Informację o propozycji przeniesienia meczu podał popularny w Izraelu dziennikarz Moti Peshkatsky, na którego powołuje się "sport.pl" . Powodem jest napięta sytuacja w Izraelu, którego kilka miast (m.in. Tel-Awiw) zostały we wtorek ostrzelane rakietami przez radykalne ugrupowanie Islamski Dżihad.
Większość z 200 wystrzelonych rakiet została unieszkodliwiona przez izraelski system ochrony Żelazna Kopuła, ale sytuacja jest na tyle poważna, że szkoły i większość urzędów publicznych w Tel-Awiwie zostały pozamykane, a na ulicach pojawiły się wozy wojskowe.
Pod Tel-Awiwem znajduje się lotnisko, na którym w piątek mają lądować polscy piłkarze.
PZPN odrzucił ofertę. Przede wszystkim ze względów logistycznych. Kadra Jerzego Brzęczka ma zarezerwowany hotel, przygotowaną kuchnię, a do Jerozolimy ma przybyć ok. 2 tys. polskich kibiców. Kolejnym argumentem na "nie" były względy bezpieczeństwa, bo zdaniem Polaków przeniesienie meczu do innego miasta niczego w tej sytuacji nie zmieni, bo reprezentacja i tak musiałaby lądować pod Tel Awiwem. To jedyne w Izraelu międzynarodowe lotnisko, które może przyjąć czarter w ekipą Brzęczka.
- Doskonale zdajemy sobie sprawę, że jest pewien impas dotyczący meczu. Jesteśmy w stałym kontakcie z naszym Ministerstwem Spraw Zagranicznych, z izraelską federacją i UEFA. W ciągu 24 godzin będziemy mieć ostateczną decyzję w tej sprawie. Bezpieczeństwo naszych piłkarzy jest dla nas priorytetem, chcemy mieć pewność, że jedziemy na mecz, a nie na jakieś przygody - podkreślał na wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie prezes PZPN Zbigniew Boniek.
Ostateczna decyzja ma zapaść dzisiaj.
Zbigniew Boniek: Mamy 24h deadline i się dowiemy
