Czy zdanie to podzielą rządzący?
Nie bez przyczyny na toruńskim, dwudziestym już forum, pojawia się temat specjalnych stref ekonomicznych. W końcu to właśnie tu, w Ostaszewie pod Toruniem zainwestowały największe w Pomorskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej firmy. To Japończycy dziś mają problemy z wypełnieniem warunków umowy i zwalniają ludzi. Z drugiej strony w kolejce do strefy ustawiają się następne gminy, które liczą na nowych inwestorów. Jednym z samorządów jest Toruń, który ze strefą właśnie podpisał porozumienie o promowaniu JAR-u. Gmina liczy na to, że tereny inwestycyjne zostaną włączone do PSSE. Zasadne więc pojawia się pytanie o to czy warto?
Na to pytanie uczestnicy panelu dotyczącym stref odpowiadają chórem: tak, warto! - Strefy spełniły swoje zadanie - przekonuje Jan Król, były poseł i wicemarszałek sejmu. - Urodziłem się w Mielcu. Tam powstała pierwsza strefa ekonomiczna. Dała pracę wielu ludziom. To było wybawienie, po tym, jak upadał zakład lotniczy.
Dziś strefy to 250 tys. miejsc pracy i 85 mld przychodu. Problem w tym, że wedle ustawy w 2020 r. miałby się zakończyć czas funkcjonowania stref. Z tym, by przedłużyć ten czas do 2026 r. nie zgadza się minister finansów Jacek Rostowski. - Uważam, że strefy powinny istnieć bezterminowo - przekonuje Mirosław Odziemczyk, pełnomocnik zarządu ds. współpracy ze Specjalnymi Strefami Ekonomicznymi PAIiIZ. - Trzeba pokazywać nie tylko koszty, ale jakie korzyści przynoszą strefy.
Prelegenci wskazywali, że przez lata inwestorzy wykorzystali tylko 12 proc. przysługującej im pomocy publicznej, dały miejsca pracy i inwestycje w infrastrukturę. Dziś, zdaniem uczestników panelu, należy ten kierunek działania nie tylko utrzymać, ale i pójść dalej. Strefy miałąby by być istotnym elementem w przepływie technologii i innowacyjności. Poza tym w czasach kryzysu ważne jest, by pobudzać inwestycje, a poprzez nie niwelować skutki kryzysu czyli bezrobocie.
Biznes
