Prokurator poinformował, że śledczy uzyskali z czarnej skrzynki pełny zapis 30 minut lotu maszyny - relacjonuje TVN24. - Działanie drugiego pilota można zinterpretować jako wolę zniszczenia samolotu. Mogę powiedzieć, że pilot świadomie spowodował utratę wysokości. Odmówił otwarcia drzwi kokpitu kapitanowi, odmówił otwarcia drzwi, a następnie przełączył guzik powodujący utratę wysokości. Samolot z 12 tys. m zszedł na 1,5 tys. metrów z powodów dla nas nieznanych. Pilot nie odpowiadał na wezwania kapitana. Ujawniono już jego tożsamość, to 28 - letni Andreas Lubitz.
Czytaj: W chwili katastrofy w kabinie był tylko jeden pilot. Przecieki ze śledztwa ws. tragedii Airbusa A320
- W kabinie słychać głos ludzkiego oddechu aż do momentu uderzenia. Do czasu katastrofy pilot musiał więc być żywy - mówił dalej prokurator. Potem na nagraniu pojawia się głos z wieży kontroli lotów z Marsylii, która kilkukrotnie wzywa pilota. Ten jednak nie odpowiadał. Następnie słychać uruchamiające się sygnały alarmowe, które ostrzegały o zbliżaniu się do ziemi. Airbus A320 niemieckich linii Germanwings rozbił się we wtorek na wysokości ok. 2 tys. metrów we francuskich Alpach francuskich.
- Nie twierdzę, że to samobójstwo. Nie było jednak żadnego powodu, aby kapitan nie mógł wrócić do kokpitu. Nie było powodu, aby nie odpowiadał on na wezwania kontrolerów - mówił. Podkreślił jednak, że na ten moment nie ma podstaw, by uznać katastrofę za akt terroryzmu.
Prokurator dodał, że ofiary katastrofy o wszystkim zorientowały się w ostatniej chwili. Ich śmierć była natychmiastowa.
Samolot rejsu 4U9525 leciał z Barcelony w Hiszpanii do niemieckiego Dusseldorfu. Załoga nie nadała sygnału S.O.S. Jak poinformował prokurator Marsylii Brice Robin, krótko przed katastrofą kontrolerzy lotów próbowali nawiązać kontakt radiową z załogą samolotu.
Na pokładzie znajdowało się 144 pasażerów i 6 członków załogi: 72 Niemców, 35 Hiszpanów, 2 Australijczyków, Argentyńczyków, Irańczyków, Amerykanów i Wenezuelczyków. 1 obywatel z Wielkiej Brytanii, Holandii, Kolumbii, Meksyku, Japonii, Danii, Belgii i Izraela. Wciąż nie można określić narodowości niektórych osób. Wśród ofiar nie ma Polaków. Nikt nie przeżył.