- Grieeezmann! Grieeezmann! - krzyczeli w poniedziałek francuscy kibice pod Stade de France. Tego dnia grali co prawda Hiszpanie z Włochami, ale mecz ściągnął do Saint-Denis prawdziwie międzynarodowe towarzystwo, bo oprócz sympatyków obu drużyn pojawili się również Anglicy, Niemcy, Belgowie... Byli też oczywiście fani zespołu Didiera Deschampsa, których niedzielne zwycięstwo 2:1 nad Irlandią wprawiło w znakomite humory. - Były emocje, były nerwy. Ale udało się, jesteśmy w ćwierćfinale. A z Griezmannem możemy wszystko - zapewniał mnie kibic w niebieskiej koszulce z numerem siedem i nazwiskiem napastnika Atletico Madryt na plecach.
O Islandii ostatnio najczęściej mówiło się w kontekście pięknej scenerii z serialu „Gra o tron”. Opowieść o rycerzach, smokach i zombie do niedawna była podobną abstrakcją, co wizja piłkarzy z wulkanicznej wyspy w ćwierćfinale mistrzostw Europy. Kraj, w którym tylko 20 tysięcy osób jest zarejestrowanych jako profesjonalni piłkarze, osiągnął coś niesamowitego i wciąż pisze równie piękną historię jak ta stworzoną przez George’a R.R. Martina. Przez wiele lat wizytówką malutkiej wyspy był Eiður Guðjohnsen. Świetny piłkarz Chelsea i Barcelony, który znacznie odstawał poziomem od swoich kolegów z reprezentacji. Potrzebne były więc zmiany i nie w myśl średniowiecznej opowieści o samotnych bohaterach, a pozytywistycznej pracy u podstaw. Rozpoczęły się szkolenia trenerów i praca z młodzieżą, które teraz przynoszą plony. Nic w tym dziwnego skoro szacuje się, że na jednego trenera przypada około 500 Islandczyków.
Francja - Islandia. Gdzie transmisja online?
Transmisję zapowiada ipla.tv.