- Pana poprzednik - Janusz Dzięcioł - miał zasady, do których mieszkańcy zdążyli się przyzwyczaić. Jedną z nich; nie ukrywajmy, że wygodną dla kierowców; było ustawianie fotoradaru o 20 kilometrów więcej, niż dopuszczalna prędkość.
Zamierza pan to utrzymać?
- Zasada ta jest też wygodna dla strażników miejskich. Obsługa fotoradaru pochłania mnóstwo czasu. Dlatego utrzymam w mocy postanowienie mego poprzednika, ale na razie. Spotkałem się bowiem z krytyką w tej sprawie. Trudno było mi dyskutować, gdy ktoś argumentował, że naginamy przepisy. Dlatego zakładam próbne zaostrzenie naszych wymagań, żeby przekonać się, czy rzeczywiście nie będziemy w stanie obrobić zdjęć zrobionych przez mniej tolerancyjny fotoradar. Zobaczymy, jak się to sprawdzi.
- Wyjściem byłoby pewnie zatrudnienie kolejnych strażników...
- ... czego nie planujemy. Rozważamy za to montaż fotoradaru stacjonarnego. Obsłużenie go jest mniej obciążające. Jeśli ustawimy go w mieście - a takie są plany - nie trzeba go będzie pilnować. Słyszałem o przypadkach, gdy z masztu zginął fotoradar, ale dotyczyło to terenów poza miastem.
- Gdzie konkretnie ma stanąć ten maszt?
- Zdecydują o tym mieszkańcy, o ile do tego dojdzie. Pomysł ze stacjonarnym fotoradarem jest jeszcze w fazie projektu.
- Oko na fotoradar mogłaby mieć kamera. Jak spisuje się monitoring pod opieką straży miejskiej?
- Już się przydał. Strażnicy dostrzegli uczniów palą papierosy. Okazało się, że chodzą do szkoły przy al. Jana Pawła II. Pokazali taśmę pani pedagog z tej placówki. Rozpoznała młodych palaczy i z nimi porozmawiała. Poza tym kamery działają prewencyjnie. Korzystać z nich może także policja.
- Będzie w Świeciu więcej kamer?
- To zależy czy ludzie tego zechcą. System może obsłużyć 20 kamer, w Świeciu są cztery. Było ich pięć, ale zrezygnowaliśmy z tej na biurowcu Mondi, bo oni założyli swój monitoring. Ciągle szukamy osoby do obsługi naszego. Co ważne, całodobowego. Towarzyszyć temu musi 24-godzinna praca straży miejskiej, w systemie zmianowym. To dla mnie pierwsze i najważniejsze zadanie do realizacji. Liczę, że wejdzie w życie na początku przyszłego roku.
- Czytelnicy "Pomorskiej" regularnie narzekają na psie odchody w mieście. Janusz Dzięcioł proponował kupno odkurzacza, którym ktoś sprzątałby psie kupy z chodników. Co pan na to?
- Problem wcale nie jest przyziemny czy chodnikowy, jak to nazywam. Egzekwowanie prawa w tym wypadku jest bardzo trudne. Strażnik musi widzieć, jak pies załatwia się na trawniku, a jego właściciel ignoruje to i odchodzi. Tylko wtedy może mu wystawić mandat.
- Ale to tłumaczy kłopoty proceduralne. Nie rozwiązuje jednak problemu cuchnącego, obrzydliwie wyglądającego miasta.
- Zgadzam się, dlatego będziemy szukać sposobów na uporanie się z tym zjawiskiem. Możliwe, że za pomocą odkurzacza.
- Jego obsługa byłaby pewnie karą dla strażnika miejskiego?
- Dlatego wątpię, że moim pracownikom zostanie powierzone to zadanie.
- Jest pan w kontakcie z posłem Januszem Dzięciołem? Może pan liczyć na jego pomoc?
- Jak najbardziej. Jest gotów w każdej chwili służyć nam radą. Możliwe, że z Warszawy dostrzeże rozwiązania, których na miejscu nie dało się zauważyć. Obiecał, że da nam znać w takiej sytuacji. Ciągle czuje się związany ze Świeciem. W końcu przepracował tu 16 lat.