Energa zdecydowanie „idzie” na rekord. Niechlubny - w ilości skarg dotyczących jednej instytucji. Ostatnio nie ma dnia - przynajmniej w grudziądzkiej redakcji „Pomorskiej” - aby ktoś nie narzekał na usługi operatora.
- Jestem bezradny. Pomóżcie, bo już nie wiem do kogo się zwrócić - mówi Janusz Czajkowski z Lisnowa w gminie Świecie nad Osą. - W grudniu otrzymaliśmy w naszym bloku bardzo wysoki rachunek za światło w piwnicach i na klatkach schodowych. Prawie 1.150 zł. A zazwyczaj nasza wspólnota mieszkaniowa płaciła za to od 30 do 50 zł. Zgłosiliśmy Enerdze, że prawdopodobnie zepsuł się licznik.
Do mieszkańców Lisnowa, przyjechał monter i stwierdził, że licznik „rzeczywiście broi”. Wymienił go na nowy. Rachunki wróciły do poziomu kilkudziesięciu złotych.
- A my domagaliśmy się anulowania tej wysokiej faktury - opowiada dalej pan Janusz. - Bez skutku. W końcu niespodziewanie przyjechał do nas przedstawiciel Energi i odciął prąd. Ale... nie ten dopływający do piwnicy i klatki. Tylko do mojego prywatnego mieszkania! Mimo że nigdy nie zalegałem z płatnością za prąd, potraktowali mnie jak jakiegoś złodzieja energii. I bez tłumaczenia odcięli od zasilania.
Do tej nieprzyjemnej dla mieszkańców Lisnowa sytuacji doszło we wtorek. Natychmiast podjęliśmy interwencję w ich sprawie, kontaktując się z przedstawicielami Energi. Dwie godziny później do domu pana Janusza ponownie zapukali technicy Energi i podłączyli energię elektryczną.
Cały artykuł dostępny jest w serwisie plus.pomorska.pl