14-tysięczny Golub-Dobrzyń można w pół godziny przejść wszerz i wzdłuż. Ileś sądów się utarło: zamek to prawdziwa perełka, starówkę mamy naprawdę piękną, a też Drwęcy inni mogą nam tylko zazdrościć. Z tym zgodzi się w mieście każdy, już bez patrzenia.
Do sprawy uroków najbliższej, małej ojczyzny wracają z nowym spojrzeniem pasjonaci pstrykania dobrych zdjęć z grupy GDPhotography. Cała ekipa liczy dziesięć osób, w najświeższy projekt zaangażowała się czwórka.
Sześć minut widokówek
Na pomysł zrobienia filmu wpadł Marcin Kacprzak, miłośnik pejzaży. Najpierw próbował fotografować sam, wnet przyłączyli się do niego Wojciech Napolski, Krzysztof Wojciechowski i Marcin Zawadzki.
Na 6-minutową produkcję składają się ujęcia z dziesięciu miejsc. Zaskakują nawet te standardowe golubsko-dobrzyńskie asy, jak stary rynek, wzgórze zamkowe czy panorama miasta. Jeszcze większe wrażenie robią schwytane w kadr miejsca z pozoru całkiem zwykłe: widok na dom kultury, rondo czy ul. Piłsudskiego.
- Chcieliśmy ukazać piękno miasta w jak najprostszy sposób - wyjaśnia Kacprzak. - Wybraliśmy kilka miejsc, gdzie na co dzień mieszkańcy po prostu nie docierają. Na przykład, dzięki uprzejmości spółdzielni mieszkaniowej, mogliśmy sfotografować rondo z dachu jednego z bloków.
Zdjęcia panoramy miasta robili z zamkowego wzgórza.
- Śnieg był po kolana, wiatr i zimno, ekstremalnie - śmieje się Napolski. - Było trudno nie tylko tam dojść, ale też stabilnie zamontować statyw.
By mieć później w filmie pół minuty wybranego kadru, trzeba było fotografować dane miejsce przez godzinę. Nie mniej ważne od lokalizacji były pora roku i dnia.
Kawałkują i ściaskają czas
- Zdjęcia są z listopada, grudnia i stycznia, robione o zachodzie słońca, latarnie miejskie zapalały się wtedy o godz. 15.50 - opowiada Napolski. - Mamy w planach uchwyć miasto też w kolejnych porach roku i przy wschodach. Wiosną niebo i mgły nad Drwęca będą wyglądać całkiem inaczej.
Gdy fotografie były już gotowe za montaż filmu zabrał się Krzysztof Wojciechowski. Kilka tysięcy ujęć odpowiednio skleił i dołączył energetyczną muzykę. Obrazkowa opowieść o Golubiu-Dobrzyniu nabrała całkiem nowego tempa.
- Chodziło o to, żeby pokazać, że to miasto żyje - wyjaśnia Wojciechowski. - Filmy można oczywiście nagrywać kamerą, dziś prawie każdy ma taką funkcję w telefonie. Ale kiedy takie nagrania po prostu przyspieszyć, wcale nie da się osiągnąć tego, co udało się nam.
Iglaki przy domu kultury drżą na wietrze, pędzące samochody zamieniają się w smużki świateł, a żywe chmurami niebo ciemnieje w oczach. Wśród nocnych świateł wielkomiejski klimat przeplata się z bajkowym.
- Kiedyś przypadkiem robiłem zdjęcia na weselu - wraca do szarej rzeczywistości Napolski. - Nigdy nie chciałbym zarabiać w ten sposób. Sytuacja jest całkiem inna, gdy robi się coś niezwykłego po prostu dla siebie.
Zobacz sam!
Produkcję "Golub-Dobrzyń w Stopklatce" zobaczyć można na portalu youtube. Dotąd obejrzało ją ok. 850 osób.
Jest też dostępna na stronie internetowej GDPhotography po adresem:
Golub-Dobrzyń w Stopklatce