Marta z Bydgoszczy: - Jestem całym sercem za stworzeniem silnego uniwersytetu na bazie UMK, a przeciwko megalomańskim staraniom o przemianowanie słabiutkiej Akademii Bydgoskiej w uniwersytet. I tak nie miałby on znaczenia, nie przysporzyłby miastu chwały.
Mirosław z Bydgoszczy: - Sześciolatek idący z mamą do szkoły został potrącony na pasach przez kierowcę luksusowego mercedesa. Przeczytałem w "Pomorskiej", że sprawca wypadku dogadywał się z lekarzem przeciwko poszkodowanemu dziecku. Bo jeśli dziecko wcześniej zostanie wypisane ze szpitala, inna będzie kwalifikacja czynu. Ordynator twierdzi, że nie wie o którego z lekarzy chodzi, bo by musiał przepytać zbyt dużo osób. Pilnujcie tej sprawy. Skandalem jest też podawanie - jak twierdzi ordynator - informacji o stanie zdrowia osobom postronnym, przedstawiającym się jako rodzice.
Żaneta z Torunia: - Dziękuję autorowi "Powrotu demonów" za prawdziwy artykuł. Mam ponad 80 lat i pamiętam te czasy - nikt nie wypędzał Niemców, sami uciekali, bo bali się Rosjan. Jestem wdzięczna, że ten artykuł znalazł się na waszych łamach.
Jan z Bydgoszczy: - Noszę w sercu cierpienia moich rodziców i dziadków, którzy przeżyli w Bydgoszczy okupację. I nie mogę zrozumieć, dlaczego rektor Akademii Bydgoskiej pozwala, by pan Jastrzębski - autor niechlubnych wypowiedzi o krwawej niedzieli - nadal miał kontakt z młodzieżą. Czego on może nauczyć, jak wychować?
Rolnik z Czernikowa: - Poprzedni wójt przez dziesięć lat nie chciał nawet słyszeć o dożynkach, a obecny zorganizował nam piękne święto, za co serdecznie mu dziękuję
Stanisław z Włocławka: - Trwa dyskusja, czy słuszne jest obciążanie podatkiem zysków uczelni, szkół i przedszkoli. W świetle wypowiedzi Janusza Hebenstreita - prezesa Społecznego Towarzystwa Edukacyjnego w Bydgoszczy, jaką dzięki Czytelnikowi ze Świecia mogliśmy poznać - odpowiedź jest oczywista i może być tylko jedna - obciążać.
Roman Juszkiewicz z Bydgoszczy: - Panu Andrzejowi Wajdzie nie udał się dowcip o fabryce rowerów: "Łucznik" w Radomu. "Łucznik" sławny był nie z produkcji rowerów, lecz maszyn do szycia. Oczywiście, pan Wajda w czasie wyborów w 1989 r. nie był w Suwałkach "kimś anonimowym", tam się przecież urodził. "Wszyscy znali mnie, widzieli moje filmy i mogli na mnie głosować" - powiedział Wajda. Szczególnie zapamiętali jego film "Lotna".
Opinie prezentowane przez Czytelników nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji.
