Dlatego warto wziąć sobie do serca hasło organizatorów: "Wszyscy jesteśmy gospodarzami".
Według szacunków ekspertów Polskę w trakcie Euro 2012 odwiedzi od 800 tysięcy do 1 miliona kibiców. I nie jest tak, jak twierdzą pesymiści, że wydamy ogromne pieniądze tylko na trzydzieści dni rozgrywek.
Dziś blisko 80 procent Polaków jest zdania, że będziemy dobrymi gospodarzami w trakcie zbliżających się mistrzostw. A dwie trzecie uważa, że organizacja Euro 2012 w Polsce będzie sukcesem. To wzrost optymistów o 14 procent wobec danych z 2009 roku.
Przeczytaj także:Janusz Panasewicz: Kto wygra z Polską, zwycięży w całym turnieju Euro 2012
90 procent inwestycji służyć będzie Polakom przez wiele lat. To lotniska, autostrady, baza hotelowa, obiekty sportowe i linie kolejowe. Łączne wydatki, jakie poniosła Polska (z europejskimi dotacjami) to 94 miliardy złotych.
Dzięki Euro 2012 Polska jest dziś największym placem budowy w Europie. W ramach przygotowań do Euro 2012 realizowanych jest 216 inwestycji infrastrukturalnych, m.in. stadiony, drogi, lotniska, dworce i linie kolejowe.
Przeczytaj także:Koko Euro spoko hymnem reprezentacji na mistrzostwa Europy [posłuchaj]
Ale niezwykle ważne, jeśli nie najważniejsze, będą odczucia miliona kibiców i turystów zagranicznych, którzy przyjadą do Polski. Optymiści liczą na tzw. "efekt barceloński". W 1992 roku w stolicy Katalonii odbyły się letnie Igrzyska Olimpijskie. Dzięki sprawnej organizacji i świetnej atmosferze to hiszpańskie miasto zaczęło odwiedzać dwukrotnie więcej turystów aniżeli przed olimpiadą. Możemy liczyć na podobny efekt, jeśli zagraniczni kibice wyjadą z pozytywnymi wrażeniami? Specjaliści od turystyki po cichu liczą, że dzięki Euro 2012 Polska wyprzedzi w rankingu Czechy i Węgry - dotąd najbardziej atrakcyjne i rozpoznawalne kraje na zachodzie Europy.
Pesymiści z kolei przypominają o tzw. "efekcie montrealskim", czyli potężnym zadłużeniu gospodarzy igrzysk z 1976 r. Wyniosło ono ponad 2,5 miliarda dolarów i było spłacane przez trzydzieści lat.
Nie warto jednak krakać. Lepiej powołać się na opinię bydgoszczanina Zbigniewa Bońka, który jest wielkim optymistą. Podobnie jak organizatorzy mistrzostw, którzy mają nadzieje, że kibice i turyści wydadzą w Polsce przez trzy tygodnie może nawet pół miliarda złotych.