Cierpliwość powoli tracą też mieszkańcy. Bo choć prace rozpoczęto już w ubiegłym roku, to na Twardzickiego i Pelplińskiej wciąż brakuje choćby poziomego oznakowania przejść dla pieszych, czy nawet tradycyjnych znaków pionowych.
- Przykładem może być niebezpieczne przejście w rejonie Twardzickiego i Duracza, gdzie na jezdni nie ma w ogóle pasów, a znak pionowy jest tylko z jednej strony ulicy - informuje nasz Czytelnik. - W sobotę doszło tam nawet do bardzo niebezpiecznej sytuacji: jadący z jednej strony pojazd zatrzymał się, aby przepuścić pieszych, a gdy weszliśmy na jezdnię, to jadące z drugiej strony auto niemal przejechał nam po czubkach butów. Do tego jego kierowca zwymyślał nas, że chodzimy po jezdni w niedozwolonym miejscu.
Zdaniem mężczyzny natężenie ruchu jest w tym miejscu tak duże, że należałoby jak najszybciej porządnie oznakować całą ulicę.
Niestety, w odpowiedzi na ten apel Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej rozkłada ręce z geście bezradności.
- Już od kilku interweniujemy w siedzibie firmy, bo naszym zdaniem pogoda od dawna sprzyja pracom wykończeniowym. Niestety, nasze prośby wciąż pozostają bez odpowiedzi - mówi Krzysztof Kosiedowski, rzecznik prasowy ZDMiKP.
O wyjaśnienia poprosiliśmy pracowników bydgoskiego oddziału Eurovii, ale bez skutku. - Nie ma dziś dyrektora w firmie. Proszę przesłać nam pytania mailem - usłyszeliśmy. Od razu wysłaliśmy też maila, ale nie doczekaliśmy się odpowiedzi.
Więcej w środę, w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"...
Czytaj e-wydanie »