydają się sensowne i uwzględniają interes publiczny.
- Prezydent zaapelował dziś o "umacnianie standardów życia politycznego"
- To krytyczny apel do własnego środowiska politycznego - rządu i koalicji. Przekroczone zostały bowiem pewne standardy - np. przy wyborze miejsca spotkania, tematów i nagannego języka rozmowy. Poza tym, sprawa Nowaka i Parafianowicza wydaje się poważna nie tylko pod względem odpowiedzialności etycznej, ale i prawnej.
- Gdyby te taśmy zostały ujawnione przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, to zmieniłyby wynik?
- Zdecydowanie tak. Oczywiście emocje medialne są większe niż są tego warte, ale mogą zaważyć na poparciu dla koalicji rządzącej i PO. Wynik wyborów byłby inny. Przy tak krytycznej opinii mediów dla PO - notowania rządu mogą być jeszcze niższe.
- Nie należało tego ujawniać?
- Należało, ale poziom emocji w mediach przekracza granice zdrowego rozsądku. W weekend można było usłyszeć bardzo nieprofesjonalne wypowiedzi dziennikarzy, którzy nie potrafią zachować spokoju. Po dokładnym przeczytaniu zapisów dochodzę do wniosku, że emocje są nieadekwatne do treści podsłuchanych rozmów, może z wyjątkiem rozmowy Nowaka.
- To była próba zamachu stanu, odwołania rządu?
- Intuicja mi podpowiada, że są to rozgrywki wewnętrzne. Nie użyłbym zwrotu "zamach stanu". Podsłuchy są wymierzone w PO - być może - w konkretne środowiska Platformy. Co ciekawe, choć pewnie mogły być ujawnione wcześniej, to pojawiły się dopiero po eurowyborach.
Więcej wartościowych tekstów na www.pomorska.pl/premium
Czytaj e-wydanie »