Kazimierz Eckerth z Bydgoszczy: - Nie podoba mi się projekt połączenia Akademii Medycznej z UMK w Toruniu. Politycy i samorządowcy powinni promować nasze własne uczelnie, sprzyjać ich rozwojowi. W przyszłości na pewno powstanie w Bydgoszczy uniwersytet. Uważam, że źle się stało, iż Akademia Medyczna nie chciała połączyć się z uczelnią bydgoską.
Czytelniczka z Włocławka: - Kilka miesięcy temu władze naszego miasta obiecały, że szkoły nie będą zatrudniać emerytów. Tymczasem wielu emerytowanych nauczycieli nadal uczy, i to w kilku szkołach. A absolwenci wyższych uczelni siedzą w domu na utrzymaniu rodziców. Znajoma, wdowa po wojskowym, z wysoką emeryturą, pracuje w szkole, bo jak mówi, ma tam okazję pokazać swoje ciuchy. I jak podkreśla - pracuje, bo nie chce wypaść z towarzystwa. Takie są nauczycielskie motywacje emerytów.
Czytelnik z Bydgoszczy: - Mój ojciec był przed wojną wójtem w miejscowości pod Kobryniem. Do pomocy miał pisarza i sekretarza. I to był cały urząd. Każdą złotówkę, przed wydaniem jej, oglądano z każdej strony. I widać tam było gospodarską rękę. Teraz wójtowie czy burmistrzowie mają do pomocy cały sztab ludzi. I sądząc po wynikach gospodarowania, są to często zmarnowane pieniądze.
Ignacy Ginter z powiatu chojnickiego: - Jeśli nie udaje się zapanować nad finansami państwa, czas aby uzdrowić je w bardzo radykalny sposób. Dlatego proponuję, aby wszyscy - jak jeden mąż - w kraju otrzymywali zarobki tej samej wysokości, 800 lub 1000 złotych. Od parlamentarzysty po sprzątaczkę. Dzięki takiemu rozwiązaniu w budżecie na pewno znalazłyby się pieniądze na służbę zdrowia, policję, drogi i wiele innych ważnych spraw.
Andrzej z Włocławka: - Wicepremier Hausner powinien najpierw pokazać, co zrobił w ramach oszczędności - we własnym resorcie. A potem dopiero powinien zajmować się dochodami innych osób.
Czytelniczka z Inowrocławia: - Prokuratura w Inowrocławiu zajęła się tylko jednym pracownikiem tamtejszej "skarbówki". I chyba nie powinna na tym poprzestać.
Czytelniczka z Bydgoszczy: - Nauczyciel ze szkoły na Osowej Górze tak narozrabiał, że trzeba było wzywać policję. Potem szybko wyciszono tę sprawę, bo ów pan był działaczem "Solidarności", a do tego miał prominentnych przyjaciół. Dzięki tej sprawie dorośli jeszcze raz przekonali się, że grunt to kumple. A młodzież miała pierwszą lekcję prawdziwego życia. Nie zdziwię się jeśli za jakiś czas w tej szkole dojdzie do historii podobnej do tej, jaka miała miejsce w toruńskiej budowlance.
Opinie Czytelników nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji.
